Ostatnio w znanym wrocławskim pubie PRL poprosiłem o piwo (polskie, za 9,50). Pani kelnerka stwierdziła, że po godzinie 18 nie podają tego piwa, bo im się nie opłaca. PRL pełną gębą.

PKP poszło do przodu, pociągi są nowsze, ładniejsze, bardziej funkcjonalne. Dobrze się podróżuje, nie powiem. Jeszcze kilka lat temu wstydziłem się za każdym razem, kiedy stałem na dworcu i podjeżdżały wagony żywcem przeniesione z lat 80., a na dodatek posiadały utrwalony zapach tamtych czasów. Stosunkowo niedawno, bo w styczniu 2018 jechałem z Warszawy do Siedlec, był to pociąg docelowo skierowany do Brześcia. Podróżowała ze mną w przedziale para młodych Anglików wybierających się na wschód, aby zobaczyć “dziką i komunistyczną Białoruś”. Bardzo ich cieszył nasz okaz pociągu PKP, bo otrzymali przedsmak przygody, zażartowałem nawet, że to nic, bo prawdziwa przygoda to będzie, jak pójdą do toalety. Pobiegli i wrócili bardzo zadowoleni, zdjęcia nawet porobili, bo nikt by nie uwierzył, że u progu III dekady XXI wieku takie rzeczy można spotkać w kraju należącym do Unii Europejskiej. Osobiście odczuwałem lekkie zażenowanie, że prawie 30 lat po zakończeniu paszkwilu zwanego PRL, dalej mamy PKP w niektórych miejscach w takim, a nie innym stanie. Z drugiej strony angielscy pasażerowie nie odczuli radości podróżowania w latach 80. np. w pociągu relacji Katowice-Kołobrzeg, kiedy rezerwacja miejsc nie istniała albo trzeba było zimą czekać na spóźniony 360 minut pociąg, bo sorry, taki mamy klimat.

Na szczęście w kwestiach transportu publicznego wszystko jest już na poziomie europejskim. Nasze autobusy są nowoczesne, ciche, elektryczne. W porównaniu do wyeksploatowanych węgierskich Ikarusów, nie ma porównania. Ileż to czasu się spędzało za dzieciaka w tych autobusach! Szerokie, obite dermą krzesła, gdzie dwójka tęgich pasażerów miała dostatecznie dużo miejsca, wszechobecne przeciągi w zimie, bo okna się nie domykały, często zapach oleju napędowego. I koło na środku autobusu, zabezpieczone metalowymi barierkami, obleganymi przez uczniów jadących na zajęcia. Ja tam mam dobre z tych czasów wspomnienia, bo beztroskie dla mnie były. Ale jest ciekawostka związana z Ikarusami: W latach 1980-1986 Węgrzy wyeksportowali do USA 243 egzemplarze przegubowych Ikarusów, które trafiły m.in. do Portland, Houston, Milwaukee i Honolulu. W internecie natknąłem się na charakterystyczny autobus z mostem Golden Gate w tle! Za oceanem pracowały dzielnie do roku 2000. Kto by pomyślał, że w Ameryce ludzie do pracy jeździli w takich samych warunkach, jak my w biednej wówczas Polsce. Raz do roku można się jeszcze przejechać Ikarusem, ale jest to 1 maja i linia specjalna jedzie z Jaworzna do Trzebini, ale to już tylko podroż sentymentalna.

Kolejnym moim ulubionym bastionem, gdzie technika nie idzie zbyt mocno do przodu, jest Poczta Polska. Jak stałem na poczcie 25 lat temu, tak stoję i dziś, na szczęście pomieszczenie klimatyzowane, ale kwitek na paczkę trzeba wypisać tak samo, podbić tak samo i poczuć oddech emeryta filozofa na swoim karku identycznie jak wtedy.

W porównaniu do prywatnych firm zajmujących się logistyką i przesyłkami, poczta jest dalej w średniowieczu. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz dostałem przesyłkę poleconą do pracy, ciągle czeka na mnie w skrzynce awizo, a od skrzynki do firmy mam precyzyjnie… 5 metrów i 3 schodki. Tak więc zdziwiony po raz kolejny idę na pocztę, odstoję swoje 10-30 minut (w zależności czy ktoś ma przerwę obiadową czy nie), a następnie, zanim odbiorę, będę mógł zakupić dodatkowo 48 różnych pozycji książkowych na temat Żołnierzy Wyklętych, 75 pozycji książkowych z serii “Kuchnia siostry Anastazji”, a do tego zakąsić kruchym ciasteczkiem. I w momencie, gdy już krew człowieka zalewa, przy okienku mogę zakupić gustowny zestaw ręczników za jedyne 29.99 PLN. I w tym wszystkim te biedne dziewczyny, pracujące w okienkach (specjalne pozdrowienia dla ulubionej pani Renaty), zasypywane milionami niedorzecznych pytań, pretensjami roszczeniowych klientów i decyzjami swoich przełożonych, którzy próbują z poczty zrobić kiosk z dewocjonaliami i płytami disco polo.

Podobno Poczta Polska ma wprowadzić usługę na wzór paczkomatów, czynnych 24 h. Zapewne kiedyś postawione zostaną takowe, w kolorach czerwono-żółtych. I już widzę, jakie będzie zdziwienie, gdy otworzysz wyznaczoną skrytkę i zamiast wyczekiwanej paczki, będzie tam leżało awizo… I wtedy nawet śpiewnik pielgrzymkowy za 16,99 nie pomoże….

Tekst: Wojciech P. Knapik

Zobacz także: