Gdyby internet istniał w czasie II wojny światowej, samym narzekaniem i krytykanctwem byśmy wygrali już we wrześniu ’39.

Przebudowa centrum idzie zgodnie z planem, pogoda sprzyja, a więc dzieje się naprawdę dużo. Najbardziej cieszy mnie remont elewacji hali MCKiS-u, która budowana była chyba z dwadzieścia lat i oddana do użytku w połowie lat dziewięćdziesiątych, nie broni się wyglądem.

Pamiętam, gdy oddano ją do użytku. Cieszyliśmy się, że w naszym mieście powstała hala z prawdziwego zdarzenia, gdzie będą odbywały się koncerty. Szybko okazało się, że hala nie jest najszczęśliwszym miejscem na tego typu imprezy, nie pamiętam koncertu z tamtych lat, który dobrze by zabrzmiał. A już jednorazowa przygoda z przeniesioną do nas Metalmanią – to był koszmar, jazgot i odbicie dźwięku.

Z czasem technika sceniczna poszła do przodu, dźwięk się poprawił, ale wydarzyło się coś, czego nikt nie przewidział – koncerty przestały się sprzedawać. Publiczność rozleniwiona dniami miast i innymi festynami okolicznościowymi, na których za darmo można było posłuchać BAJMU czy też Perfectu, nie chciała płacić za bilety, a zorganizowanie koncertu w hali to nie jest tania impreza.

Jaworznicka hala została trochę zapomniana, bo idea zorganizowania imprezy na 1500 lub więcej osób na terenie miasta (która w dodatku się sprzeda), jest w tej chwili mocno ryzykowna. Mnie do głowy nie przychodzi nikt, kogo mógłbym zaprosić na taką scenę. Nie udało się to nawet discopolowemu zespołowi Weekend będącemu wtedy u szczytu popularności.

Oczywiście MCKiS będzie w dalszym ciągu organizował przeróżne imprezy, ale muszą one spełniać zapotrzebowanie społeczne, więc nie dotrą masowo do odbiorców. W końcu jesteśmy społeczeństwem narzekającym i wszystko nam przeszkadza, więc pod każdym ogłoszeniem o nowej imprezie przewala się fala negatywnych komentarzy, gdzie najczęściej twierdzi się, że Chrzanów ma lepiej. Uwierzcie, nie ma. Postrzeganie, czy ktoś ma lepiej, nie da się uzależnić od doboru wykonawców występujących na dniach miasta, a 99% mieszkańców naszego miasta nie chciałoby mieszkać w sąsiednich miastach, choćby ze względu na infrastrukturę drogową, że o posiadaniu rejestracji KCH nie wspomnę.

Ostatnimi czasy jeden z radnych miasta Mysłowice, zadał na swoim profilu pytanie, jak mieszkańcy postrzegają sąsiadujące Jaworzno. I aż przyjemnie się czytało, gdy tamtejsi komentatorzy praktycznie w całości zazdroszczą nam rozwoju i zmian, jakie następują na naszym terenie. A u nas?

Od kilku tygodni zmienił się ruch pod Galeną. I każdy wie, co się wyprawia – auta walą w siebie, jak w wesołym miasteczku. Oczywiście wszystkiemu winna jest zmiana pierwszeństwa i złe oznakowanie, bo przecież nie ślepota kierowców, którzy jeżdżą na pamięć. Oczywiście, aby się nie wymądrzać, przyznam się, że sam miałem tam ostre hamowanie z mojej winy, na szczęście prędkość nie była zbyt duża i auto stanęło dęba w miejscu. Popukałem się w czoło, wygłosiłem siarczystą samokrytykę pod nosem i wbiłem sobie do łba, aby uważać. Ale internauci tak nie sądzą. Bo nawiedzone Sebixy i Karyny wojują z układem drogowym, krytykując wszem i wobec, jak to źle w naszym mieście. I fatalnie, że robi się centrum przesiadkowe, bo przecież nikt się nie przesiądzie i tylko publiczne pieniądze się wydaje. Aż ręce opadają, gdy czyta się te kocopoły.

Wizja miasta dla ludzi nie jest dla mnie prosta do przyjęcia, bo jestem zapalonym kierowcą pojazdu dwuśladowego. Ale przyjmuję ją, bo szczerze powiedziawszy, na tym się nie znam i poddaję się wizji kogoś, kto się zna. Nie mam nic do powiedzenia mądrego w tym temacie, więc milczę. Pomyślcie, jak to było 100 lat temu z okładem, na przełomie wieków na przykład w Nowym Jorku. Pojawiały się pojedyncze samochody, wchodziła elektryczność, a niektóre osoby dalej inwestowały w zaprzęgi konne, bo przecież przez lata to funkcjonowało, uznawano samochody jako chwilową modę. Sami widzimy, jak poszło. I nie do wiary, ale bankrutująca branża nafciarska, (ze względu na elektryczność, zastępującą lampy naftowe) zainwestowała w kontrowersyjne nowe paliwo, zwane benzyną, chociaż obawiano się o przyszłość… Jakie były tego efekty – wszyscy widzimy. Nie bójmy się więc zmian, bo to one napędzają rozwój.

A wracając do hali… Czekam na jej nowy wygląd i powrót koncertów. Oby tylko ludzie przyszli, zamiast narzekać, że nic się nie dzieje.

Felieton: Wojciech P. Knapik

Zobacz także: