Mam olbrzymie kłopoty, aby doprosić się radnych opozycji, by brali aktywny udział w pracach Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej. Bywają trudności ze skompletowaniem zespołów do rozpatrzenia skarg mieszkańców czy przeprowadzania kontroli w urzędzie lub jednostkach podległych – mówi radny Dawid Domagalski, przewodniczący Komisji Rewizyjnej jaworznickiej Rady Miejskiej. Jest jeden wyjątek: zagadnienia promocji i informacji. To główny obszar zainteresowania opozycji – dodaje.

Promocja na cenzurowanym

Komunikacja i umiejętność dotarcia do odbiorców z informacją ma dla funkcjonowania każdej organizacji pierwszorzędne znaczenie. Dotyczy to również samorządu. Jest to na tyle ważne, że nawet w Ustawie o samorządzie gminnym jako jedno z zadań wpisano promocję samorządu oraz informowanie mieszkańców o jego działalności. W każdym samorządzie znajdziemy zatem odpowiednie biuro lub wydział, które tymi zadaniami się zajmuje i dysponuje pewną kwotą z budżetu na ich wykonanie.

Jaworzniccy radni opozycyjni nigdy nie usiłowali badać wydatków na przykład Wydziału Inwestycji Miejskich UM, który obraca dziesiątkami milionów złotych (w tym środkami unijnymi) na inwestycje. Nigdy nie wykazywali większego zainteresowania działalnością Wydziału Obrotu Nieruchomościami UM, który zbywa działki gminne lub nabywa działki na rzecz miasta – to też bywają transakcje sporej wartości.

Zainteresowanie opozycji skupia się na Biurze Promocji i Informacji UM, którego całkowity roczny budżet wynosi średnio 400-500 tys. zł (w ubiegłym roku było to 700 tys. zł, ale tylko ze względu, iż dodano 300 tys. zł na wydatki związane z organizacją startu etapu Tour de Pologne w Jaworznie).

“Miliony na propagandę”

Opozycja jak mantrę powtarza fałszywą tezę o “grubych milionach wydawanych w Jaworznie na propagandę”. Każda pozytywna wiadomość o Jaworznie wydaje się być przez nią traktowana jako propaganda, natomiast negatywne
i często nierzetelne doniesienia tzw. “mediów niezależnych” są podnoszone do rangi prawd objawionych.

W takim ujęciu każdego jaworznianina, który przychylnie mówi o swoim mieście, można byłoby określić jako agitatora prezydenta Pawła Silberta. Radni Jaworznickiego Porozumienia Obywatelskiego fundują nam “czarno-biały” obraz i usiłują narzucić mieszkańcom podobny model walki plemiennej, jaki obserwujemy na ogólnopolskiej arenie politycznej.

Mit o “milionach na propagandę” objawia swą groteskowość, gdy sięgniemy do eksperckiego raportu “Wydatki i działania promocyjne polskich miast i regionów – edycja 2017” opracowanego przez portal marketingmiejsca.com.pl.

Stolica naszego województwa wydała w roku 2016 na promocję… 17,5 mln zł! Podobną kwotę Katowice zaplanowały też na rok 2017. W Bielsku-Białej wydatki na promocję w 2016 roku wyniosły 1,1 mln zł, w Częstochowie – 5 mln zł, w Gliwicach – 2,4 mln zł (plan na 2017 rok zakładał już 4,5 mln zł), a w Rybniku 1,1 mln zł.

Czy da się podtrzymać tezę, że Jaworzno wydaje na promocję grube miliony, gdy spostrzeżemy, iż podobną kwotę (blisko 500 tys. zł) wydaje rocznie na promocję Pszczyna? A Pszczyna jest prawie czterokrotnie mniejsza od Jaworzna!

Można bez milionów

W ramach budżetu na promocję musimy uzyskać jak najwyższą efektywność dostarczenia informacji do mieszkańców, jak najniższym kosztem. To jest podstawowy czynnik, który bierzemy pod uwagę przy wyborze ofert i realizacji przedsięwzięć – mówi Łukasz Kolarczyk, naczelnik Biura Promocji i Informacji.

Przy ogłoszeniach prasowych wybieramy oferty o najniższym koszcie dotarcia do jak największego grona czytelników. Uważam, że na tym polega gospodarne i racjonalne dysponowanie środkami publicznymi. Posiadamy też dużą umiejętność zainteresowania mediów tematami, które później słynne są w całym kraju, jak i poza nim. Organizacja konferencji branżowych w tematach e-mobility, autonomicznych pojazdów – to jeden ze sposobów pozwalających niewielkim kosztem i dużą sprawnością organizacyjną na uzyskanie ogromnego ekwiwalentu reklamowego. Pozytywne informacje o Jaworznie pojawiają się (za darmo!) w największych wydawnictwach i serwisach internetowych, podobne reklamy kosztowałyby miasto dziesiątki tysięcy złotych. Na uzyskanie takich efektów pracuje zespół moich współpracowników – podkreśla naczelnik.

Jednym z przykładów racjonalnego podejścia do wydatków promocyjnych była produkcja spotu reklamującego miasto. Produkcja jaworznickiego spotu w roku 2016 kosztowała 15 tys. zł. Dla porównania – spot wyprodukowany dla Sosnowca kosztował 100 tys. zł (całkowity koszt kampanii “Sosnowiec łączy” wyniósł blisko 140 tys. zł).

Czasami wsparcie promocji przychodzi z zupełnie nieoczekiwanych źródeł i nic nie kosztuje. Najlepszą promocję naszemu miastu zrobił chyba… rząd, który wskazał Jaworzno jako lidera elektromobilności w Polsce. Natychmiast podchwyciły to wszystkie branżowe media. Media ogólnopolskie zauważyły i rozpropagowały jaworznicką koncepcję “Wizji Zero”. Jaworzno jako miasto o najbezpieczniejszych drogach znów było na ustach całej Polski. Znakomitą promocję robią też sami mieszkańcy – najlepszym przykładem było wywalczenie przez internautów tytułu “Miasta Roku 2017” dla Jaworzna czy też dwukrotne zwycięstwo w głosowaniu internautów na “Najlepszą Przestrzeń Publiczną Województwa Śląskiego” (budynek Biblioteki w roku 2008 i rewitalizacja Rynku w 2014 roku).

Udowodnijcie, że nie kradniecie

Wszystkie dane o wydatkach na promocję w Urzędzie Miejskim są jawne i ogólnie dostępne (choćby w postaci udostępnionego w BIP rejestru umów cywilnoprawnych). W odróżnieniu choćby do Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego, gdzie dane dotyczące umów z jaworznickimi wydawnictwami GM (“Co Tydzień”, jaw.pl i “dlaCiebie TV”) oraz GPrint (“Tydzień w Jaworznie”) zostały utajnione na wniosek samych wydawców. Na tej podstawie odmówiono radnej Marii Materli dostępu do tych danych.

Tymczasem pseudo-aferalną narrację wokół jaworznickiego Biura Promocji i Informacji od pewnego czasu stara się budować radny Marcin Kozik. Rozpoczął od złożenia w prokuraturze zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Postępowanie prokuratorskie się toczy, a jednym z jego elementów była kontrola zlecona Regionalnej Izbie Obrachunkowej, obejmująca okres od 2014 do połowy 2017 roku.

RIO prześledziła wydatki, kontrolując faktury, rachunki i umowy za ten okres, nie stwierdzając złamania ustaw o zamówieniach publicznych czy finansach publicznych i nie zakwestionowała legalności wydatków na promocję i informację. Kontrolerzy stwierdzili naruszenie zapisu wewnętrznego regulaminu urzędu, a jedynym wnioskiem było zalecenie wzmocnienia nadzoru nad pracownikami Biura Promocji i Informacji w zakresie przestrzegania wspomnianego regulaminu.

Wokół tego wystąpienia pokontrolnego (również dostępnego na stronie UM) opozycja nadal podnosi rwetes, a radny Kozik stale przypomina o postępowaniu prokuratorskim (wszczętym po jego zawiadomieniu). Kontrola RIO, która nie wykazała złamania prawa, staje się orężem politycznym w roku wyborczym. Nastąpiło też pewne odwrócenie ról. Marcin Kozik zdaje się wzywać urzędników, aby udowodnili, że nie kradną. Chociaż w normalnym porządku prawnym to po stronie oskarżyciela stoi zadanie udowodnienia winy tym, którym się ją zarzuca.

Marcin Kozik nawet podczas prac w ramach kontroli Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej nie przedstawił własnych zarzutów i wniosków dotyczących działania Biura Promocji i Informacji, ale “podparł się” wystąpieniem pokontrolnym RIO. Cała sprawa zaczyna więc wyglądać na niezbyt czystą grę polegającą na tym, że donosi się do prokuratury na przeciwników politycznych z nadzieją, że śledczym uda się coś “wygrzebać”, a samo podejrzenie rzuci cień, który przyniesie polityczne profity. Pamiętajmy, że w październiku lub listopadzie tego roku czekają nas samorządowe wybory.

Demokracja wymaga informacji

Zabiegi podejmowane przez opozycję wyglądają na próbę ograniczenia możliwości komunikacji władz samorządowych z mieszkańcami. Szeroko dostępne informacje o inwestycjach miejskich i celach, które stara się realizować samorząd (a przynajmniej większość w samorządzie, bo radni opozycji głosowali przeciwko przyjęciu budżetu na rok 2018), pozwalają jednak mieszkańcom wyrobić sobie opinię o działalności władz miejskich. Można te przedsięwzięcia popierać albo można się z nimi nie zgadzać – demokracja polega przecież na tym, że mieszkańcy mają prawo wyboru.

W tym roku wyborcy podejmą decyzję, czy kierunek, w którym rozwija się Jaworzno, im odpowiada. Aby jednak to ocenić, muszą dysponować wiarygodną informacją, na podstawie której dokonają wyboru. Widać opozycja obawia się, że opinia większości wyborców będzie dla niej miażdżąca.

Tekst: Piotr Rybacki

Zobacz także: