Niebawem GEOsfera i park Gródek znów będą służyć wiosennej, a później letniej rekreacji. Już za chwilę, dzięki roślinności, rozkwitną całą gamą barw. Przed laty tak kolorowo jednak w tych miejscach nie było. Wręcz przeciwnie. W kamieniołomach trwało bowiem intensywne wydobycie. Archiwalne zdjęcia, które w swoich zbiorach posiada Muzeum Miasta Jaworzna, dobrze pokazują, jak ogromne zmiany zaszły na terenach, gdzie dziś z powodzeniem działają GEOsfera i Gródek.

Po wapień i dolomit

Eksploatacja prowadzona w tych miejscach odbywała się na potrzeby szczakowskiej cementowni. Dzisiejsza GEOSfera leży na terenie kamieniołomu o nazwie Sadowa Góra (lub jak zwykli nazywać jaworznianie – Sodowa Góra). Wydobycie, w głównej mierze wapienia, odbywało się w tym miejscu już od XVIII wieku. Eksploatacja na większą skalę rozpoczęła się natomiast w wieku XIX, wraz z rozwojem przemysłu. Wapień był potrzeby do produkcji wapna i dopiero co wynalezionego cementu. Ten z jaworznickich złóż był produkowany oczywiście w szczakowskiej cementowni. Znaczenie surowca z Sodowej Góry wzrosło jeszcze bardziej w latach 50. XX wieku, gdy w cenie był cement portlandzki. W latach 70. jaworznickie wyrobisko zostało nawet powiększone.

Z powodzeniem funkcjonował też drugi kamieniołom – Gródek w Pieczyskach. To tam była prowadzona eksploatacja dolomitu. Przeróbka tego surowca odbywała się na terenie cementowni w Szczakowej od początku XX wieku. Gdy zaczęło spadać zapotrzebowanie na cement, zakład wziął się za produkcje alternatywne i rozbudował m.in. właśnie wytwórnię dolomitu. Oprócz kruszywa, wyrabiano też cegły dolomitowe.

Wytwarzanie dolomitowych produktów zyskało jeszcze na znaczeniu w czasach II wojny światowej. Niemieccy okupanci postawili bowiem w głównej mierze właśnie na dolomit. Był im potrzebny w przemyśle zbrojeniowym. Produkcja cementu też się odbywała.

Jednak po wojnie zapotrzebowanie na cement zaczęło maleć. Przez to z roku na rok cementownia zaczęła coraz bardziej podupadać. W końcu zakończono produkcję cementu i skupiono się na wytwarzaniu dolomitu prażonego i hutniczego. Cementownia produkowała też mączkę dolomitową, materiały ogniotrwałe, nawozy na potrzeby rolnictwa. Przedsiębiorstwo zmieniło nazwę na Zakłady Dolomitowe „Szczakowa”.

Wspominają dawni pracownicy

Dobre czasy w cementowni, a później w zakładach dolomitowych nadal wspomina wielu ówczesnych pracowników przedsiębiorstwa. Pracujący tam jaworznianie częstokroć żałują, że cementownia w taki smutny sposób zakończyła swoją historię.

– Jakie to dziwne, że cementownia przetrwała dwie wojny światowe, a upadła w czasie transformacji ustrojowej. Wraz z jej likwidacją znacznie podupadły też okoliczne, tętniące kiedyś życiem osiedla, Szczakowa, Pieczyska. Szkoda że dobre czasy minęły – podkreśla pani Maria, jaworznianka, która pracowała w szczakowskiej cementowni od 1966 roku do początków likwidacji zakładu. Świadczyła pracę na różnych stanowiskach – m.in. na wadze kolejowej, jako referentka w dziale zbytu i jako sekretarka oddziałowa. – Pracowało mi się bardzo dobrze.

Miałam dobre kontakty z innymi pracownikami, a także z przedstawicielami kolei – wspomina.

W szczakowskich zakładach pracowała też Zofia Nazarewicz.

– Niestety mama już nie żyje. Ale gdy byłam dzieckiem, nieraz opowiadała co nieco mnie i moim siostrom. Zawsze powtarzała, że jest kobietą pracującą, która żadnej pracy się nie boi. A tę w zakładach dolomitowych naprawdę lubiła – przyznaje Anna Nazarewicz-Chechelska, córka pani Zofii. – Mama była operatorką suwnicy i pracowała na produkcji – wspomina jaworznianka.

Pani Zofia była zatrudniona w szczakowskim przedsiębiorstwie przez wiele lat. – Dzięki pracy dostała też mieszkanie w Pieczyskach – opowiada Bernadeta Kowalska, która również jest córką Zofii Nazarewicz. – Pamiętam czasy, gdy zakłady dobrze prosperowały. Wtedy pracownicy dostawali paczki na święta. Były w nich prawdziwe rarytasy, jak orzechy, pomarańcze. A dzieci pracowników mogły wyjeżdżać na organizowane przez zakład kolonie. Mama pracowała w zakładach dolomitowych do samego końca ich istnienia – zaznacza.

To już historia

Kryzys cementowni, a później zakładów dolomitowych zaczął się w drugiej połowie XX wieku. Z roku na rok szczakowska fabryka coraz bardziej chyliła się ku upadkowi i ostatecznie ogłosiła upadłość w 1995 roku. Wraz z rozpoczęciem likwidacji zakładu zakończyły się też prace wydobywcze w Sadowej Górze, a sam kamieniołom znalazł się w rękach spółki likwidacyjnej i został wystawiony na sprzedaż na początku XXI wieku (z prawa pierwokupu skorzystała gmina Jaworzno, która postanowiła stworzyć tam ośrodek ekologiczno-geologiczny z prawdziwego zdarzenia – tak powstała GEOsfera).

Nastał też kres kamieniołomu w Gródku. W 1997 roku likwidowany zakład spóźniał się z zapłatą rachunków za energię elektryczną. W końcu został odcięty prąd. Przez to wyłączyły się pompy w kamieniołomie i wyrobisko zostało zalane w zaledwie kilkadziesiąt godzin. Zatopiony został także pozostawiony w kamieniołomie sprzęt, w tym koparki.

W taki sposób powstały dwa zalewiska. Większe służy od lat płetwonurkom, którzy mają tam swoją bazę nurkową. Najpierw w tym miejscu stacjonowała ekipa pn. Orka Group (w czasach jej działalności w Jaworznie dużym wydarzeniem był tam np. podwodny ślub pary płetwonurków). Obecnie właścicielem terenu jest Via Sport, a centrum nurkowe nosi nazwę Diving Marina „Koparki”. Mniejszy zbiornik Gródka należy z kolei do miasta i jest celem wycieczek mieszkańców całej Polski. Lazurowa woda w zbiornikach sprawiła, że Gródek został okrzyknięty polską Chorwacją i polskimi Malediwami.

Anna Zielonka-Hałczyńśka

Roboty w kamieniołomie Sadowa Góra | fot. ze zbiorów Muzeum Miasta Jaworzna

Zobacz także: