W Miejskiej Bibliotece Publicznej wystąpiła niedawno pisarka, publicystka, dziennikarka, Dorota Łosiewicz, która opowiadała o swojej książce pt. “Moi rodzice”. Jest to wywiad rzeka, z córką tragicznie zmarłej pod Smoleńskiem pary prezydenckiej, Martą Kaczyńską. W niezwykle emocjonalnym spotkaniu autorka opowiadała o atakach, które spotkały prezydencką córkę po śmierci jej rodziców, o tym jak agresywnie i brutalnie została potraktowana przez media i obecną opozycję. Spytaliśmy pisarkę m.in. o tę falę nienawiści i o granice, które należy postawić.

Pod internetowymi wpisami o nadaniu jednemu z jaworznickich rond imienia Marii i Lecha Kaczyńskich wylano wiadra pomyj. To nie jest nowe zjawisko. Jak Marta Kaczyńska radziła sobie z falą hejtu, która dotknęła ją niemal zaraz po śmierci rodziców?

Przemysł pogardy uderzył w nią z ogromną siłą. Myślę, że nie spodziewała się, że odziedziczy to po swoim ojcu. Wcześniej pozostawała w cieniu, żyła spokojnie w Sopocie, nikt za bardzo się nią nie interesował. I rzeczywiście, wszystko się zmieniło. Nie tylko stała się adresatką, ale jest też pośredniczką dla przemysłu pogardy. Przez nią, przez wytykanie jej ewentualnych życiowych potknięć próbuje się “dopaść” Jarosława Kaczyńskiego. Lewica pokazuje wroga, mówi: “Macie jej nienawidzić”. Ukierunkowuje nienawiść swoich wyznawców. Tylko obawiam się, że w końcu dojdzie do katastrofy.

Jak to jest, że jednocześnie krzyczy się o łamaniu praw kobiet, mowie nienawiści i na jednym wdechu miesza się kobiety z błotem?

To właśnie jest hipokryzja lewicowego salonu, który udaje, że kobiet broni, maszeruje w czarnych marszach, wykrzykuje feministyczne hasła i jednocześnie te kobiety atakuje. Żeby było jeszcze śmieszniej: atakuje także za korzystanie ze swobód, o które salon walczy. Ta hipokryzja świetnie się też ujawniła podczas niedawnej afery z molestowaniem seksualnym w lewicowych redakcjach. Czasem mam wrażenie, że ci wszyscy panowie, którzy słownie walczą o prawa kobiet, tak naprawdę walczą o swoje prawa, czyli np. prawo do życia bez zobowiązań, do aborcji. Ta ostatnia afera dobitnie to pokazała.

No właśnie, czy w hejcie pewne granice nie zostały już przekroczone?

Sama często mówię, że przekroczyliśmy kolejną granicę, ale tak naprawdę gdzie ona jest? Kiedy już wydaje się, że doszliśmy do granicy, dzieje się coś takiego, co ją znowu przesuwa. Jak niedawna napaść na dziennikarkę, naszą koleżankę z “W tyle wizji”. Kiedy myślimy, że gorzej być nie może, za chwilę okazuje się, że jednak może. Niestety w tej ostatniej sytuacji media liberalne, ani opozycja nie stanęli w obronie dziennikarki. Proszę zauważyć, że kiedy podczas Marszu Niepodległości pojawiły się faszystowskie hasła, partia rządząca i prezydent od razu je potępili. A po tym ataku na dziennikarkę, nie wyszedł Grzegorz Schetyna i nie powiedział ‘Ludzie, nie róbcie tego”. Walczmy o demokrację w cywilizowany sposób, jeśli uważamy, że jest zagrożona. Opozycja, próbując obalić legalnie wybrany rząd, wmówiła ludziom, że nie żyją w wolnym państwie. Ci, którzy w to uwierzyli, posuwają się do coraz gorszych rzeczy. I za chwilę kolejna granica zostanie przekroczona, jeśli wszyscy się nie uspokoją.

Trwa medialna wojna?

Nie wiem, czy tylko medialna. Chyba przeniosła się ona w dół społeczeństwa. Osiedla, sąsiedzi, rodziny są podzielone. Polityczne zacietrzewienie przeniosło się na ludzi.

Widzi pani jakieś pozytywy?

Widzę, że w tej sytuacji politycznej głos dostali ludzie, którzy przez lata byli go pozbawieni. Mogą wyrażać swoje poglądy, czują, że mają swoją reprezentację w mediach, że wreszcie jest tak, jak oni by chcieli.

A jak pani radzi sobie z hejtem?

Staram się nie brać w nim udziału. Nie mam konta na Twitterze. Na Facebooku przyjmuję tylko osoby, które poznałam. Czasem telewidzów, którym bardzo zależy na kontakcie. I w ten sposób staram się nie brać udziału w wojnie wszystkich ze wszystkim.

Hejt nasilił się, odkąd pani jest w programie “W tyle wizji’?

Hejt był jest i będzie i to po każdej stronie. Jednak teraz odbieram mnóstwo ciepłych słów w bezpośrednim kontakcie: w sklepie na ulicy, itd. Oczywiście gdzieś tam trafia do mnie jad i hasła typu: “masz macicę, zamiast mózgu”. Jednak tych zaczepek jest zdecydowanie mniej, niż tych pozytywnych. Nigdy nie spotkałam się z tym, żeby ktoś mnie wyprosił ze sklepu czy nie chciał ze mną rozmawiać, argumentując to tym, że współpracuję z telewizją publiczną.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Dawid Litka

Zobacz także: