Rok 2023 przyniósł wiele świetnych tytułów, lecz i w minionym można znaleźć kilka ciekawych pozycji. To właśnie w ostatnim kwartale 2022 roku krakowskie wydawnictwo Lucky Duck Games wypuściło na polski rynek dwa mniejsze tytuły, którymi wciąż warto się zainteresować: „wykreślankę” Papierowe Podziemia oraz pojedynkową karciankę Radlands.

Papierowe Podziemia to gra typu „roll and write”, w której gracze poprowadzą swoje czteroosobowe drużyny poszukiwaczy przygód do walki z potworami i bossami podczas penetracji lochów. Tematyka dość standardowa, lecz podejście do tematu – ze względu na mechanikę – dość oryginalne, i właśnie to może zainteresować rodzimych graczy. Sama zawartość Papierowych Podziemi jest dość skromna. W środku znajdziemy dwanaście kart bossów i tyle samo kart podziemi, po szesnaście kart celów, misji i mocy oraz sześć kości, ołówki i oczywiście bloczek z arkuszami podziemi dla graczy. Taki zestaw pozwala na rozegranie maksymalnie 100 przygód przy grze solo. Chyba, że w ruch pójdzie ksero. W tym miejscu zawsze pojawia się pytanie, czy warto kupić grę, w której po jakimś czasie skończą się arkusze? Niektóre tytuły posiadają powlekane lakierem arkusze i pisaki suchościeralne. To też jest wyjście, by zalaminować kilka arkuszy, lecz, przy tak niskiej cenie gry, spokojnie można się cieszyć taką liczbą partii.

Dlaczego wspomniałem o grze solo w tytule, który zaprojektowany jest nawet dla ośmiu graczy? Ponieważ rozgrywka solo i w ekipie zbytnio się nie różnią. Wystarczy zastosować wariant ze znikającymi klejnotami, czyli wykreślać konkretne klejnoty po walkach z bossami. Przy rozgrywce wieloosobowej, na koniec rundy gracze mówią, który klejnot zdobyli i taki klejnot zostaje wykreślony na wszystkich arkuszach. Reszta rozgrywki pozostaje właściwie bez zmian. Każdy prowadzi swoją drużynę, wybiera w swojej turze trzy z sześciu wspólnych kości i kreśli ścieżkę przez komnaty. Nie jest to jednak minus gry – mnie osobiście bardzo dobrze gra się solo w Papierowe Podziemia. Brakuje mi tylko jakiegoś wyznacznika, czy poszło mi dobrze, średnio czy słabo.

Poza samą penetracją lochów gracz może wykorzystać kości na levelowanie swoich członków drużyny, ważenie eliksirów i zdobywanie artefaktów o mocach stałych i jednorazowych. Podczas wędrówki bohaterowie będą wpadali w pułapki, toczyli walki z potworami, szukali komnat bossów i zdobywali różne przedmioty. Nic tylko brać ołówek i w drogę.

Tak właśnie prezentują się Papierowe Podziemia – z kolei Radlands jest dwuosobową karcianką o walkach dwóch plemion punków w postapokaliptycznej przyszłości, a wszystko to opatrzone jest neonową grafiką. W niewielkim pudełku znajdziemy dwanaście tekturowych żetonów wody oraz 106 kart, w tym m.in. karty obozów, wydarzeń i postaci. To właśnie przy pomocy kart postaci i ich zdolności gracze będą starali się zniszczyć trzy obozy przeciwnika, co ostatecznie da im zwycięstwo. Jeżeli główna talia skończy się po raz drugi – gracze dzielą się zwycięstwem, no ale przecież nie o to chodzi. W moim przypadku nigdy nie doszło do remisu. Skutecznie pomagają w tym karty wydarzeń, które potrafią zarówno wymieść wszystkie postacie z gry, jak i uszkodzić wszystkie bazy przeciwnika. Do tego mamy pod ręką kartę Najeźdźców, którzy pomimo szczelnej ochrony, zawsze celują w bazę przeciwnika.

Jak zatem wygląda rozgrywka w Radlands? Gracz w swojej turze może dowolnie żonglować wszystkimi dostępnymi akcjami, od zagrania kart z ręki i użycia zdolności kart ze stołu, po złomowanie kart, dające różne efekty. Jedynym ograniczeniem jest woda. Każdy z graczy może standardowo wydać trzy żetony wody, może również pozyskać kilka dodatkowych dzięki efektom kart, jednak nie może ich zachować na kolejną rundę. Dzięki temu rozgrywka nabiera rozpędu, a gracze muszą nieraz wybierać pomiędzy fortyfikacją a atakiem.

Grając Radlands, warto zastanowić się nad zakupem dedykowanych mat – nie są one wymagane, lecz porządkują stół i znacznie poprawiają jakość rozgrywki. Ponadto posiadają klimatyczne grafiki i piękną kolorystykę. Maty dostępne są jedynie na stronie wydawcy.

Zarówno Papierowe Podziemia, jak i Radlands, to niewielkie i stosunkowo tanie tytuły, które znalazły już wielu fanów. Nie wiem jak przyszłościowo „postapo”, ale mam nadzieję, że wydawca wypuści kiedyś bloczki z nowymi podziemiami do zwiedzania.

Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem Lucky Duck Games.

Radosław Kałuża

Zobacz także: