Niedawna afera z udziałem Facebooka oraz Cambridge Analityca pokazała, że nic już nie jest tak oczywiste, jak może się wydawać.

Spiskowa teoria dziejów towarzyszy ludzkiej rasie od czasu, gdy zeszliśmy z drzew albo nawet wcześniej. Podejrzewam, że już ludzie pierwotni mieli przebłyski, iż da się zmusić drugiego troglodytę do zrobienia czegoś, czego normalnie nie chciał zrobić. Albo groźbą, albo fortelem, bo pomimo tego że jesteśmy podejrzliwi do granic możliwości, też banalnie łatwo poddajemy się manipulacjom. I nie mówię tu o przypadkach, kiedy dojrzały facet, przechodzący klasycznie kryzys wieku średniego (jeśli mnie dopadnie, kupię sobie Ferrari!!!), jest błyskawicznie zmanipulowany przez atrakcyjną dwudziestolatkę, która na pewno się w nim zakochała, tylko jest to szczególnie dobrze widoczne obecnie, w erze internetu i dominacji mediów społecznościowych. Bo nic nas tak nie ogłupia jak internet. Ten jeden z największych wynalazków w dziejach ludzkości jest naszym błogosławieństwem i przekleństwem.

Okazuje się, że jesteśmy tylko marionetkami podatnymi na manipulacje, przekazy podprogowe i wpływ reklam. Kilka lat temu pewna sieć sklepów elektronicznych w czasie świąt Bożego Narodzenia wyprała nam mózgi reklamą z udziałem popularnej młodej wokalistki. Podobno w polskich mediach została w ciągu dziesięciu dni reklama odtworzona 28 tys. razy. Kosztowało to fortunę, ale każdy wiedział, jaka to sieć i wielu dało się skusić na obiecane niskie ceny.

Nie od dziś wiadomo, że wielkie korporacje, takie jak Google czy wspomniany Facebook zbierają informacje o naszych preferencjach, aby podpowiadać nam na bieżąco, podczas przeglądania sieci czy też wyszukiwań, interesujących nas produktów. Do tego się już przyzwyczailiśmy. Ale to, co odstawiono podczas wyborów prezydenckich Donalda Trumpa, przechodzi ludzkie pojęcie. Na dodatek ta sama firma mogła mieć wpływ na wynik referendum na temat Brexitu. W co w takim razie mamy wierzyć? Co jest prawdą, a co nie? Nie jest oczywiste, czy manipulacja na FB nie doprowadzi do wojny bardziej globalnej niż poprzedni konflikt światowy. W końcu musimy założyć, że trzecia wojna światowa trwa w najlepsze, właśnie w internecie oraz pod przykrywką różnych wydarzeń dziejących się dookoła nas, najczęściej zakulisowo.

Kiedyś zastanowiło mnie dość poważnie, jak media łatwo nami manipulują. Bardzo łatwo to teraz zobaczyć, oglądając tylko programy informacyjne w dwóch skrajnie różniących się retoryką stacjach: TVP i TVN. Jedno i to samo wydarzenie jest komentowane tak różnie, także przy pomocy polityków i specjalistów, że naprawdę bardzo ciężko załapać, co jest prawdą, a co kłamstwem. To jak odwieczne pytanie: czy szklanka do połowy pełna, czy pusta, czy potrawa w połowie świeża, czy w połowie nieświeża. Nam, zwykłym zjadaczom chleba, pozostaje zdrowy rozsądek. Tyle że emocje i tak podpowiadają różnie. Cała ta akcja z wyborami w USA i Brexitem podważa całkowicie poczucie demokracji i wolności wyborów. Daje nam do zrozumienia, że jesteśmy sterowani i nie ma znaczenia, jakie są nasze wybory, bo nie do końca mamy na to wpływ. Ale nie ma się co za bardzo denerwować, bo Wielkanoc za pasem. W końcu będzie można trochę odpocząć i nadrobić zaległości filmowe. Bo nie wiadomo, jaka będzie pogoda, meteorolodzy robią sobie z nas jaja, twierdząc, że wiedzą, jak będzie.

Niedziela wielkanocna była zapowiadana już jako słoneczna z 20 stopniami jak też i bliska zeru. Meteorolodzy, analitycy finansowi oraz spece od cen paliw nigdy nie trafiają. Opowiadają nam w mediach mądre teorie, które tak naprawdę są zwykłymi dyrdymałami. Pamiętam, gdy dolar kosztował 2 zł, było to we wrześniu roku 2008, analitycy podnieceni mocnym złotym wieszczyli, że złotówka wręcz zrówna się z kursem „zielonego”. Dwa tygodnie później kosztował już 2,30 i byliśmy świadkami załamania gospodarki światowej i franka szwajcarskiego, czego nikt nie przewidział.

Tak więc w tym roku nie wierzę w tanie paliwa i ładną pogodę na Wielkanoc. Co by nie było, kiełbasę z jajeczkami trzeba poświęcić, a wcześniej umyć okna i wpaść w szał porządków, bo jak tego się nie uczyni, to może świąt nie być, takie przynajmniej chodzą słuchy. Całe szczęście, że to zasłyszane w rozmowie meteorologa i finansisty, więc na sto procent się nie sprawdzi. Ja będę wyglądał wiosennego słoneczka, bo bardzo za nim tęsknię. Wesołego Alleluja!

Felieton: Wojciech P. Knapik

Zobacz także: