Awans na kapitana nie zdarza się tak często, chociaż w tym przypadku trwało to zaledwie trzy miesiące…a i przydzielony ci statek już swoje przeszedł, więc trzeba zacząć od kilku drobnych napraw. Na szczęście załoga jest pełna zapału, więc pora wyruszyć w nieznane, aby odkrywać nowe planety w „mundurach”, jednoznacznie nawiązujących do Star Trek’a.

Gwiezdna Flota to najnowsza gra od Czech Games Edition, która na polskim rynku ukazała się dzięki gdańskiemu wydawnictwu Rebel. Patrząc na okładkę i komponenty nie mogę pozbyć się wrażenia, że już gdzieś to widziałem, zatem eksploracja kosmosu na własnym USS Enterprise? Jak najbardziej! Ale najpierw trochę o wykonaniu.

Gra ma swoje lepsze i słabsze strony. Niewątpliwie do plusów należy zarówno grafika, jak i instrukcja. Kolory świetnie się komponują z tematyką, a ilustracje na kartach nawiązują do popkultury, co bardzo cieszy fana gatunku. Poza czytelną planszą i trzema planszetkami planet, dostajemy plansze okrętów z wycięciami na poszczególne elementy. Możemy spokojnie poukładać rzeczy w ładowni (lub znaczniki uszkodzeń), pierścienie potrzebne do awansów załogi, karty misji czy samych członków wyprawy – Ci z kolei w przemyślany sposób będą tworzyć kolejkę do sali odpraw, z której kapitan może przydzielać ich do konkretnych zadań. Po planszy poruszamy się tekturowymi okrętami, a całości dopełniają plastikowe figurki załogi oraz android. Załoga występuje w czterech kolorach i różnych pozach, z czego pozy nie mają na nic wpływu, choć niektórzy przypominają wolkanów. Przejdę zatem do tych słabszych stron. Poza brakiem wypraski, którą chyba ciężko znaleźć w grach od CGE, martwi mnie grubość kart i grubość tektury, z której zrobione jest pudełko, ale za to instrukcja pozostawia dobre wrażenie.

Instrukcja do Gwiezdnej Floty posiada wiele grafik, zasady są opisane w bardzo przystępny sposób i łatwo jest odnaleźć jakiś szczegół podczas tłumaczenia gry – ale najlepsze są wycinki z dziennika kapitańskiego, np. o salwie z Ni’ańskiego statku czy nowych technologiach w formie ekspresu do kawy. Gdyby jednak były jakieś problemy z zapamiętaniem zasad lub znaczenia symboli, to na ratunek przychodzą karty pomocy.

Rozgrywka w Gwiezdną Flotę skupia się na wykonaniu jednej z dwóch akcji: przydzielenia członka załogi do konkretnego pomieszczenia na statku lub wysłania go do wypełnienia misji. Jeżeli zabraknie nam członków załogi, to taki gracz musi spasować i czekać na nową rundę. Cała rozgrywka trwa cztery rundy, po czym następuje zliczenie punktów. Z początku rozgrywka może się wydawać krótka i mało ekscytująca, ponieważ w pierwszej rundzie mamy do dyspozycji tylko czterech członków załogi, pełno uszkodzeń i brak technologii. W miarę postępu gry i rozwoju technologii będziemy mogli jednym członkiem załogi wykonać kilka akcji. Dużo daje awansowanie chorążego na komandora lub przekwalifikowanie, czyli zamiana na inny kolor. Kolory pionków mają wpływ na wybrane pokoje z akcjami i na profity przy wykonywania misji, więc trzeba uważnie dobierać członków załogi do konkretnych działań.

Gdzie w tym wszystkim są androidy? Można je stosować jak jokera przy wykonywaniu misji. Sama misja może zostać wykonana nawet bez przydzielenia ludzi w odpowiednich kolorach, ale wiąże się to z brakiem dodatkowych bonusów. Poza wykonywaniem misji, naszym zadaniem będzie walka z kosmicznymi piratami, a także dbanie o stosunki dyplomatyczne z trzema frakcjami – tym odpowiadają trzy osobne plansze planet.

Gwiezdna Flota należy do tych gier, które trochę mnie irytują, mianowicie im bliżej końca, tym więcej możliwości rozwoju, i jak już uda się uzbierać odpowiednią liczbę medali do awansu lub pozyskać niesamowite technologie, to rozgrywka nagle się kończy. Z drugiej strony jest to również plusem gry, ponieważ wymaga od gracza bardziej przemyślanych ruchów, planowania walk z piratami, aby pozyskać androidy lub poświęcenia kilku bonusów z misji, aby dolecieć do dalszych zakątków mapy.

W każdym razie rozgrywka daje dużo radości, a „powstanie piratów” wprowadza mały twist do obranej wcześniej strategii – tak sam jak i posunięcia przeciwnika, a wszystko po to, by „żyć długo i pomyślnie”.

Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem Rebel.

Radosław Kałuża

Zobacz także: