Na mydło, proszek do prania, środki czystości, a także na owoce dla zdrowia i wzmocnienia odporności w czasie pandemii. Taki cel ma zbiórka pieniędzy zorganizowana przez Marię Amabilis Gliniecką, pochodzącą z Jaworzna siostrę zakonną, która prowadzi Dom Dziecka Upendo w diecezji Murang’a w centralnej Kenii.

Tam, podobnie jak w całej Afryce, koronawirus też zbiera swoje żniwo (do tej pory zaraziło się 336 osób Kenijczyków, z czego wyzdrowiało 95, a zmarło 14). Jak przekonują eksperci WHO, tylko w ciągu kilku miesięcy na Czarnym Lądzie może zachorować nawet 10 mln osób. Tymczasem afrykańska służba zdrowia kuleje, a bieda, złe warunki mieszkaniowe i sanitarne, a także ograniczony dostęp do czystej wody sprzyjają rozwojowi epidemii.

Z powodu koronawirusa kenijskie władze wprowadziły liczne obostrzenia, związane z poruszaniem się w przestrzeni publicznej. Obowiązują godzina policyjna, nakaz dezynfekcji i noszenia maseczek. Od połowy marca zamknięte są szkoły, a wierni nie uczestniczą w nabożeństwach.

– Nie przeżywamy dramatu, ale doświadczamy narastających trudności – ocenia sytuację siostra Amabilis. – Wierzymy jednak, że Pan Bóg zatroszczy się przez dobrych ludzi o nasze dzieci. Dlatego nazwaliśmy naszą zrzutkę antykryzysową. Wiemy, że tylko prosząc o pomoc, możemy ją otrzymać. Nie czekamy na moment, w którym wszystkiego nam zacznie brakować. Chcemy, by nasze dzieci żyły na tyle spokojnie, na ile to tylko możliwe – zaznacza.

upendoTo już kolejna kwesta jaworznianki organizowana na rzecz małych mieszkańców Afryki. Siostra Amabilis jest orionistką, co oznacza, że należy do zgromadzenia Sióstr Małych Misjonarek Miłosierdzia. Na misjach w Kenii przebywa już piąty rok, a od dwóch lat opiekuje się dziewczętami mieszkającymi w małej wiosce Mugoiri.

Wśród podopiecznych Upendo jest 29 osób, z czego w czasie pandemii w domu dziecka przebywa ich 23 (pozostałe dziewczęta spędzają ten okres u swoich bliskich). Najmłodsza wychowanka ma 4 lata, najstarsza 21. Prawie wszystkie zostały skierowane do placówki decyzją sądu. Każda z nich ma swoją bolesną historię. Niektóre są sierotami lub półsierotami, inne zostały porzucone lub odrzucone przez rodzinę z powodu choroby, np. AIDS. Dwie zmagają się z niepełnosprawnością intelektualną. Wśród wychowanek Upendo są również ofiary przemocy fizycznej, psychicznej czy seksualnej. Jedna z dziewcząt padła ofiarą handlu dziećmi, a dwie inne sekt religijnych.

– Każda z nich kryje w sercu pewną tajemnicę, bolesny sekret, ukrytą ranę – podkreśla misjonarka i dodaje, że w przypadku niektórych dzieci nie ma nawet danych, skąd pochodzą i kiedy się urodziły. – Tak naprawdę ich historia zaczyna być pisana niejako na nowo w momencie, gdy trafiają do Upendo. To słowo w języku suahili oznacza miłość – dodaje.

Wszystko, czym dysponuje dom dziecka, pochodzi od dobrych ludzi. Placówka nie otrzymuje dotacji i nie ma stałego źródła utrzymania. Nie jest też związana z żadną fundacją. Siostra Amabilis przez wiele miesięcy opiekowała się dziećmi praktycznie sama. Jeszcze do niedawna miała do pomocy jedynie kucharkę, która nie umie ani czytać, ani pisać, a po angielsku zna tylko kilka słów. Na szczęście podczas pandemii swoje wsparcie zaoferowało dwóch wolontariuszy.

– Póki co nie cierpimy głodu, dzieci są zadbane, zdrowe, czyste. Jednak z każdym dniem przedłużającej się izolacji wzrasta ryzyko niemożności zaspokojenia potrzeb naszych wychowanek i utrzymania domu. Bogu dzięki, żyjemy na wsi, jest więc miejsce do pracy i zabawy, nauki i rekreacji. Staramy się żyć i cieszyć każdym dniem. Wspieramy nasze wychowanki, jesteśmy z nimi i dla nich. Nasze codzienne życie zależy jednak od dobrych ludzi. Ufamy, że także wśród jaworznian znajdą się osoby chętne do wsparcia naszego Upendo – apeluje orionistka.

Zbiórka pieniędzy odbywa się na portalu zrzutka.pl –  “Upendo Childrens Home – Kenya”.

Pomagają z całych sił

siostra Amabilis

Siostra Maria Amabilis Gliniecka ze swoimi podopiecznymi

W Ghanie swoją misję prowadzą m.in. Siostry Najświętszej Rodziny z Nazaretu, a wśród nich zaprzyjaźniona z naszą redakcją siostra Fides Krawczyk. Misjonarki od kilku lat prowadzą tam szkołę. Niestety z powodu koronawirusa placówka jest nieczynna.

– Jeszcze w marcu zapadła decyzja o tym, że wszystkie szkoły mają być zamknięte na miesiąc. Niestety zamknięcie szkół przedłużono, nie wskazując już jednak żadnego konkretnego terminu – informuje s. Fides.

W Ghanie edukacja jest płatna, więc wiele dzieci z niej nie korzysta. Polskie siostry martwią się więc o dzieci, które w związku z tą sytuacją sporo tracą. W trudnej sytuacji są też mieszkańcy Somalii i Sudanu Południowego, którym pomoc niesie Polska Akcja Humanitarna.

– Na naszych misjach, przy zachowaniu niezbędnych zasad bezpieczeństwa, przede wszystkim zwiększamy dostęp do wody – informuje Helena Krajewska z PAH. – Prowadzimy też dystrybucję mydła i artykułów higienicznych, a także szkolenia z higieny i informujemy, jak chronić się przed zakażeniem – wyjaśnia.

Więcej o działaniach PAH można przeczytać na www.pah.org.pl/koronawirus.

 

Tekst: Anna Zielonka-Hałczyńska, Grażyna Dębała
Foto: prywatne zbiory siostry Amabilis

Zobacz także: