Jaworznicki sakwiarz, Janusz Staszewski, znów wybrał się na rowerową eskapadę po europejskich krajach. Tym razem obrał kierunki zachodni i południowy i „kręci” przez Czechy, Austrię, Niemcy, Szwajcarię, Włochy, Francję, Belgię i Holandię. 50-dniową wyprawę rozpoczął 8 czerwca. Do czeskiej Karwiny towarzyszyli mu koledzy z grupy Rowerowa Byczyna.

Pan Janusz kocha jazdę na rowerze. Co roku wybiera się na nim w daleką podróż. Ma na koncie wiele polskich tras. W towarzystwie kolegów pojechał też do Rumunii.

Rok temu wybrał się w podróż szlakiem Alpe Adria, który prowadzi m.in. wzdłuż rzeki Salsach, z austriackiego Salzburga do włoskiego Grado. Jechał do Włoch przez Czechy, Austrię i Niemcy. Z Italii „pokręcił” w dalszą drogę, przez Chorwację, Słowenię, Węgry i Słowację. Podróż po Europie zrealizował w pojedynkę. Przebył w sumie 3100 kilometrów.

Wszystko, co niezbędne w podróży, musiało się zmieścić w przymocowanych do roweru sakwach. Jaworznianin jest bowiem sakwiarzem. Któż to taki? To rowerzysta, który podróżuje, wioząc cały swój bagaż w rowerowych torbach. Musi się tam znaleźć miejsce na ubrania, przybory toaletowe, żywność, leki, namiot, karimatę, śpiwór oraz akcesoria i narzędzia do naprawy roweru. Taka wyprawa jest niskobudżetowa. Pan Janusz nie sypia w hotelach, ale pod namiotem – w lasach, na łąkach, przy rzekach. Od czasu do czasu podróżnik nocuje na polach namiotowych, by móc naładować baterie w komórkach. Codziennie wgrywa też do internetu tzw. ślad GPS, czyli przebytą danego dnia trasę. Dzięki temu z jego doświadczeń mogą skorzystać też inni rowerzyści.

Pierwszym krajem, który zwiedził podczas obecnej wyprawy, były Czechy. Pan Janusz odwiedził m.in. Budziejowice i czeski Sławków, czyli dawne Austerlitz, pod którym rozegrała się wielka bitwa trzech cesarzy. 13 czerwca pojechał z Krumlova do Niemiec, gdzie podziwiał zabytki Regensburga. Był też w Augsburgu i Bad Wörishofen. 17 czerwca dojechał do miejsca, gdzie sąsiadują ze sobą trzy kraje. – W 10. dniu mojej podróży, po przejechaniu 1100 km, zameldowałem się na trójstyku Austrii, Niemiec i Szwajcarii – potwierdza jaworznianin. Nazajutrz obrał kierunek szwajcarski.

Jak powtarza, choć jedzie w pojedynkę, to nie czuje się samotny. Na swojej drodze spotyka bowiem wielu życzliwych ludzi, w tym sporo Polaków, którzy poznają swojego rodaka po polskiej fladze. Pan Janusz ma też ze sobą flagę Jaworzna. Jeździ także w koszulce z logo swojej rowerowej grupy.

Anna Zielonka-Hałczyńska

Janusz Staszewski nocuje m.in. w lasach | fot. Janusz Staszewski

Zobacz także: