Już w drugiej połowie XVIII wieku, gdy w Szczakowej powstała pierwsza na ziemiach polskich kopalnia węgla kamiennego, górnicy musieli zadbać też o transport swojego urobku. Na samym początku drogami, którymi czarne złoto trafiało do innych miejscowości, były okoliczne rzeki, Przemsza i Biała Przemsza. Jednak nim węgiel przejmowali flisacy, najpierw surowiec musiał zostać dowieziony do miejsc załadunku. Czym? Na początku transport odbywał się furmankami. Nieco później nastąpiła era konnych kolejek wąskotorowych.

Pierwsza powstała już za czasów szczakowskiej kopalni. Po wynalezieniu kolei żelaznych i otwarciu linii kolejowej przez Szczakową, węgiel i inne surowce transportowano także składami, ciągniętymi przez parowozy. Z biegiem lat, na jaworznickiej ziemi powstała cała sieć kolejowych połączeń transportowych. Co ciekawe, jeden z parowozów przejeżdżał swego czasu także przez…. Rynek w Jaworznie. Tylko jak to możliwe, skoro nigdy tam nie było torów?

Zaczęło się w Szczakowej

Jednak zanim to wyjaśnimy, warto najpierw sięgnąć do początków szczakowskiej i jaworznickiej historii tego, jak transportowane były mineralne skarby naszego regionu.
Pierwsza konna kolejka służyła przewozowi węgla z kopalni w Szczakowej. Zakład powstał w 1766 roku z inicjatywy króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Na potrzeby przedsiębiorstwa zorganizowano też konną kolejkę transportową. Szczakowski węgiel był zawożony nad brzeg Białej Przemszy w rejonie Maczek. Kopalnia nie przetrwała jednak do końca XVIII wieku.

W latach 30. wieku XIX powstała kolejka kopalni Fortuna w Dąbrowie Narodowej. Prowadziła do ujścia Białej Przemszy. Siłę pociągową najpierw stanowiły konie, a następnie parowóz. Linia ta istniała przez około 40 lat.

Długo kolejki szynowej nie miały natomiast kopalnie rządowe w Jaworznie. Jak wyjaśnia Maria Leś-Runicka, autorka książki pt. „Historia Jaworzna w XIX wieku”, węgiel z Fryderyka Augusta i Jacka Rudolfa transportowali nad Przemszę w Jeleniu miejscowi chłopi. Przewozili urobek swoimi furmankami i przez lata byli monopolistami w tym biznesie.

– W 1843 roku opracowano projekt „drogi szynowej” na tym odcinku, ale władze nie zaakceptowały jego realizacji ze względów finansowych. Plany w tym zakresie zostały odsunięte w czasie, utwardzono jedynie drogę do ładowni dla usprawnienia transportu wozami. Przez następne lata nie było koniunktury na tego rodzaju inwestycje, ponieważ austriacki zarząd kopalń nie wykazywał odpowiedniego zainteresowania – opisuje Maria Leś-Runicka. – Kolejka wąskotorowa, tzw. przemszowa, została zbudowana dopiero w 1872 roku przez Jaworznickie Gwarectwo. Wybudowano wtedy torowisko, które biegło obok kolonii robotniczej Nowa Wieliczka, dalej przez Starą Hutę do Białego Brzegu, gdzie znajdowała się składnica węgla. Na trasie pracowała stała brygada ludzi i jeden parowóz, a później dwie lub trzy lokomotywy – zaznacza.

Kolejka przemszowa przetrwała do lat 50. XX wieku.

W 1899 roku uruchomiono kolejki wąskotorowe z kopalni Sobieski na Borach do stacji przeładunkowej w Ciężkowicach i do brzegu Przemszy w Jeleniu.

– Szczególnie ta do Ciężkowic była dużym osiągnięciem, miała 7 km długości, biegła przez wykupione od chłopów pola i kończyła się murowaną rampą do przeładunku kopalnianych wózków do wagonów kolei normalnotorowej. Koncesja na kolejkę była wydana na 25 lat. Funkcjonowała prawdopodobnie niezbyt długo, ponieważ już w 1900 roku kopalnia miała własną bocznicę na linii normalnotorowej Bolęcin-Chrzanów-Jaworzno – wyjaśnia autorka książki o historii naszego miasta.

Jazda po przekładanym torze

Ale co z tym parowozem, jeżdżącym przez jaworznicki Rynek? Tę historię przedstawił w swojej książce pt. „Jaworzno minione”, Bartłomiej Cieszyński, nieżyjący już jaworznicki muzealnik i badacz historii naszego miasta.

Wszystko zaczęło się od powstania kolejki, prowadzącej z piaskowni na Wilkoszynie do szybu Warpie, wzdłuż obecnej ulicy Chełmońskiego. Wspomniana kolejka funkcjonowała w latach 1931-1955. Piasek, wykorzystywany na płynną podsadzkę do zapełniania górniczych wyrobisk, był przewożony, składem, ciągniętym przez parowóz. Problemem okazało się jednak to, jak postawić ów parowóz na tamtejszym torze.

– Brak połączenia kolejki z kopalniami sprawił, że musiano znaleźć sposób na przetransportowanie pociągu i posadowienie go na torach. Wagony można było rozebrać na elementy i przewieźć. Z parowozem uczynić się tego nie dało. Zdecydowano zatem, że… pojedzie na własnych kołach. W latach pięćdziesiątych XX wieku dwukrotnie można było zobaczyć jadący ulicami: Bieruta, Jagiellońską, Kilińskiego (obecnie: Sportowa, Grunwaldzka, Pocztowa), Rynkiem i Sławkowską parowozik – opowiadał w swojej książce Bartłomiej Cieszyński. – Ekipa pracowników kopalni przekładała sforsowany przez lokomotywę odcinek torów. Ta, buchając parą i gwiżdżąc ostrzegawczo na licznie zebraną gawiedź, przesuwała się znów kilkanaście metrów do przodu i stawała w oczekiwaniu na kolejne przełożenie szyn – opisywał.

Muzealnik był naocznym świadkiem tego kolejowego przedsięwzięcia. I, zgodnie z tym, co zapamiętał, do przetransportowania „ciuchci” wykorzystano jedynie trzy odcinki toru. Praca szła sprawnie. – Jedynie przy podjeździe pod górkę, kilkakrotnie koła zabuksowały w miejscu. Dziś, nikt, kto nie był świadkiem wydarzenia, nie chce wierzyć, że coś takiego miało miejsce. Parowóz pod parą sunący wskroś Rynku! – skwitował autor książki „Jaworzno minione”.

Na torach standardowych

Oprócz kolejek wąskotorowych, wraz z rozwojem kolei żelaznych, powstawały też górnicze linie o standardowym rozstawie szyn. Służyły tylko i wyłącznie do transportu węgla z kopalń do głównych szlaków kolejowych. W 1856 roku taką linię dojazdową, do kopalni Fryderyk August, zbudowała spółka c.k. Wschodnie Koleje Państwowe. Trasa wiodła z zakładu górniczego, przez Pechnik i Niedzieliska, do stacji kolejowej w Szczakowej. Na początku lat 70. XIX wieku Jaworznickie Gwarectwo Węgla Kamiennego poprowadziło też połączenie z nowo powstałą kopalnią Jacek Rudolf. Linia istniała do przełomu lat 80. i 90. XX wieku.

Swój kolejowy szlak transportowy zyskała też kopalnia Sobieski, należąca do rodziny Domsów. Robert Wilhelm Doms doprowadził do budowy połączenia Jaworzno-Chrzanów-Bolęcin. Otwarcie linii miało miejsce w 1900 roku, a stacji kolejowej Jaworzno – w roku 1903. W ramach przedsięwzięcia zbudowano też bocznice dla kopalni Matylda w Kątach i kopalni Roberta Wilhelma Domsa na Borach. Tory do Sobieskiego zostały doprowadzone w 1905 roku.

W 1911 roku na trasie linii Jaworzno-Chrzanów-Bolęcin powstał też dodatkowy przystanek – Szyb Sobieski. Sześć lat później została także zbudowana kolejna bocznica, dla nowo powstałych zakładów chemicznych Azot.

Kolejowy szlak, autorstwa Roberta Wilhelma Domsa, został w 1936 roku połączony także z linią górniczą Jaworzno – Szczakowa, należącą do Jaworznickiego Gwarectwa.

Anna Zielonka-Hałczyńska

Węgiel z jaworznickich kopalń docierał koleją do portu rzecznego w Jeleniu | fot. Zbiory MMJ

Zobacz także: