Klaudia Zielińska działa na rzecz bezpańskich zwierząt, Daniel Markiewicz pasjonuje się m.in. kwestiami bezpieczeństwa publicznego, uprawia sport, doskonali techniki interwencji i samoobrony. Z kolei Szymon Drożyński przez wiele lat spełniał się jako ratownik medyczny. Jest też wielkim miłośnikiem lotnictwa. Co łączy te trzy osoby? Cała trójka pracuje w Straży Miejskiej w Jaworznie. Każde z nich swoje pasje wykorzystuje podczas służby naszemu miastu i jego mieszkańcom.

Zwierzaki pod dobrą opieką

Miłość do zwierząt pani Klaudia przejawiała od dzieciństwa i krzywda braci mniejszych dotykała ją do głębi. Nic więc dziwnego, że w domu ma cały zwierzyniec. Trzy psy, dwa koty i świnkę morską.

– Najpierw był Kituś. Gdy byłam dzieckiem, znalazłam go przed klatką. Dziś ma 14 lat – wyjaśnia strażniczka.

Niedługo potem na swojej drodze spotkała Ferdynanda. Pani Klaudia uratowała mu życie.

– To było podczas wakacji. Jechaliśmy samochodem przez las. Nagle, w jednym z rowów, zobaczyłam psa, który chce wydostać się z foliowego worka. Ponad dwie godziny zajęło mi choć minimalne oswojenie tego przerażonego stworzenia. Ferdek był w strasznym stanie, zapchlony, zarobaczony, z kleszczami wbitymi dosłownie wszędzie, a do tego wychudzony i ze śladami przemocy – opisuje jaworznianka. – Stał się członkiem naszej rodziny. Mieszka ze mną już 11 lat i jest super psem. Ale do tej pory nie ufa ludziom, zwłaszcza pijanym mężczyznom. Kim musiał być jego były właściciel, skoro Ferdek wciąż reaguje agresywnie na widok niektórych osób? – pyta strażniczka.

Po Ferdynandzie do zwierzyńca pani Klaudii dołączyła kotka Kitusia, odłowiona przy przedszkolu na Osiedlu Stałym.

– Miała być tylko na chwilę, a mieszka ze mną do dzisiaj – przyznaje właścicielka kota. – Na końcu pojawiły się Dinusia i Tosia. To psiaki również z interwencji. Szczeniaki błądziły ze swoją matką po ulicy – wspomina strażniczka. Jak przyznaje, jej mieszkanie pełni też rolę domu tymczasowego dla bezpańskich czworonogów.

Klaudia Zielińska w Straży Miejskiej pracuje od około 3 lat. Skończyła naukę na kierunku ochrony osób i mienia. W jaworznickiej komendzie zajmuje się sprawami m.in. ruchu drogowego, wraków samochodów i właśnie problemem bezpańskich zwierząt.

– Wspólne wyjazdy z członkami jaworznickiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami na interwencje dotyczące złych warunków bytowych zwierząt sprawiły, że prezes Urszula Windys zaproponowała mi, abym i ja dołączyła do stowarzyszenia. Zauważyła, że mam do tego smykałkę. Zgodziłam się. Teraz staram się pomagać zwierzakom, zarówno w pracy, jak i w czasie wolnym, jako inspektor TOZ-u – uśmiecha się jaworznianka. – Na służbie pomagam jednak w inny sposób, niż gdy działam z ramienia organizacji, poza godzinami pracy. Niemniej obie te sfery, bycie strażnikiem i instruktorem, przenikają się. Jako strażnikowi przysługują mi jednak uprawnienia, których nie posiadają społecznicy. Na przykład, gdy jestem na służbie, mam prawo wejść na posesję, skontrolować warunki bytowe zwierząt, np. czy mają wymagane szczepienia, czy łańcuch nie jest za krótki albo czy buda jest ocieplona. Jako inspektor TOZ-u mogę z kolei dostarczyć zwierzętom karmę, koce, łańcuch odpowiedniej długości, wspomóc właściciela czworonoga, gdy nie stać go na poprawę warunków życiowych psiaka – wymienia.

Cieszy się, że ma wpływ na to, że los zwierząt zmienia się na lepsze. Jak przekonuje, zwierzaki same nie obronią się przed wyrządzaną im krzywdą. Dlatego to my, ludzie, musimy reagować.

– Staram się, jak mogę. Wiadomo, że nie uratuję całego zwierzęcego świata, ale mogę pomóc choćby niektórym zwierzętom, by mogły godnie żyć do końca swoich dni – stwierdza.

Od ratownika do strażnika

Zanim Szymon Drożyński został strażnikiem, najpierw pracował w pogotowiu. Jako ratownik medyczny uratował niejedno życie. Ale po latach pracy w karetce postanowił „wyhamować”.
– To długa historia, która ma swój początek w Stanach Zjednoczonych, gdzie spędziłem prawie sześć lat. Tam pracowałem i uczyłem się. Wśród znajomych miałem ratowników medycznych. Myślę, że to obudziło we mnie potrzebę pomocy innym. Pomyślałem, że to właśnie jest moja życiowa droga, która stała się też moją największą pasją – opowiada strażnik.
Pan Szymon jeszcze w USA skończył collage i rozpoczął studia na kierunku ratownictwo medyczne. Jednak z powodów rodzinnych musiał wrócić do Polski. Z nauki jednak nie zrezygnował. Choć się wahał, dojrzał do decyzji o zdobyciu uprawnień.

– I w końcu zostałem ratownikiem medycznym – stwierdza.

Jak przyznaje, najtrudniejsza w pracy w karetce pogotowia była krzywda najmłodszych.

– Widok cierpiącego dziecka pozostaje w pamięci na długo, zwłaszcza gdy nie udało się nam go uratować – mówi z przejęciem.

Pełna napięcia i trudnych sytuacji praca skłoniła pana Szymona do zmiany swojej życiowej drogi. Postanowił nieco „zwolnić”, zwłaszcza że jednocześnie pracował w szkole nauki jazdy (jest licencjonowanym instruktorem i wykładowcą). Pewnego dnia znalazł w Biuletynie Informacji Publicznej informację o naborze do Straży Miejskiej w Jaworznie.

– Pomyślałem, że to może być fajna przygoda. Myliłem się jednak, gdy myślałem, że to będzie takie swoiste „wyhamowanie” – żartuje strażnik. – Mimo to jestem bardzo zadowolony z aktualnego zajęcia. Wciąż mogę służyć ludziom, a to jest najważniejsze. Taką mam wewnętrzną potrzebę, by dawać coś od siebie innym – zaznacza.

Pracę w jaworznickiej SM zaczął sześć lat temu. Miał wtedy 38 lat.

– To dość późno jak na strażnika miejskiego. Do straży wstępują bowiem zazwyczaj dwudziestokilkulatkowie. Na rozmowie kwalifikacyjnej zostałem nawet zapytany o to, czy mój wiek nie będzie przeszkadzał w rozpoczęciu pracy na stanowisku strażnika – uśmiecha się. – Co ciekawe, obecnie do SM zgłasza się wielu 40-latków – kwituje.

Doświadczenie, zdobyte w ratownictwie medycznym, pan Szymon wykorzystuje teraz w pracy strażnika. To on odpowiada za wyposażenie m.in. strażniczych apteczek. Prowadzi też szkolenia w zakresie pierwszej pomocy. Jest także członkiem Komisji ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i zajmuje się ruchem drogowym. W tym zakresie wykorzystuje doświadczenie, zdobyte w pracy instruktora nauki jazdy.

Marzy też o tym, by przesiąść się z czterech kółek… za stery samolotu. Jest bowiem miłośnikiem lotnictwa, od pasażerskiego poczynając, na wojskowym kończąc. Najbardziej fascynują go myśliwce, szczególnie MIGi-29. Stara się nie opuszczać żadnych ważniejszych pokazów lotniczych w Polsce, a także u naszych sąsiadów.

Strzeże bezpieczeństwa

Daniel Markiewicz jest strażnikiem od 14,5 roku. Najpierw, przez 9 lat, pracował w Straży Miejskiej w Sosnowcu. W jaworznickiej służy od ponad 5. Jednak zanim zdecydował się na służbę w SM, sporo wcześniej podjął pracę w sektorze bezpieczeństwa publicznego, z którym jest związany do tej pory. Jest specjalistą ds. ochrony osobistej, wykwalifikowanym pracownikiem służby porządkowej i ochrony fizycznej osób i mienia z wpisem na listę w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Katowicach.

– W prywatnym sektorze zabezpieczyłem kilkaset imprez masowych, wydarzeń sportowych, kulturalnych, koncertów i eventów, w tym mistrzostwa Polski, Europy i świata w różnych dyscyplinach sportowych – wymienia pan Daniel. – Zdobyte doświadczenie w bezpośrednim kontakcie z ludźmi, widzami, uczestnikami wydarzeń, pozwala mi łatwiej rozpoznawać zagrożenia, związane z zachowaniem się jednostek i tłumów. Wiele razy musiałem pod presją czasu podejmować decyzje, które miały wpływ na bezpieczeństwo wielu osób. Te umiejętności pomagają mi również w służbie w Straży Miejskiej – przyznaje strażnik.

Od dzieciństwa jest też wielkim miłośnikiem sportu. Najpierw trenował akrobatykę sportową, m.in. pod okiem jedynego w tej dyscyplinie polskiego mistrza świata, Henryka Środnickiego. Później był kickboxing, a następnie studia licencjackie o specjalności pedagogika resocjalizacyjna z wychowaniem fizycznym i podyplomowe na kierunku negocjator służb mundurowych.

To jednak nie koniec zainteresowań pana Daniela. Strażnik od ponad 15 lat szlifuje swoje umiejętności w samoobronie. Interesuje się walką wręcz w terenie miejskim i wciąż się szkoli w taktykach i technikach interwencji. Trenował m.in. pod okiem majora Arkadiusza Kupsa, twórcy bojowego systemu walki kontaktowej Combat 56, i Macieja Ustarbowskiego, byłego oficera Biura Ochrony Rządu, jednego z głównych szkoleniowców tej formacji.

Swoim doświadczeniem chce podzielić się z innymi, prowadząc bezpłatne kursy samoobrony dla mieszkanek Jaworzna i przekazując mieszkańcom wskazówki, jak bezpiecznie poruszać się po mieście, w komunikacji, po zmroku.

– Mam nadzieję, że niebawem zrealizuję te plany – przyznaje.

Pan Daniel jest też kolekcjonerem. Zbiera naszywki straży miejskich z całej Polski. Ma już pokaźną kolekcję, ale jeszcze sporo mu brakuje. Strażnik prowadzi także internetowy fanpage, na którym pokazuje pracę swoich kolegów po fachu z całej Polski. Udowadnia, że służba w straży miejskiej to coś więcej, niż tylko wlepianie mandatów na targowisku czy zakładanie blokad na koła źle zaparkowanych samochodów.

Różnorodność też na służbie

– Cieszę się, że pracują u nas ludzie z pasją, którzy swoje doświadczenie i kwalifikacje wykorzystują również na służbie – zaznacza Artur Zięba, komendant Straży Miejskiej w Jaworznie. – Rozmaite zainteresowania naszych pracowników świetnie wpisują się w różnorodność zadań straży miejskiej. Bo również ona jest mieszanką kompetencji i zadań, które strażnicy realizują na rzecz miasta, zajmują się szeroką gamą problemów, które starają się rozwiązać, niosąc pomoc mieszkańcom – podkreśla.

W jaworznickiej SM pracuje 28 osób, dwie wykonują obowiązki administracyjne. Pozostali pracownicy są strażnikami, w terenie, na trzy zmiany, pracuje 16 z nich. Niebawem dołączą dwie nowe osoby. Nabór jest w toku. Przyjmowanie dokumentów dobiegło już końca. Teraz odbędzie się ich analiza pod względem merytorycznym.

Anna Zielonka-Hałczyńska

Strażnicy z pasją na służbie w jaworznickiej komendzie Straży Miejskiej | fot. Anna Zielonka-Hałczyńska

Zobacz także: