Istnieje teoria, że pralka to żywe stworzenie, które żywi się skarpetami. Wiecie, o co chodzi?

Robiąc niedawno porządki w szafach i okolicach, natknąłem się na zjawisko, o którym już zapomniałem. Była to karta do odbioru płatnej telewizji, a konkretnie dostęp do pakietu Multichoice, który zawierał cztery kanały komercyjne z Filmnetem na czele i świeżo co zakodowanym programem muzycznym MTV. Dziś taka oferta nie robi na nikim wrażenia. Powiem więcej, taki pakiet na dzień dzisiejszy jest nie do przyjęcia, bo w chwili obecnej za kilkadziesiąt złotych mamy do wyboru kilkaset kanałów. Tylko po co?

Uważam, że telewizja to rzecz dla mnie kompletnie niepotrzebna. Kiedyś uważałem inaczej, ale mi się zmieniło. Odłączyłem dekoder płatnej telewizji i nie podłączyłem zwykłej anteny do odbioru kanałów naziemnych, bo stwierdziłem, że to strata czasu. Dobrze uczyniłem, a było to już 14 lat temu. Czasem zdarzy się, że gdzieś u rodziny zerknę na ofertę proponowaną przez kanały ogólnodostępne i już mam dość, a co dopiero wykupywać dostęp do kilkudziesięciu płatnych kanałów? Choroba związana z tym zjawiskiem nazywa się kciuczyca i dopada głównie osobniki męskie w wieku od 30 do 80 lat. Objawia się widokiem posępnego osobnika, przerzucającego kanały telewizji przy pomocy przycisków plus i minus na pilocie, nie skupiającego się na żadnym dłużej niż kilka minut. Rekordowo chory na kciuczycę potrafi przerzucić 100 kanałów w mniej niż minutę. I dalej nic nie wynika z posiadania takiej ilości programów.

Jeszcze niedawno nie wyobrażaliśmy sobie życia bez telefonów stacjonarnych, ba, 20 lat temu dla wielu stanowił on przedmiot marzeń, gdyż dopiero zmiany na początku XXI wieku w technikach telefonicznych zwiększyły pojemność sieci i telefon dostawał praktycznie każdy. A po dwóch dekadach mało kto posiada taki telefon. Sam w domu mam kilka aparatów telefonicznych, które już nigdy nie zostaną użyte, no chyba że powstanie jakaś durna moda na snobistyczne dzwonienie ze stacjonarnego, co wcale nie musi być niedorzeczne, patrząc na renesans analogowej płyty winylowej. W każdym razie techniki się zmieniają i sądzę, że telewizja w znanej nam do tej pory formie będzie odchodziła w zapomnienie. No chyba, że nakręcą kolejny sezon “Pamiętników z wakacji”, to agonia telewizyjna potrwa jeszcze chwilę. Ale wtedy pojawi się kolejny problem, bo mnogość platform, oferujących filmy i seriale na żądanie, zwiększa się z każdym rokiem coraz bardziej. Osobiście wpadam niejednokrotnie w pułapkę, że po ukazaniu się nowego serialu z wciągającą fabułą potrafię prawie całą noc przesiedzieć, oglądając za jednym zamachem cały sezon. Czyli wpadłem z deszczu pod rynnę… Zacząłem się wręcz zastanawiać, czy nie ma jakiegoś rodzaju nałogu, który by to zachowanie definiował, bo skoro Światowa Organizacja Zdrowia zastanawia się nad przyjęciem w grono chorób uzależnienia związanego z internetem i komputerami w ogóle, to może i z tymi serialami można by było coś zrobić? Idziesz do lekarza i mówisz, że jesteś uzależniony od seriali, a tu właśnie wyszedł nowy sezon. No i dostajesz L4, bo inaczej nie byłbyś zdolny do pracy z efektem odstawiennym.

Na początku wspomniałem, że robiłem porządki w szafach, to prawda, bo okazało się, że większość moich ciuchów nie nadaje się do niczego.  Po przeglądzie w szafach zostały dwie półki z ubraniami, a reszta została przeznaczona do rozdania lub wyrzucenia. Sam worek ze starymi koszulkami ważył chyba z ćwierć tony. Kilka lat temu tak właśnie uporządkowałem sprawy związane ze skarpetami, które zawsze w jakiś magiczny sposób się rozstawały ze swoją połówką. Pojedynczych skarpetek było w szufladzie dobrze ponad setkę, nie było opcji, aby kiedykolwiek zostały sparowane. Niektórzy chodzą w dwóch dowolnych, różnych skarpetkach, ja tak nie mam. Kupiłem więc 50 par nowych skarpet, wszystkie takie same, czarne. Przyjąłem, że będę mógł po prostu sięgnąć do szuflady i wyciągnąć zawsze dwie pasujące. Nic bardziej mylnego, bo nie przewidziałem, że będą zmieniać odcień z każdym praniem i mam gamę skarpet o wszystkich odcieniach szarego. Życie stało się jeszcze trudniejsze.

A tymczasem weekend za pasem, więc życzę Państwu udanej pogody, a sam znikam na zasłużony urlop, aby podładować akumulatory i znaleźć inspirację do następnych tekstów, nie koniecznie o skarpetach.

Tekst: Wojciech P. Knapik

Zobacz także: