Jaworznianin Artur Padewski po górskich ścieżkach przebiegł 377 km w niecałe 76 godzin. Ten wynik zapewnił mu 3 miejsce na podium górskiego ultramaratonu – Bieg Kreta. To obecnie najdłuższy bieg w Polsce, na którym rozgrywane są zawody.

– To był mój debiut w tych zawodach, tworzonych przez ludzi z pasją i sercem. Z roku na rok wyzwanie zyskuje coraz większe uznanie i aplikują tam najlepsi w rankingu biegacze – opowiada Artur Padewski.

Na dystans Hardcore 377, w którym jaworznianin miał okazję wystartować, wybierana jest tylko dziesiątka biegaczy spośród wszystkich zapisanych zawodników. – Wyłaniana jest ona na podstawie specjalnego rankingu biegaczy górskich – wyjaśnia pan Artur.

Trasa Biegu Kreta przecina wiele pasm górskich w Sudetach, tworząc Trójkąt Sudecki. Biegacze zdobyli: Ślężę, Śnieżkę, Śnieżnik i jeszcze raz Ślężę.

Jaworznianin przed każdym trudniejszym biegiem przeprowadza rekonesans trasy. Tak też było i tym razem. Pan Artur zaczął biegać w tych terenach już półtora miesiąca przed zawodami. – Co tydzień robiłem wycieczki biegowe od 50 do 70 km, poznając przy tym topografię terenu – zdradza sportowiec.

Jego zdaniem, wyzwanie było naprawdę trudne. Zawodnicy musieli uważać, by nie zbłądzić na trasie, gdyż nie była ona oznaczona i wiodła szlakami turystycznymi. Biegaczom nie sprzyjały też warunki atmosferyczne. – Było bardzo zimno, a dodatkowo przez dwa dni nieustannie padał deszcz. Wszędzie było dużo błota, a ścieżkami płynął strumień wody. W trzecią noc z kolei mgła ograniczała nam widoczność i nawet z włączoną czołówką było nam trudno się poruszać – wspomina jaworznianin.

W Górach Złotych, Bardzkich i Sowich biegacze napotkali setki połamanych po zimie drzew, które trzeba było omijać. – Wytrącało nas to z rytmu biegu, zwłaszcza nocą. To najtrudniejsze warunki, w jakich biegłem do tej pory – opowiada Artur Padewski.

Na trasie zawodnicy robili sobie krótkie drzemki regeneracyjne. Biegaczowi z Jaworzna na trasie zdarzyło się też przespać 9 minut w lesie czy 18 minut w bagażniku samochodu organizatora. – Porządnie wyspałem się tylko raz w Polanicy Zdrój, mniej więcej w połowie trasy. Regeneracja zajęła mi około 6 godzin – wspomina jaworznicki biegacz.

To nie jedyny sukces jaworznickiego biegacza. Artur Padewski startuje w biegach organizowanych w całej Polsce, zwłaszcza w górskich. Świetnie poradził sobie m.in. w wyzwaniu „But Challenge 2021”, w którym do pokonania było 330 km w 85 godzin. Jaworznianin wybiegał sobie wtedy drugie miejsce. W ubiegłym roku spróbował też swych sił w wyzwaniu na Głównym Szlaku Beskidzkim, który pokonał jako trzeci zawodnik w historii. Jaworznianin przebiegł 500 km w 98 godzin i 40 minut.

Dla biegacza z Jaworzna to dopiero początek sezonu. W czerwcu wystartuje w Stumilaku, czyli biegu na dystansie 180 km z Zawoi do Szczyrku. Czekają go tam przewyższenia o wysokości 10 tys. metrów. – To będzie próba przed tym, co czeka mnie 1 września w Chamonix. Tam na największym festiwalu biegowym na świecie pobiegnę w Ultra Trail du Mont Blanc na koronnym dystansie 160 km z przewyższeniami o wysokości 10 tys. metrów. Wystartuje w nim jeszcze kilku biegaczy z naszego miasta – zdradza Artur Padewski.

Natalia Czeleń

Artur Padewski mierzył się na trasie z czasem, zmęczeniem i trudnymi warunkami atmosferycznymi | fot. Agnieszka Rygalik

Zobacz także: