Jaworznianie Bartosz Jarzynka i Joanna Staroń wrócili niedawno z pasjonującej podróży po Islandii. Rozmawiamy z nimi na temat wrażeń i tego, co udało się im tam zobaczyć.

Długo zajęło wam przygotowanie planu podróży?

Bartosz: Chcieliśmy poznać to miejsce i stworzyć nowe wspomnienia. Wiedzieliśmy wcześniej, co chcielibyśmy zobaczyć, ale nie planowaliśmy dokładnie całej wyprawy. Uważamy, że podróże stają się ciekawsze, gdy podejdziemy do nich jak do pirackiej mapy. Ciekawe miejsca są dla nas takimi skarbami. Owszem, można trasę pomiędzy nimi w pewien sposób zaplanować, jednak czasami lepiej poddać się fali. W ten sposób podróż staje się celem samym w sobie.

Dlaczego północ, Islandia, a nie kuszące ciepłe kraje i hotele z plażami i basenami?

Bartosz: Zakochaliśmy się w północy zaraz po tym, jak odwiedziliśmy Bornholm. Przejechaliśmy już wzdłuż całą Norwegię, Finlandię. Odwiedziliśmy też kilkukrotnie Szwecję i oczywiście Danię. Oczarowała nas tam piękna, dzika i surowa natura, światło, które pada całkowicie pod innym kątem. Islandia była oczywistym rozwinięciem naszej drogi na północ.

Kiedy wyruszyliście i ile trwała cała podróż?

Joanna: Wyruszyliśmy 12 października samolotem z Katowic i wraz z nieznajomymi, których poznaliśmy dopiero późnym wieczorem na lotnisku w Keflavík’u, wyruszyliśmy we wspólną drogę. Nie mieliśmy konkretnego planu – zwiedzanie było zależne od pogody, która wyjątkowo nam dopisała, oraz od naszej werwy. Wróciliśmy 20 października.

Co udało się wam zobaczyć?

Bartosz: Miasto Reykjavik, a także wiele wodospadów. Wodospad Seljalandsfoss mogliśmy podziwiać zarówno z frontu, jak i zza zasłony wodnej. Byliśmy też nad wodospadem Gullfoss, czyli złoty wodospad. Bardzo tam wiał wiatr. Zobaczyliśmy też wodospad Skogafoss obok najbardziej fotogenicznej góry na Islandii – Kirkjufell. Podziwialiśmy również gorące źródła oraz gorącą rzekę na wulkanie, w której się grzaliśmy po wieczornym trekkingu. Na naszej mapie podróży odhaczyliśmy też gejzer „Geysir”, od którego nazwy pochodzi właśnie słowo „gejzer”, czarną plażę oraz wrak samolotu „Dakota”. Wymienić możemy też zapierające dech w piersiach klify Arnarstapi, cudowną lagunę Jökulsárlón, pełną gór lodowych i znajdującą się nieopodal diamentową plażę. Zobaczyliśmy jeszcze słynny wulkan Eyjafjallajökull, którego erupcja w 2010 roku sparaliżowała transport lotniczy w Europie, a także styk płyt tektonicznych: północnoamerykańskiej i euroazjatyckiej. Na koniec odwiedziliśmy geotermalne spa – Blue Lagoon.

Jakie wrażenie zrobiła na was Islandia?

Bartosz: Kiedy do niej dotarliśmy, nie widzieliśmy nic poza deszczem i ciemnością. Było już późno. Dopiero rano zobaczyliśmy rozległy teren, na którym wypasały się islandzkie konie. Zobaczyliśmy też pasmo górskie Thórsmörk, którego nazwa wywodzi się od nordyckiego boga Thora. Od tego momentu wszystko nas zachwycało.

Co robiło największe wrażenie?

Joanna: Zorze polarne, które zobaczyliśmy podczas tygodniowego wyjazdu aż 5 razy! Poza tym bardzo podobało nam się też w Zatoce Jökulsárlón na terenie parku narodowego Vatnajökull. Wiele osób może kojarzyć to miejsce, chociażby z takich filmów, jak „Batman: Początek” czy „Tomb Rider”. Warto też wspomnieć o plaży Reynisfjara, która zaliczana jest do dziesięciu najpiękniejszych plaż świata, a także o wodospadzie Gullfoss. Dojście do niego wiązało się ze zjazdem po zlodowaciałej ścieżce. Wrażenie zrobił też na nas wodospad Skogafoss.

A co podobało się wam najmniej?

Bartosz: Wysokie ceny i wszechobecny zapach siarki.

W jakich warunkach przyszło nocowaliście?

Joanna: Spaliśmy w hostelach, a muszę przyznać, że w Islandii prezentują one bardzo wysoki poziom. Nie przeszkadzało nam spanie w jednym pomieszczeniu wraz z innymi, obcymi, podróżnikami. Wręcz przeciwnie, świetnie spędziliśmy z nimi czas na długich, wieczornych dyskusjach. Bardzo podobało nam się w hostelu „Midgard”. To świetna baza wypadowa. Hostel wyposażony jest w ogólnodostępną banię i saunę. Można tam wygrzewać się w ciepłej wodzie i podziwiać przy tym zorzę polarną. W każdym odwiedzonym przez nas hostelu była też dostępna kuchnia. Wraz ze współlokatorami przygotowywaliśmy wspólne kolacje i wymienialiśmy się swoimi wrażeniami z kolejnych dni pobytu.

Czyli udało wam się poznać ciekawych ludzi?

Joanna: Na wyjazd pojechaliśmy wraz z Grupą Podróżniczą UK, którą gorąco polecamy. Sama forma wyjazdu w grupie nieznajomych, poznanych przez internet, i bez rozbudowanego planu, utwierdziła nas w przekonaniu, że takie wyjazdy przyciągają tylko otwartych, głodnych przygód ludzi z pasją.
Bartosz: Mieszkańców krajów skandynawskich łączy ogromna więź. Wszyscy traktują się tak, jakby byli rodziną. Ludzie północy są ułożeni, spokojni. W porównaniu do nas są o wiele mniej ekspresyjni, a bardziej powściągliwi. Jednocześnie mają otwarte głowy i nie myślą szablonowo, nie podążają też utartymi ścieżkami – nie boją się nowości i postępu. Warto wspomnieć, że praktycznie w każdej budce, sklepie, na stacji paliw czy restauracji mówi się po polsku. Kasy w lokalnym markecie, Bónusie, mają wgrany język polski.

Jakie dominują tam smaki? Czy islandzka kuchnia zbliżona jest do naszej?

Joanna: Islandzka kuchnia różni się od polskiej. Tym, co odróżnia ją od naszej są glony, baranina, suszone ryby czy czarna sól z lawy wulkanicznej. Próbowaliśmy baraniny, słynnych islandzkich skyrów, suszonych glonów i suszonego dorsza – Harðfiskur.
Pomidory i ogórki nie smakują tak dobrze jak nasze, ale można je zbierać przez cały rok. W Islandii hoduje się je w doświetlanych szklarniach. Zaradność Islandczyków w produkcji rolnej jest godna pochwały. Wydajność jednego plantatora wynosi ponad 90 kg na metr kwadratowy! Dodatkowo szklarnie są ogrzewane geotermalnie, czyli ekologicznie i tanio.

Czy taka wyprawa to duży koszt?

Joanna: Podobne wyjazdy z biur turystycznych wahają się w granicach od ok. 5 do 10 tys. zł. Podstawowy koszt tj. hostele, wynajem samochodu i paliwo itd. to koszt ok. 3 tys. zł. Do tego doliczyć trzeba kilkaset złotych na wyżywienie, bilety lotnicze oraz ubezpieczenie.

Wrócicie jeszcze na Islandię?

Joanna: Postaramy się, ale najpierw musimy odwiedzić jeszcze kilka innych miejsc, które mamy od dawna w planach.

Czy wszystkie wasze podróże odbywały się tylko na północ kuli ziemskiej?

Bartosz: Zanim się poznaliśmy, jeździliśmy w popularne miejsca, takie jak: Włochy, Chorwacja, Turcja, Grecja itd. Natomiast wspólnie odwiedziliśmy: Czechy, Austrię, Słowację, Niemcy i Danię. Byliśmy też razem w Norwegii, gdzie udało nam się przekroczyć koło podbiegunowe, a także w Finlandii, gdzie odwiedziliśmy wioskę Świętego Mikołaja i próbowaliśmy zupy z renifera. Teraz do naszej listy dopisaliśmy Islandię.
Joanna: Od 2021 roku prowadzimy profil na Instagramie „world.wide.where”. Udostępniamy tam wybrane zdjęcia z naszych wyjazdów. Przy okazji zachęcamy do zaobserwowania!

Jaki będzie wasz kolejny cel?

Bartosz: Myślę, że będą to Wyspy Owcze, być może Svalbard. Planujemy też wyprawę do wysp Ålandzkich i Grenlandii. Kolejność oczywiście może ulec zmianie. Może wybierzemy się też w cieplejsze kraje lub do Stanów Zjednoczonych.

Dziękuję za rozmowę.

Natalia Czeleń

Jaworznianie w czasie kilkudniowej podróży wielokrotnie mieli okazję zobaczyć zorzę polarną | fot. Archiwum prywatne

Zobacz także: