O muzyce, planach na przyszłość i wizerunku nocnokachankowego metalowca rozmawiamy z muzykami zespołu Nocy Kochanek

Panowie, muzyka jak najbardziej heavy metalowa, a do niej karykaturalne i prześmiewcze teksty. Skąd pomysł, na taki rodzaj wykonywanej muzyki?
Arkadiusz Majstrak: Pomysł zrodził się oczywiście przypadkiem i był to szczęśliwy dla nas zbieg okoliczności, gdy stwierdziliśmy, że w polskim metalu jest za dużo spiny. Postanowiliśmy, że będziemy robić heavy metal w sposób lekki, przyjemny dla ogółu. Niektórzy nazwali nas disco polowcami i może nawet mają rację.

A co macie na myśli mówiąc, że nie pasując nigdzie, pasujecie wszędzie?
Robert Kazanowski: Chodzi o to, że przez to, jaką muzykę gramy, jak gdyby nie pasujemy do sceny metalowej, ale też mamy gości, np. Joanna Kołaczkowska czy Michał Wiśniewski, czy tak jak teraz w teledysku (do utworu „Wampir” przypis red.) zagrała u nas pani Ewa Gawryluk, która okazała się naszą fanką – przez to wszystko tak naprawdę możemy zagrać wszędzie. I na metalowym festiwalu, i z zespołami Ich Troje czy Feel, i to jakoś działa (śmiech).
Arkadiusz Majstrak: Na pewno jak ktoś jest od wszystkiego, to jest do niczego, więc mam nadzieję, że my…
Robert Kaznowski: Właśnie tacy jesteśmy (śmiech).

Kto zajmuje się warstwą liryczną waszych utworów?
Arkadiusz Majstrak: Teksty piszę ja wraz z Krzysztofem, który śpiewa.

Jak się czujesz jako „zdrajca metalu”?
Krzysztof Sokołowski: No dzisiaj nawet nie jest źle, w miarę się wyspałem, aczkolwiek wczoraj graliśmy w Warszawie, więc coś tam było spożywane i mogłoby być lepiej (śmiech).

Jak to wygląda po wyjściu ze szkolnych murów i zostaniu wokalistą heavy metalowej kapeli?
Krzysztof Sokołowski: Teraz już w zupełności mogę się oddać muzyce i temu, co robię z Kochankami, jakkolwiek dwuznacznie by to nie brzmiało, natomiast kiedyś rzeczywiście było tak, że przez pięć dni w tygodniu pracowałem w szkole, a później wsiadałem w busa i jechałem na koncertowy weekend, wracałem w poniedziałek z samego rana – z niedzieli na poniedziałek zazwyczaj byłem w Warszawie z powrotem – no i znowu do szkoły, i pełnić funkcję nauczyciela, oprócz tego jeszcze wychowawcy. No nie było to lekkie. Było dosyć trudno to dzielić. Natomiast było to na pewno wyzwanie, które mnie dość mocno – tak myślę – zahartowało. Tak naprawdę do dzisiaj się to odbija echem i chodzi za mną, dlatego że wielu ludzi się zastanawia i trochę dziwi, jak to jest możliwe, że gość, który w gimnazjum uczył angielskiego, a do tego był wychowawcą, podczas weekendów pełnił zgoła inną funkcję – takiego trochę dziabniętego Kochanka i zdrajcy metalu zarazem (śmiech). Nie ukrywam, że z rozrzewnieniem wracam do tamtych czasów.

Jak na Twoją karierę sceniczną reagowali uczniowie?
Krzysztof Sokołowski: Wbrew pozorom wydaje mi się, że to właśnie sprawiało, że mieli do mnie jakiś większy szacunek i, mam nadzieję, że byłem dla nich jakimś autorytetem. Chyba tak naprawdę miałem dzięki temu trochę łatwiej, dlatego że – przynajmniej ja odnosiłem takie wrażenie – oni chcieli się też trochę pochwalić i mi zaimponować, co raczej nie było spotykane u innych nauczycieli.

Jakie plany na przyszłość? Możemy się spodziewać kolejnej płyty Nocnego Kochanka?
Arkadiusz Majstrak: Oczywiście! Ale nie mogę powiedzieć kiedy, ponieważ sami jeszcze tego nie wiemy (śmiech).

Nagraliście „Stosunki międzynarodowe” – płytę z coverami najpopularniejszych metalowych kapel. Planujecie jeszcze coś coverowego, czy raczej stawiacie na swoje kompozycje?
Arkadiusz Majstrak: „Stosunki międzynarodowe” były można powiedzieć – wyjątkowe i raczej nie powtórzymy coverów w takiej formie, chociaż to jest nasze stanowisko na chwilę obecną. Nie myślimy o coverach, raczej skupimy się na swojej twórczości.
Robert Kazanowski: Chyba że przyjdzie nam coś głupiego do głowy, to wtedy kto wie, ale nie planujemy.
Arkadiusz Majstrak: „Stosunki międzynarodowe” to była płyta, która troszeczkę zrodziła się poprzez sytuację panującą w kraju i na świecie, było to spowodowane pandemią i tym, że nie mogliśmy grać. Nie chcieliśmy wtedy wydawać swojej autorskiej płyty, właśnie przez to, że byliśmy zablokowani koncertowo i jakby bez sensu było robienie płyty, której nie możemy promować, więc w takim wypadku wydaliśmy covery, które nie są stricte naszymi numerami, a jednak była to jakaś świeżość w zespole i coś się działo w tych nieprzyjemnych czasach.

A jakie plany na karierę solową? Bo chyba coś się szykuje…
Krzysztof Sokołowski: No coś tam się szykuje. Już większość numerów tak naprawdę nagrałem. Robię to w tak zwanym „międzyczasie”, bo Nocny Kochanek jest mocno wymagającym tworem, zespołem, i nie jest lekko nagrać w ogóle coś poza nim, bo jeśli akurat nie mamy koncertów, to przygotowujemy się na kolejne koncerty, albo mamy jakieś spotkania, wywiady i tak dalej, natomiast na tyle, na ile mam czas, to jeżdżę do studia i tak jak powiedziałem – już zarejestrowałem większość numerów, tak że mam nadzieję, że na początku przyszłego roku płyta Krzyśka Sokołowskiego się ukaże i trzymam za niego kciuki.

A jak się przedstawia wizerunek metala widzianego przez was? Jak się prezentuje metal oczami Nocnego Kochanka?
Krzysztof Sokołowski: No właśnie tutaj trzeba by było jakoś rozgraniczyć tych heavy metalowców na takich prawdziwych i takich jak my (śmiech), bo my trochę jesteśmy podrabiańcy. To znaczy – całe życie słuchaliśmy i słuchamy muzyki heavy metalowej, natomiast w pewnym momencie spojrzeliśmy na to z boku, z dystansem i zaczęliśmy się właściwie naśmiewać z samych siebie, zaczęliśmy wyciągać te przywary i takie charakterystyczne cechy „prawdziwych metalowców”, a w końcu sami ścięliśmy włosy i zaczęliśmy się mniej metalowo ubierać niż taki stereotypowy heavy metalowiec. Więc tak jak powiedziałem – jest prawdziwy heavy metalowiec i jest taki… nocnokochankowy metalowiec.

Wolicie grać w klubach czy jednak w plenerze? Jest różnica?
Robert Kazanowski: Zupełnie inny klimat jest na plenerach i zupełnie inny w klubach. Kluby są bardziej prywatne, kameralne, ludzie są dużo bliżej. Atmosfera jest bardziej rodzinna. Czasami na plenerach ludzie są dużo dalej od sceny, ale prawda jest taka, że jak gramy plenery, to tęsknimy za klubami, a jak gramy w klubach, to tęsknimy za plenerami, więc właściwie trudno powiedzieć. Po prostu lubimy grać i to nam sprawia frajdę.

Dziękuję za rozmowę.

Monika Kuś

Grupa heavymetalowa na scenie podczas Dni Jaworzna 2023 | fot. Andrzej Pokuta

Zobacz także: