Bardzo ciężko napisać teraz felieton, który nie będzie zahaczał o koronawirusa, zamieszanie wokół LGBT, tłumów w każdy weekend nad Bałtykiem czy wyborów na Białorusi.

Ale może jakoś uda się lawirować wokół nośnych i kontrowersyjnych tematów. Jak wiadomo, okres wakacyjny to zazwyczaj czas na wiadomości medialne określane jako sezon ogórkowy. Powiedzenie ukute zostało jako związek przyczynowy między posuchą w życiu kulturalnym miast (nieczynne teatry, sale koncertowe, kabarety, itp.) spowodowaną letnimi wyjazdami artystów do wód, właśnie w porze zbioru ogórków, a brakiem wiadomości nadających się do publikacji w gazetach.

Dzisiaj sezon ogórkowy kojarzy się również ze zwolnieniem biegu życia politycznego, małą atrakcyjnością programów stacji telewizyjnych i radiowych (częste powtórki), a także pojawiającymi się w sezonie ogórkowym przeróżnymi “sensacjami” prasowymi mającymi na celu podniesienie spadającej poczytności gazet. Tak kiedyś ekscytowano się potworem ze szkockiego jeziora Loch Ness, zwanym Nessie. Tak też portale i gazety bulwarowe donosiły jeszcze rok temu o celulicie u celebrytów i innych pierdołach. Obecny rok zmienił nieco optykę, bo mieliśmy podczas wakacji wybory prezydenckie, zamieszanie z maseczkami i kilkadziesiąt różnych wydarzeń, że lepiej o nich nie pisać, bo można dostać w przysłowiową mordę od potencjalnych interlokutorów.

Ale jednak wiadomości na sezon ogórkowy muszą być, aby internet się kręcił, a wielkość wyświetleń się zgadzała. I tak na przykład, czytam, że NASA zrewiduje dotychczasowe nazwy nadawane obiektom odkrywanym w kosmosie. Zdaniem agencji niektóre z nich mogą być bowiem rasistowskie. Czyli że co? Że czarna dziura będzie afroamerykańską dziurą? Albo Wielka Niedźwiedzica będzie się nazywała wielki misio, bo nie wolno określać płci? Nie. Otóż do poprawy są między innymi Galaktyka Bliźniąt Syjamskich oraz Mgławica Eskimosa. Zdaniem niektórych, a także części naukowców NASA, mogą być one rasistowskie. Pozostawiam bez komentarza.

A co tam w kraju? W przypominającej coraz bardziej komedię polskiej wojnie kulturowej czas na kolejny rozdział. Tym razem chodzi o… jedzenie kremówek na czas. Lokalny przedsiębiorca spod Wadowic chce zorganizować taki konkurs na rynku z okazji setnej rocznicy urodzin Karola Wojtyły. Ulubiony przysmak papieża to jednak dla niektórych mieszkańców świętość, która nie powinna być szargana rywalizacją w obżarstwie. Mieszkańcy Wadowic są mocno podzieleni w tej sprawie. Jedni cieszą się, że ktoś wpadł na pomysł takiej nietypowej promocji miasta. Inni uważają, że takie zawody w obżarstwie to po prostu obciach. Ale jest też trzecia grupa – to osoby o konserwatywnych poglądach, które uważają, że jedzenie kremówek na czas to szarganie świętości. Oskarżają oni organizatorów o obrażanie uczuć religijnych. Całe szczęście, że Karol Wojtyła za czasów studenckich nie poznał smaku kebaba, bo byśmy mieli wszyscy przechlapane w piątkowy wieczór po  dobrym melanżu, kiedy policyjne patrole sprawdzałyby, czy się nie obżeramy tym przysmakiem, a jeśli już, to czy w odpowiedniej oprawie, godnej świętego.

A jak już jesteśmy przy obrazie uczuć, to niedawno policjanci spisali też grupę młodych ludzi za tę samą flagę umieszczoną w Krakowie na pomniku… Smoka Wawelskiego. Obyło się bez aresztowań, chociaż spadkobiercy wielkiego, zionącego ogniem jaszczura zapowiedzieli, że wniosą prywatny pozew o obrazę majestatu smoka. Tęczowa flaga sugeruje wszakże pewną wrażliwość społeczną i delikatność, a nie przystoi w końcu owcożercy na taki medialny wizerunek. Sprawa w toku, będziemy informowali o postępach.

A tymczasem jak tam z koronawirusem? Ja po raz kolejny liczyłem, że zamkną mnie na Bałkanach na kwarantannę, i dalej nie chcieli. Jak to powiedział znajomy Bułgar, gdy go zapytałem o problem z pandemią: Ne rozbiram! I nie wiem, czy dlatego, że pytałem po polsku, czy po prostu temat jest nie do ogarnięcia przez zwykłych ludzi. Moja sąsiadka Jadwiga wróciła bezpiecznie do domu bez koronawirusa, bo na plaży było kilka osób. Zobaczymy, co przywiozą sąsiedzi znad Bałtyku. Oby tylko muszelkę, w której będzie szumiał… tzn. brzmiał tylko szum morza. Albo przebój disco-polo, jak kto lubi.

Tekst: Wojciech P. Knapik

Zobacz także: