Jeden ze znanych producentów wędlin proponuje linię produktów “Mistrza i Małgorzaty”, m.in. kiełbasę Mistrza, szynkę Małgorzaty. Co dalej? Salceson “W poszukiwaniu straconego czasu”? Baleron “Noce i dnie”?

Wprawdzie Bułhakow nie był Polakiem, to jednakże zastanawiając się głębiej, w naszym kraju nawiązania artykułów spożywczych do literatury są wszechobecne. Od dawna przecież na półkach w monopolowym można zasmakować w lekturach szkolnych czy też wejść w uniwersum Adama Mickiewicza. Wynika z tego, że chlanie i biesiadowanie to nasza duma narodowa i należy czerpać pełnymi garściami w imię poprawności politycznej, a nawet, ba, patriotyzmu!

W roku 100-lecia Niepodległej każdy, nawet najmniejszy akcent i gest przypominający to wspaniałe wydarzenie, jest mile widziany. Zauważyli to nasi politycy i uchwalili 12 listopada dniem wolnym od pracy, ochrzczonym od razu przez rodaków Ogólnopolskim Dniem Kaca. Już widzę w przededniu 11 listopada te kolejki w dziale monopolowym, nienawistne spojrzenia rzucane w kierunku trunków pochodzenia niemieckiego czy też rosyjskiego. I dramat na działach spożywczych we wszystkich dyskontach – rozbijane nagminnie słoiki z rosyjską musztardą oraz rozdeptany niemiecki wurst.

Swoją drogą obchody Dnia Niepodległości w naszym kraju nie mają wymiaru tak radosnego jak we Francji czy też USA. W innych krajach to wielkie radosne wydarzenie, z klimatem piknikowym i wielką fetą, u nas zazwyczaj kończy się na oficjalnej mszy, przemarszu pod pomnik i już. Może listopad to nie najlepszy moment na piknikowanie, ale fajnie by było się pozbyć w narodzie smutku związanego z uciskiem i dramatem, wylewającej się z każdego kąta martyrologii, smutku bycia Polakiem…

Czasem mam wrażenie, że zostaje się Polakiem za karę, aby nieść brzemię polactwa, idąc w sandałach z białymi skarpetami, sumiastym wąsem wałęsającym się pod nosem i dźwigając reklamówkę z Biedry, wypełnioną tanimi nalewkami typu “Husar”. Brakuje nam współcześnie bohaterów, wieszczów, wzorców moralnych. Naszym współczesnym patriotyzmem jest podobno płacenie podatków i szanowanie flagi. No, ja bym dodał do tego używanie artykułów o wysokim poziomie opodatkowania, bo konsumpcja tego typu dóbr podnosi PKB i sprawia, że państwo polskie ma na wszystkie obiecane rozdawanki. Chyba, że jeździsz volkswagenem zatankowanym na Lukoilu, to jesteś zwyczajnym zdrajcą, ale jak już BMW, to mniejszym, bo ogolona głowa i koszulka z symbolem Polski Walczącej to zawsze 10 punktów do patriotyzmu.

Przy tym całym zamieszaniu zastanawiałem się kiedyś, jak się ma patriotyzm do zakupów i uważam, że nijak. Dalej dwie największe sieci handlowe w naszym kraju to sklepy z rodowodem innym niż polski. Mało kto zwraca uwagę na metkę i gdzie została dana rzecz wyprodukowana. I nie namawiam, aby kupować wyłącznie polskie marki, bo nie po to dostaliśmy prawo wyboru, aby teraz się ograniczać. Chodzi generalnie o wspieranie własnego kraju oraz przedsiębiorczych Polaków, których nie skusiło łatwiejsze życie na Wyspach Brytyjskich czy w Norwegii.

Sam tak miałem przez moment, że zamarzyło mi się życie w Nowym Jorku, nie powiem. Nie zostałem tam, pomimo że miasto wciągnęło mnie w swój rytm, porwał mnie wir możliwości i przepychu wszystkim, miałem wrażenie, że mam cały świat w jednym miejscu i na wyciągniecie ręki. Z perspektywy czasu to był dobry wybór, nie miałbym ochoty na przeprowadzkę gdziekolwiek, być może dlatego, że właśnie czuję się patriotą. Dorastałem na szczęście w spokojnych czasach, wchodziłem w dorosłe życie wraz z końcem nielubianego przez większość ustroju socjalistycznego. Widziałem dzień po dniu zmieniającą się moją ojczyznę, coraz ładniejszą, z coraz mniejszą ilością kompleksów w porównaniu do osławionego Zachodu. Miejsce, gdzie czuję się kimś, a nie imigrantem, na którego nie zawsze patrzą dobrym wzrokiem. Wiele osób wybrało emigrację poprzez czynnik ekonomiczny, takie ich prawo. W końcu 4 miliony obywateli Ukrainy też tak ma, mieszkając w naszym kraju. Dla mnie ważniejsze od pieniędzy jest to, abym czuł, że jestem u siebie, a tylko Polska mi to gwarantuje pomimo waśni, rozłamów, podziałów i lamentującej opozycji niezależnie z jakiego ugrupowania.

A jak mnie dopadnie chandra, zawsze mogę skoczyć do monopolu i “poczytać” Pana Tadeusza lub Soplicę. Dla pokrzepienia serc, oczywiście!

Felieton: Wojciech P. Knapik

Zobacz także: