Trzeba przyznać, że w Polsce strażacy byli zawsze bardzo lubiani. W badaniach opinii lądują z reguły w ścisłej czołówce zawodów szanowanych przez społeczeństwo. Nikt ich nigdy nie oskarżył o to, że, podczas ratowania z wraku samochodu powybijali szyby albo odcięli dach. Już pomijając oczywisty fakt, że ratują ludzkie życia, zawsze chętnie służą pomocą, a jak trzeba, to nawet kotka mogą zdjąć z drzewa. Teraz to już w ogóle cała Europa ich lubi, bo wyruszyli ratować Szwedów z pożarów – piękny gest.

Zresztą oni nawet podczas urlopu nie potrafią przestać robić dobrego wrażenia. Niedawno przecież strażak z Jaworzna uratował tonącego w Bałtyku mężczyznę. Bohater. Nie wszystkie służby mundurowe, co tu dużo mówić, budzą wśród rodaków taką sympatię.

Przez lata “niebiescy” i żołnierze kojarzeni byli ze złą władzą, która nas uciskała. Milicjanci byli za plecami wyśmiewani, a tradycja wymyślania arcyciekawych sposobów migania się od zasadniczej służby wojskowej przetrwała aż do 2010 roku, kiedy to przymusowe turnusy w koszarach zawieszono. Krążyło mnóstwo anegdot dotyczących mundurowych. I, jestem o tym przekonany, wiele z nich nie wynikało tylko z czystej niechęci, ale z codziennych obserwacji.

Tyle, że władza się zmieniła (twierdzenia, że mamy teraz w Polsce, jak za komuny nie chce mi się nawet komentować, bo jest żałośnie głupie), a niechęć do munduru u wielu pozostała.

Sam tej niechęci nie mam i nie miałem. Przeciwnie, uważam, że ludziom wybierającym w dzisiejszych czasach służbę należy się szacunek. Jasne, jak ktoś jest złamasem, to i mundur mu nie pomoże. Ale wśród moich znajomych jest wiele osób służących w różnych formacjach i nijak nie pasują mi oni do wspomnianych anegdot. Oczywiście, czarne owce są i, siłą rzeczy, w białym stadzie najbardziej się wyróżniają. Ale przyklejanie łatek całym formacjom z powodu kilku półmózgów, którym jakimś cudem udało się przywdziać mundur jest słabe.

Życzyłbym pozostałym służbom mundurowym choć części tej przychylności, którą (zupełnie słusznie) mają strażacy. Im też się należy.

Felieton: Dawid Litka

Zobacz także: