Na frontach pierwszej i drugiej wojny światowej nie brakowało jaworznian.

rodzina-pniaków

Rodzina Pniaków. Od lewej: Karol, Apolonia, Stanisław, Maria (matka), Józef, w środku Stanisława

Walczyli o niepodległość i wolną Polskę także poza granicami naszego kraju. Wielu z nich zginęło. Chcemy o nich pamiętać i przypomnieć ich bohaterstwo, patriotyzm i niezłomność. Pisaliśmy już o jaworznianach pomordowanych przez Niemców podczas okupacji i o lotniku z Borów. Dziś przedstawiamy historię dwóch marynarzy, braci znanego lotnika Karola Pniaka.

Stanisław i Józef Pniakowie byli synami Franciszka Pniaka i Marii Walugi. Franciszek pochodził z Jaworzna i ożenił się z o osiem lat młodszą córką miejscowego kowala. Doczekali się sześciorga dzieci: Apolonii (1902), Stanisława (1905), Józefa (1907), Karola (1910), Stanisławy (1912) i Bolesława (1919).

W czasie I wojny światowej Franciszek służył w wojsku i walczył na froncie austriacko-rosyjskim w okolicach Gorlic, a po zakończeniu służby wojskowej (w stopniu starszego kaprala) pracował jako sztygar w kopalni “Jacek Rudolf w Jaworznie”.

Talent do majsterkowania

Stanisław urodził się 28 lutego 1905 roku, naukę rozpoczął w Szkole Powszechnej w Jaworznie. Nic nie wiadomo na temat jego dalszej edukacji, być może razem z bratem Karolem uczęszczał do Gimnazjum im. Stanisława Staszica w Chrzanowie. Wiadome jest, że pobierał praktyki w zakładzie przemysłowym Fablok w Chrzanowie, gdzie przysposabiał się do zawodu mechanika maszyn.

Miał smykałkę do majsterkowania, naprawiania, potrafił godzinami grzebać w urządzeniach mechanicznych, poza tym znał się na stolarce. Taki talent posiadał również młodszy o dwa lata Józef – wspomina Maciej Pniak, bratanek bohaterów.

Józek urodził się 17 marca 1907 r. i również ukończył Szkołę Powszechną w Jaworznie. Uczył się później szewstwa, ale potrafił wykonywa różne roboty ślusarsko-mechaniczne. Bracia mieli możliwość pracy w kopalni, gdzie ich ojciec był sztygarem, ale woleli rzemiosło. Imali się różnych zajęć, aby ostatecznie wstąpić do wojska.

Służba na okrętach

Rok 1926. Najpierw Staszek wstąpił do Marynarki Wojennej. Służył na jednostce szkolnej ORP “Bałtyk”, a później na ORP “Mazur”. Po trzech latach dosłużył się stopnia mata. W tym czasie, w 1928 roku, Józef wstąpił razem z bratem Karolem do wojska. Karol wybrał lotnictwo, a Józef poszedł Ocalić od zapomnienia śladem starszego Stanisława i trafił do marynarki. Najpierw służył na “Bałtyku”, potem na ORP “Komendant Piłsudski”. W 1932 roku bracia popłynęli do Cherbourga we Francji po zamówionego przez Marynarkę Wojenną RP niszczyciela ORP “Burza”. Wzięli udział m.in. w próbach stoczniowych maszyn napędowych okrętu. Pracowali w dziale VI maszynowni, pływali po Bałtyku, zawijając m.in. do Sztokholmu czy Kopenhagi. Józef awansował na bosmana mata. 11 maja 1937 roku bracia się rozstali. Józef popłynął wraz z innymi marynarzami do Anglii, by odebrać niszczyciela wybudowanego w brytyjskiej stoczni. 16 maja ORP “Grom” przypłynął do Gdyni. Przez dwa lata Józef służył na tej jednostce, a Staszek nadal pływał na “Burzy”.

Chłopcy byli świetnymi mechanikami, szkolili się przed wojną m.in. w Anglii. Byli przyzwyczajeni, że trzeba być w pogotowiu. Pływając na okrętach, zdobywając doświadczenie, zawsze byli gotowi do działania, w każdej sytuacji i w każdych warunkach – opowiada Zbigniew Witosiński, siostrzeniec Pniaków.

Wykonać Pekin

30 sierpnia 1939 r. o godz. 14.15 polskie okręty otrzymały sygnał: “Wykonać Pekin”. “Błyskawica”, “Grom” i “Burza” opuściły gdyńską redę, udając się w kierunku Cieśniny Duńskiej. Były pod ciągłą niemiecką obserwacją. Próbowały zmieniać kurs. Nad ranem 1 września wykreśliły na mapach nowy, by spotkać się z brytyjskimi niszczycielami. O godz. 7 załogi dowiedziały się o napaści Niemiec na Polskę. Wielu poruszonych tą wiadomością marynarzy, w obawie o los bliskich, chciało wracać do Polski, aby pomóc walczące mukrajowi. Dali się jednak przekonać i postanowili dotrzeć do wybrzeży Anglii, i tam walczyć z Niemcami. Patrolowali tereny wokół Szkocji, prowadzili działania bojowe, tropili U-booty. Później nasze niszczyciele rozdzielono. “Błyskawica” wyruszyła do Liverpoolu, “Burza” wymagała napraw w doku, a “Grom” został w Szkocji. Po miesiącu okręty spotkały się w Harwich i wraz z brytyjskimi okrętami kontynuowały służbę patrolową i eskortową. W styczniu 1940 r. Józef poznał Angielkę, zakochał się, postanowili wziąć ślub. Nie doszło do niego. 4 maja 1940 r. Józef Pniak zginął na “Gromie” podczas akcji okrętów wspierających kampanię norweską.

Tragedia pod Narwikiem

Godzina 8.10. Pod Narwikiem, w lodowatych wodach fiordu Rombakken “Grom” zaczął tonąć. Dowódca wychylił się za osłonę pomostu bojowego i krzyknął, aby skakać za burtę. Marynarze próbowali się ratować, jednak okręt był przełamany, część rufowa przekręcała się na burtę. Jedna z dwu bomb, które kilka minut po godzinie ósmej 4 maja 1940 r. padły na pokład, uderzyła w załadowany aparat torpedowy nr 2, powodując wybuch torped. Druga trafiła w prawą burtę na wysokości maszynowni, oddzierając prawie 20-metrowy pas poszycia. Okręt poszedł na dno w ciągu niespełna czterech minut. Wraz ze szczątkami okrętu spoczęła na dnie załoga z kotłowni i maszynowni oraz ci, którzy znajdowali się pod pokładem w pomieszczeniach rufowych. Wśród poległych znajdował się Józef Pniak. Rodzice dowiedzieli się z brytyjskiego radia, że zginęło 59 marynarzy.

Krótko przed tragedią Józek i Staszek widzieli się w Chatham po raz ostatni…

Stanisław, który walczył na ORP “Burza”, dostał Krzyż Walecznych od gen. Władysława Sikorskiego (Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych i premiera Rządu RP na Uchodźstwie) w czerwcu 1940 roku. Na ORP “Burza” służył do końca wojny, awansował na starszego bosmana.

Po wojnie

Po wojnie polskie okręty odstawiono w Hartwig. Stanisław wrócił do Polski w 1947 r., do Gdyni, gdzie miał rodzinę, którą założył przed wojną. Został szefem kompanii karnej na ORP “Błyskawica”, na którym służył do 1950 roku. Na początku lat 50. został zwolniony z wojska i dostał pracę w ratownictwie dalekomorskim jako mechanik, awansował na pierwszego mechanika. Tam pracował do emerytury. Umarł w 1966 r. Rodzina braci Pniaków starała się pojechać pod Narvik, aby pożegnać syna, brata, jednak to się nie udało. Gdyby nie starania rodziny, pamięć o Stanisławie i Józefie poszłaby w zapomnienie.

Tekst: Ewa Szpak

Zobacz także: