Mieszkańcy Jaworzna złożyli hołd górnikom z kopalni Komuna Paryska, którzy 26 sierpnia 1954 r. zginęli w upadowej Danuta. Utonęło wtedy 18 osób. Uratował się tylko jeden górnik. W miniony poniedziałek minęło 70 lat od tych tragicznych wydarzeń.

W każdą rocznicę, pod pomnikiem na Łubowcu, członkowie rodzin, przedstawiciele samorządu, jaworznickich instytucji i stowarzyszeń oraz inni jaworznianie składają kwiaty. W imieniu prezydenta Jaworzna, Pawła Silberta, wiązankę złożyli w tym roku Leszek Gancarczyk z Urzędu Miejskiego i Przemysław Dudzik z Muzeum Miasta Jaworzna. Po obchodach przy pomniku zebrani udali się do kościoła Matki Bożej Anielskiej w Dąbrowie Narodowej, gdzie odbyła się msza św. w intencji tragicznie zmarłych górników.

Do tragedii doszło w upadowej Danuta, która należała do kopalni Komuna Paryska. Około godz. 11, miejsce, w którym pracowali gwarkowie, zalała rwąca fala. Przyczyną tragedii mogło być zaniechanie ze strony kierownictwa kopalni. Górnicy już kilka dni przed wypadkiem zawiadamiali o wodzie, która przedostawała się do upadowej. Nie było jednak reakcji na ich apele.

W końcu ściany nie wytrzymały. Ogrom wody pochłonął 18 osób. Uratował się tylko Ludwik Guja, który z Franciszkiem Figurą został skierowany do budowy torowiska. Obaj mieli tam szansę uciec przed żywiołem, kierując się do wyjścia pochylnią fedrunkową, a nie schodową. Pan Ludwik rzucił się w tamtym kierunku. Tymczasem jego kolega wrócił się po narzędzia. To go zgubiło.

Krewni tragicznie zmarłych górników do dziś wspominają wydarzenia sprzed 70 lat.

– Miałam wtedy 9 lat, a siostra 15. Przyszli do nas z informacją, że coś się stało na Danucie. Biegłyśmy tam z mamą i płakałyśmy, bo już po drodze ludzie krzyczeli niesamowicie. Gdy dotarłyśmy na miejsce, woda wypływała już na powierzchnię – podkreśla Krystyna Lamont, córka Walentego Panka. Co roku przychodzi pod pomnik na Łubowcu.

Dobrze tamtych wydarzeń nie pamięta Jan Drabik, syn Stanisława. Gdy doszło do wypadku, pan Jan miał dopiero 4 lata.

– Śmierć taty była dla nas wielką tragedią. Na dodatek mama została sama z czwórką dzieci. Panowała niesamowita bieda. Brat chodził zbierać węgiel, by choć trochę dorobić – wspomina.

Na pytanie, czy ktoś z ich rodziny pracował później w kopalni, odpowiada twierdząco.

– Zarówno ja, jak i brat byliśmy górnikami – podkreśla.

Obaj co roku przychodzą pod pomnik na Łubowcu, by uczcić pamięć o ich tacie i innych górnikach.

Anna Zielonka-Hałczyńska

Uroczystości pod pomnikiem na Łubowcu odbyły się w 70. rocznicę tragicznych wydarzeń | fot. Anna Zielonka-Hałczyńska

Zobacz także: