Arkadiusz Jakubik to charyzmatyczny wokalista zespołu Dr Misio i jeden z najbardziej rozpoznawalnych w Polsce aktorów. Razem ze swoim zespołem zagrał w naszym mieście pierwszy koncert w ramach nowego cyklu muzycznego w Domu Kultury im. Zdzisława Krudzielskiego w Szczakowej w sobotę, 26 stycznia. Rozmawialiśmy z artystą tuż przed jego wejściem na scenę.

Zespół Dr Misio obchodził niedawno dziesięciolecie. Świętowaliście jakoś?

Jakoś specjalnie, to nie. Nie kupiliśmy sobie tortu ani szampana, natomiast pojechaliśmy w długą trasę. Tak naprawdę to nasze dziesięciolecie kończymy w maju, a to jest znakomitym przyczynkiem, żeby zrobić małe podsumowanie. Zobaczyć, jaką drogę przeszliśmy z garażu w Konstancinie, gdzie spotkało się czterech podstarzałych gości, którzy nie mają co zrobić z wolnym czasem. Może przeżywają coś w rodzaju kryzysu wieku średniego, nie mają żadnych poważnych planów, oprócz tego, żeby fajnie ze sobą spędzać czas, grając rock’n’rolla i traktując to jako czystą zabawę. No i jesteśmy 10 lat później, w jakimś zupełnie innym, kosmicznym miejscu. Jesteśmy w trasie, gramy koncerty w naszych ulubionych klubach muzycznych, w których się zresztą najlepiej czujemy. Ale gramy również na dużych festiwalach. Wymknęło nam się to trochę spod kontroli.

To płyta “Zmartwychwstaniemy” z teledyskiem “Pismo” była powodem, przez który to się wymknęło?

Nie. Myślę, że to nasza cierpliwość, konsekwencja i wiara, że to, co robimy, ma jakiś sens i prędzej czy później znajdzie swojego słuchacza. Jeżdżąc z koncertami po Polsce, rok po roku pojawiamy się ponownie w tych samych klubach. I zasada jest taka, że jeśli za pierwszym razem zagramy dobry koncert, to możemy być pewni, że za drugim będzie o połowę więcej ludzi. To taka praca u podstaw. Wiemy, że nie jesteśmy zespołem puszczanym w radiu, nie hulamy po listach przebojów, ale absolutnie się na to nie skarżymy, bo mamy swoją drogę. Nie powiem, że płyta “Zmartwychwstaniemy” była przełomem, bo największe koncerty graliśmy już przed jej wydaniem. Ale nominacja do Fryderyka za najlepszy album rockowy była swego rodzaju puentą, ukoronowaniem naszej drogi. A przecież każdy muzyk, artysta, ktoś kto wystawia się na ocenę ludzi, potrzebuje, żeby go czasem docenić, poklepać po plecach i powiedzieć: “Stary, robisz dobrą robotę i my to widzimy”. A ponieważ Akademia Fonograficzna jest ciałem niezależnym, demokratycznym, to taka nagroda jest najcenniejsza

A to nie jest tak, że poruszenie kontrowersyjnego, trudnego tematu, jak w przypadku teledysku do utworu “Pismo”, jest jakimś sposobem na wybicie się?

Słowo “sposób” w tym kontekście brzmi dość pejoratywnie, bo sugeruje, że celem w takiej sytuacji jest wywołanie skandalu. Nie. Jeżeli ma się jakąś sprawę do załatwienia, siedzi na sercu coś, co uwiera, denerwuje, to trzeba to wyrzucić z siebie. Jeśli myśli się o tym w kategoriach sukcesu, skandalu, popularności medialnej, to absolutnie byłaby droga donikąd. Przecież można było zdjąć majtki i nagrać teledysk. Wtedy mielibyśmy pewnie dużo większą oglądalność, wystarczyłoby dorobić do tego jakąś ideologię. Chodzi jednak o temat, który mnie boli, z którym muszę się zmierzyć. Tak jest również w naszym najnowszym teledysku do utworu “Zmartwychwstaniemy”. Tu wydarzyła się jakaś wyjątkowa koincydencja. Mianowicie ustaliliśmy premierę tego teledysku na 14 stycznia. Dzień wcześniej graliśmy o godz. 21.00 koncert w trakcie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, przed Pałacem Kultury. Nie wiedzieliśmy, wchodząc na scenę, co wydarzyło się w Gdańsku. Nie wiedziałem, że kontekst tej piosenki staje się zupełnie, zupełnie inny. Polecam bardzo lekturę tego teledysku na YouTube, bo piosenka jest o naszym pojednaniu. To spotkanie na terapii różnych osób, które czują do siebie nieufność, wrogość, niechęć, złość. Ale nagle to się zaczyna przełamywać. Teledysk powstał kilka miesięcy wcześniej. To coś, co w nas się tliło, paliło się coraz gorętszym płomieniem. I nagle, tuż przed premierą, dowiedzieliśmy się o wydarzeniach z Gdańska. Myślę, że ten teledysk, obok “Pisma” jest jednym z ważniejszych naszych głosów w sprawie tego, co dzieje się dziś w kraju i na co nie ma naszej zgody.

W zespole Dr Misio korzysta pan z tekstów panów Świetlickiego i Vargi, ale w projekcie solowym napisał pan swoje. Czy to też kolejny etap dla zespołu Dr Misio?

Mając za autorów tekstów tak znakomitych mistrzów słowa i próbować stawać z nimi w szranki, to trochę niepoważne. Lepiej dostać od nich dobrą literaturę i, jak robiłem to do tej pory, przetworzyć przez samego siebie, nałożyć swoje obrazy, emocje i doświadczenia. Ale popracowałem nad swoim wstydem czy strachem i przy solowej płycie “Szatan na Kabatach” odważyłem się napisać parę swoich fraz. Myślę, że to jest pewien proces, będzie to się zmieniało i na kolejnej płycie Dr Misio pojawią się też moje teksty. Co nie zmienia faktu, że Krzysiek Varga jest dla mnie szóstym członkiem zespołu, to mój bliski przyjaciel od wielu lat i nie wyobrażam sobie, żeby nagle przestał dla nas pisać.

Jakie są pańskie najbliższe muzyczne plany?

Pracuję bardzo intensywnie nad czwartą płytą zespołu Dr Misio. Mamy już 10 nowych kawałków i powstają kolejne 4. Mam ogromne ciśnienie wewnętrzne, żeby jesienią tego roku pojawił się kolejny nasz album. Wbrew temu, jak się może mnie postrzegać, jestem bardzo twardo stąpającym po ziemi kolesiem, który z kalendarzem w ręku ogarnia rzeczywistość i konsekwentnie realizuje swoje plany, marzenia. Ale też wyrzuca z siebie rzeczy, spostrzeżenie i lęki, którymi chce się podzielić z ludźmi. Tak było z płytą “Szatan na Kabatach”. Po zakończeniu zdjęć do filmu “Kler” Wojtka Smarzowskiego pod koniec 2017 roku wiedziałem, że muszę zrobić sobie przerwę od filmu. Byłem zmęczony intensywną pracą na planie, ale zauważyłem też, że w kinie ostatnio trochę za dużo tego Jakubika. Bałem się, że po pięciu premierach w jednym roku zacznę ludziom wyskakiwać z lodówki. I faktycznie w 2018 roku nie spędziłem ani jednego dnia na planie filmowym. Poświęciłem go pracy nad muzyką. Stąd w kwietniu 2018 roku premiera płyty “Szatan na Kabatach”, którą zrobiłem z Kubą Galińskim. I niedawno dotarła do mnie fantastyczna wieść, że otrzymaliśmy nominację do Fryderyka w kategorii Alternatywny Album Roku. Warto było zrobić sobie tę przerwę. I tu wracamy do tego, od czego zaczęliśmy rozmowę. Fajnie jest, kiedy ktoś od czasu do czasu poklepie nas po plecach i powie: “Stary, robisz dobrą robotę!”.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Dawid Litka

Zobacz także: