“Kiedyś wszyscy wyjdziemy na prostą. Przynajmniej w odczycie z EKG” – Agnieszka, fizjoterapeutka

Poniedziałkowe serwisy opanowała wiadomość o znalezieniu w opakowaniach z bananami kokainy, wartej wiele milionów złotych. Szacunkowe dane mówiły nawet o 170 kg narkotyków. Przesyłka przyszła z Ekwadoru, kraju tak dla przeciętnego Polaka egzotycznego, że większość nawet nie wie, gdzie leży.

Początkowo myślałem, że jest to ściema i po prostu wchodzący na znaną platformę serial Narcos w swojej nowej odsłonie ma taką oto ciekawą kampanię medialną, ale jednak nie, to były fakty. Rzecz działa się w sieci spożywczej Stokrotka. Nazwa ta została wpisana w wyszukiwarce w dniu ogłoszenia afery prawie 4,7 mln razy, a w aplikacji mapy szukano tego dnia sklepów tej marki 113 razy więcej niż zwykle. Każdy chętny na promocję! Już wyobraziłem sobie szał, niczym w Lidlu po rzuceniu karpia wigilijnego. Ale cała ta sprawa mogła wyglądać zupełnie inaczej…

O godzinie 7 rano w sklepie gdzieś pod Łodzią młody pracownik woła swoją koleżankę:
– Ty, patrz Grażyna, co to takiego?
Grażyna zaciekawiona podchodzi, ostrożnie nożem nacina opakowanie i bierze na czubek trochę białego proszku. Wciera w dziąsła, bo tak się nauczyła z filmów tematycznych i już wie, że to narkotyki o wysokiej jakości, niczym słynny Kolumbijski Śnieg od Pablo Escobara.
– Musimy kogoś powiadomić! Ile tego jest?
– Chyba z 15 kilo. Trzeba zadzwonić na policję.
– Godzina 8.30, telefon na miejscowej komendzie odbiera znudzony dyżurny.
– Dzień dobry, dzwonimy ze sklepu, chcieliśmy zgłosić znalezienie narkotyków w opakowaniu z bananami – oficer dyżurny przyjmuje zgłoszenie, dopytuje tylko:
– Jak wyglądają paczki?
– Takie opakowania szczelnie zawinięte taśmą, w środku jest biały proszek. Nie wiemy co to, ale wygląda podejrzanie.
– Ile tego jest?
– Jakieś 13 kilo.
– Wysyłam patrol, proszę nie ruszać tego czegoś!
Mija kolejna godzina, jest 9.30. Patrol policji zabezpiecza towar, przesłuchuje obsługę. Przygotowuje notatkę służbową, nie powiadamia mediów, ale wie, że za chwilę zrobi to ktoś inny, więc jeden z policjantów dzwoni do naczelnika.
– Szefie, przyjęliśmy zgłoszenie o narkotykach w bananach, zabezpieczamy właśnie towar w sklepie.
– Ile tego jest?
– Pewnie jakieś 10 kilo.
Naczelnik przyjmuje informację i postanawia powiadomić media oraz przełożonych. Przygotowuje się na najazd ogólnopolskich telewizji śniadaniowych i jednej lokalnej, przeczesuje sumiasty wąs, który zapuścił na stulecie niepodległości i oczekuje na przybycie wozów transmisyjnych. Pierwsze przybywają w okolicach południa. Naczelnik zapina mundur, który normalnie się nie dopina, ale tym razem w tajemnicy przed wszystkimi ubiera pas ściągający, który po ciąży małżonki miał wywalić do śmieci, ale mu było żal. Występuje na schodach komendy, mówiąc do zgromadzonych mediów.
– W dniu dzisiejszym, po wielu miesiącach żmudnego śledztwa, nasi funkcjonariusze wykryli w przesyłce z Ameryki Południowej sporą ilość narkotyków. Operacja pod kryptonimem “Kolumbijski Tydzień” została zakończona wielkim sukcesem. Rozbudowanie siatki informatorów i podsłuch międzynarodowy, przyniosły oczekiwane efekty. A teraz odpowiem na pytania.
– Jaka ilość narkotyków została odnaleziona?
– Nie jesteśmy pewni, ale jest to znaczna ilość.
– A chociaż liczba szacunkowa?
– Zapewne oscyluje wokół 4000 lub 5000 działek, które nigdy nie wyjdą na ulicę i nie będą zabijały naszych dzieci.
– Czyli 4-5 kg?
– Mniej więcej, ale byłbym ostrożny z liczbami, dopóki ta biała śmierć nie została dokładnie przebadana i przeliczona…
W tym samym momencie w porcie w Gdańsku pracownik zajmujący się przeładunkiem ogląda telewizję i blednie. Prawie sine usta szeptają ledwo słyszalne:
– A to nie były ananasy????
Miesiąc później. Fan mocnych używek podchodzi do znanego dilera na ulicy i negocjuje działkę kokainy. Szybko załatwia sprawę i zadowolony odchodzi. Nie wierzy, że tak tanio się udało kupić, ale zadowolony stwierdza:
– Jakaś promocja na black friday, czy coś…

Felieton: Wojciech P. Knapik

Zobacz także: