Niedawno objął funkcję kierownika orkiestry w Operze Śląskiej w Bytomiu. Maciej Tomasiewicz, znany jaworznianom przede wszystkim jako dyrygent “Archetti” Orkiestry Kameralnej Miasta Jaworzna, w wieku zaledwie 27 lat może pochwalić się niebywałymi osiągnięciami zawodowymi. Jak podkreśla, droga do tego była długa i nie zawsze usłana różami. Ale muzyka pochłonęła go tak bardzo, że poświęca jej każdą niemal chwilę.

Niedługo po tym, jak się urodziłem, mój tata zainteresował się muzyką klasyczną i to w sposób dość banalny i powszechny, to znaczy przez audycje radiowe i telewizyjne prowadzone przez Bogusława Kaczyńskiego. Podobno kiedy jeszcze byłem małym dzieckiem, bardzo mi się to spodobało. Siedziałem do późna i słuchałem koncertów i opery – opowiada dyrygent.

Rodzice stwierdzili, że warto byłoby rozwijać te zainteresowania. W wieku niespełna pięciu lat zaczął chodzić na prywatne lekcje do Ryszarda Żurkowskiego. Po jakimś czasie okazało się, że to za mało, więc kolejnym krokiem była jaworznicka szkoła muzyczna. Trafił do klasy skrzypiec Marzenny Synowiec, obecnej dyrektor “Archetti” Orkiestry Kameralnej Miasta Jaworzna.

Nie mogę powiedzieć, że zawsze było łatwo. Często chciałem pograć w piłkę z kolegami, zamiast iść na zajęcia. Pojawiały się kryzysy. Ale kiedy skończyłem szkołę pierwszego stopnia, zdecydowałem, że chcę dalej próbować swoich sił – opowiada muzyk.

Rozpoczął naukę w średniej szkole muzycznej im. Mieczysława Karłowicza w Katowicach. Tam zainteresował się muzyką orkiestrową. Trafił też na świetnego profesora i dyrygenta, Wojciecha Sąkóla, dzięki któremu zaczął chodzić na dodatkowe zajęcia, właśnie z dyrygowania. Przez rok, dokładnie 22 minuty w tygodniu, dokształcał się w tej trudnej dziedzinie, po czym stwierdził, że wybierze się na egzamin wstępny do Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach. Kiedy powiedział o tym swojemu profesorowi, ten go wyśmiał. A dostał się zarówno na teorię muzyki, jak i na dyrygenturę symfoniczno-operową. I to z pierwszego miejsca. Licencjat obronił z obu kierunków, a później został już przy dyrygenturze. Teraz kończy doktorat.

Tak się złożyło, że już w trakcie studiów najwięcej możliwości dyrygowania i koncertowania, a więc rozwoju, miałem na Śląsku. To były często różne projekty studenckie. Ale też mój profesor dyrygentury, Szymon Bywalec, u którego zresztą teraz robię przewód doktorski, zapraszał mnie jako asystenta do wielu swoich projektów – opowiada muzyk.

Od dwóch lat prowadzi dwie z trzech najlepszych w kraju młodzieżowych orkiestr symfonicznych: w Bytomiu i w Katowicach (trzecia jest w Bielsku-Białej). Zaznacza skromnie, że tylko kontynuuje dobrą passę poprzedników.

To właśnie skromność jest jedną z najbardziej charakterystycznych cech Macieja. A przecież ma się czym chwalić. To człowiek, który ma ogromną wiedzę i wyczucie muzyczne. Jest bardzo rzetelny, zaangażowany i troszczy się o dobro zespołu. Zawsze kiedy ma się takiego fachowca przy boku, można czuć się bezpieczniej – mówi o “swoim” dyrygencie Marzenna Synowiec.

Jak muzykowi udaje się łączyć funkcję kierownika czterech świetnych orkiestr i nauczyciela akademickiego?

To chyba kwestia odpowiedniego zorganizowania pracy. Poza tym zajęcia w szkołach nie są na pełny etat, a z “Archetti” dogadujemy się naprawdę bardzo dobrze. Ważne jest to, że Śląsk jest świetnym miejscem dla muzyka. To, w jaki sposób region rozwija się muzycznie, jest naprawdę imponujące. Jeszcze w zeszłym roku pracowałem jako asystent dyrygenta w Sinfonii Iuventus i pewnie ciężko byłoby mi to wszystko połączyć. No i uważam, że zawód muzyka, to jeden z najpiękniejszych zawodów świata – zaznacza dyrygent.

Tekst: Dawid Litka

Zobacz także: