Great Western Trail na polskim rynku doczekał się zarówno pierwszej, jak i drugiej edycji za sprawą nieistniejącego już wydawnictwa Lacerta. Obecnie prawo do wydania GWT przejęło gdańskie wydawnictwo Rebel, dzięki któremu w lutym fani wypasania bydła mogli cieszyć się nowym, samodzielnym tytułem tej serii – Great Western Trail: Argentyna.

Nowe wydanie GWT stoi na dość wysokim poziomie. Wewnątrz znajdują się m.in.: główna plansza, dwuwarstwowe planszetki graczy, karty, tekturowe znaczniki i drewniane dyski wraz z pionkami. Insert jest dobrze przemyślany, lecz po zapakowaniu tekturowych kafelków do woreczków miałem problem z odpowiednim ułożeniem ich we wskazanym miejscu, więc część plansz wylądowała na wierzchu komponentów – dzięki temu dociskają planszę główną i reszta nie przemieszcza się. W przeciwnym wypadku należałoby pod insert włożyć puste tekturowe wypraski, ale ostatecznie wieko jest ładnie domknięte. Swoją drogą, czasem również warto zajrzeć pod wypraskę przy rozpakowywaniu nowej gry – w moim przypadku spora część elementów właśnie tam się znajdowała i na szczęście udało mi się to odkryć przed napisaniem do wydawcy z informacją o brakach. Jeżeli chodzi o wygląd, to według mnie najciekawszym elementem są drewniane meple z nałożonymi plastikowymi kapeluszami w kolorze graczy – dodają klimatu, no i oczywiście jestem wielkim fanem dwuwarstwowych planszetek.

Przechodząc do rozgrywki, GWT Argentyna nie należy do najłatwiejszych tytułów, zwłaszcza jeżeli chodzi o przebrnięcie przez liczbę opisanych w instrukcji akcji. Sama instrukcja jest obszernie wypełniona tekstem, a jej lektura może początkowo zniechęcić, lecz w miarę postępu okazuje się, że rozgrywka jest dość prosta, a wspomniane akcje łatwe do zapamiętania. Na turę gracza składają się trzy fazy: ruch, wykonanie akcji pola, na których zatrzymał się pion gracza oraz uzupełnienie kart na ręce. Warto wspomnieć, że sama akcja ruchu jest ważna ze względu na wybór trasy – na planszy mamy wiele rozgałęzień, które dają możliwość wykonania innych akcji, a w miarę postępów w grze na naszej trasie będą pojawiać się nowe pola, czy to rolnicy potrzebujący pomocy, czy też budynki nasze i innych graczy.

Jak przystało na grę euro, GWT ma wiele sposobów na zdobywanie punktów. Grając, dobrze byłoby prowadzić zrównoważony rozwój swojej planszy – dbać o zakup robotników pomagających przy lepszym i tańszym zakupie bydła, szybszym przemieszczaniu pociągu, zdobywaniu większej ilości zboża czy pozwalających na budowę budynków z ciekawszymi akcjami pola. Niestety nie na wszystko wystarczy peso, a każde przebycie drogi z punktu startowego do Buenos Aires staje się trudniejsze w miarę rozwoju planszy. Myślę, że najważniejsze jest dbanie o liczbę dobrych kart w talii, czyli umiejętne pozbywanie się krów o niskich wartościach oraz o rozbudowywanie stacji kolejowych w celu pozyskania stałych bonusów.

GWT Argentyna przewidziana jest na maksymalnie cztery osoby, z możliwością zagrania całej partii solo. W moim przypadku były to głównie rozgrywki dwuosobowe i tutaj gra całkiem dobrze się sprawdzała – można było skupić się na swoim rozwoju i łatwo kontrolować czas gry – ten jest uzależniony od liczby uruchomień akcji w Buenos Aires, ponieważ dokładanie nowych robotników w ramach tych akcji do rynku pracy powoduje przesunięcie żetonu rynku pracy, a ten z kolei wskazuje, kiedy gra dobiegnie końca. Jedynym mankamentem przy grze z mniejszą liczbą graczy było systematyczne wybieranie dróg bez rolników, co pozwalało na unikanie uiszczania obowiązkowej opłaty, bo przy korzystaniu z akcji, polegających na pomocy wybranym rolnikom, gracz mógł zdobyć mniej peso. W całej mechanice jeszcze jeden element bardzo przypadł mi do gustu – możliwość rozwoju swojej planszy. Podczas rozbudowy stacji kolejowych, załadunku krów na statki czy zajmowaniu nabrzeży w trzech europejskich miastach, należy użyć jednego wybranego dysku ze swojej planszy. Ta czynność pozwala m.in. na odblokowanie nowych akcji, zwiększenie siły, punktów ruchu czy liczby kart na ręce.

Niewątpliwie GWT jest jednym z tych tytułów, którymi warto się zainteresować, zwłaszcza w najnowszej wersji Argentyna.

Artykuł powstał przy współpracy z wydawnictwem Rebel.

Radosław Kałuża
Galeria: HarcMepel

Zobacz także: