Wydawcy gier planszowych przyzwyczaili nas do tytułów, których fabuła czerpie garściami z gier komputerowych, książek czy komiksów. Warto tutaj wspomnieć chociażby o serii gier w uniwersum DIUNY Herberta, niezliczonych tytułów, korzystających z bogactwa umysłu Lovecrafta, czy właśnie bohaterach z uniwersum Marvela lub DC. Tym razem, dzięki wydawnictwu Egmont Polska, kompletując drużynę superbohaterów, wyruszymy na ratunek Batmanowi, mierząc się z Barbatosem i Batmanem, Który się Śmieje. No to zaczynamy!

Nie ukrywam, że największą radość z rozgrywki będą mieć gracze, którzy śledzą uniwersum DC. I choć wciąż sięgam po nowe filmy i seriale, to moja znajomość większości złoczyńców, z którymi walczą Batman i jego ekipa, zatrzymała się na etapie lat 90. Uważam jednak, że grafiki w grze Batman Metal są niesamowite, a nieznajomość kilku postaci w niczym nie umniejsza radości z rozgrywki. Co do samego wykonania, karty z dopiskiem METAL zostały dodatkowo uszlachetnione, co niewątpliwie cieszy oko podczas posiadania ich na ręce. Plusem jest także wypraska, w której jest jeszcze sporo miejsca na kolejne karty z dodatków.

Przejdźmy do rozgrywki. Batman Metal to gra deck-buldingowa, czyli gracze będą zagrywać karty z ręki, aby kupić kolejne karty z rynku, odrzucić słabe karty i tworzyć lepsze kombinacje akcji. Przed rozpoczęciem gry należy ustawić osobne stosy kart: słabości, wyłomu, superbohaterów, superłotrów, Batmana, Który się Śmieje z umieszczoną pod nim kartą Batmana, a także talię główną, tworzącą rynek kart. Po rozdaniu kart startowych, wylosowaniu karty superbohatera i wyłożeniu pięciu kart rynku, gracze mogą rozpocząć rozgrywkę. Jak widać, przygotowanie jest bardzo szybkie, a przegródki w wyprasce pomagają całą sprawę przyspieszyć. W swojej turze gracz dobiera pięć kart na rękę i zagrywa w dowolnej kolejności. Dzięki temu może uzbierać punkty mocy potrzebne do zakupu karty lub pokonania superłotra. Warto wspomnieć, że gracze nie walczą tutaj ze sobą, a starają się zebrać jak najwięcej punktów zwycięstwa, zanim zostanie pokonany Barbatos lub wyczerpie się talia główna. Nie znaczy to, że nie wpływamy swoimi działaniami na innych graczy. Służy do tego m.in. akcja ataku, której działanie zawsze opisane jest na zagrywanej karcie.

Bardzo ciekawym rozwiązaniem w grze są karty słabości, których nie można kupić, a jedynie otrzymać na skutek działań innych kart. Karty słabości należy zagrać jako pierwsze w swojej turze, a kontrolowanie dwóch z nich powoduje uwięzienie posiadanego superbohatera przez Batmana, Który się Śmieje. Dodatkowo jedna z tych kart pozostaje z nami do samego końca i obniża o jeden sumę punktów zwycięstwa. Oczywiście uwięzionych superbohaterów można uratować, ale żeby to zrobić, trzeba pokonać superłotra o koszcie 13 lub mniejszym.

Pomimo że gra na samym początku głównie sprowadza się do ciągłego kupowania słabszych kart z rynku i tasowania swojej talii, to z biegiem rozgrywki właściwości zakupionych kart pozwalają naprawdę cieszyć się grą. Jest to w zasadzie wspólna cecha gier deck-buldingowych.

Przyjdzie jednak czas, kiedy wkradnie się nuda z powodu małej ilości superłotrów. Co wtedy? Gracze mogą sięgnąć po jeden z wcześniejszych dodatków (warty polecenia jest Kryzys i Strażnicy) lub po nowy dodatek crossover – Batman Ninja, który został wydany wraz z grą Batman Metal w ubiegłym roku. Tym razem Batman w towarzystwie m.in. Robina i Catwoman, przenoszą się do feudalnej Japonii, gdzie będą walczyć z klasycznymi łotrami, takimi jak m.in. Joker, Pingwin czy Two Face. Po ich pokonaniu pozostaje stoczyć walkę z megazamkiem i po sprawie. Dodatek został oparty na serialu animowanym pod tym samym tytułem i choć jestem fanem kultury Kraju Kwitnącej Wiśni, to jednak najlepiej bawiłem się przy podstawowej wersji gry. Grę Batman Ninja DC można łączyć z dowolną grą podstawową z serii DC Deck-Bulding Game, czyli z Pojedynkiem Superbohaterów DC oraz Wiecznym Złem DC.

Radosław Kałuża | HKG Gildia

Zobacz także: