Życie Małgorzaty Zuber wypełnia muzyka. Jaworznianka opowiedziała nam o swojej muzycznej drodze i najbliższych planach.

Pracujesz w Krakowskiej Szkole Jazzu i Muzyki Rozrywkowej. Czym się tam zajmujesz?

Jestem nauczycielem emisji głosu. Dbam o to, żeby młodzi wokaliści wiedzieli, jak posługiwać się swoim głosem w zdrowy sposób. Tak, żeby mogli śpiewać przez całe życie, wykorzystując przy tym całą paletę możliwości, jakie daje nam wyrażanie się poprzez śpiew. Praca pedagogiczna daje mi bardzo dużo satysfakcji, szczególnie gdy słyszę, że rehabilitowany głos odzyskuje swoje piękno lub gdy możliwości techniczne przestają ograniczać wokalistów.

Kiedy i jak narodziła się twoja pasja?

Już jako dziecko mówiłam, że kiedy dorosnę, zostanę piosenkarką. Swoje pierwsze kroki wokalne stawiałam w Miejskim Centrum Kultury i Sportu w Jaworznie pod okiem Aleksandra Brzezińskiego. Później przez kilka lat byłam członkinią Teatralnej Grupy Zadaniowej, dużą częścią naszych spektakli były utwory muzyczne. Punktem zwrotnym w moim życiorysie był moment, w którym zaczęłam śpiewać w zespole rockowym. Miałam wtedy 16 lat i jeździłam na próby do Mysłowic. Pisaliśmy swoje piosenki, graliśmy koncerty. Wtedy poczułam, że śpiewanie to dla mnie coś więcej niż hobby. Zapisałam się więc do szkoły muzycznej w Katowicach, gdzie nauczycielka wyczuła, że muzyka jazzowa może być dla mnie dobrą drogą. Miała rację. Bardzo szybko pokochałam ten gatunek muzyczny i postanowiłam zdawać na studia na wokalistykę jazzową. 6 lat temu ukończyłam studia magisterskie w Akademii Muzycznej w Katowicach na wydziale jazzu i muzyki rozrywkowej.

Czy miałaś swojego mentora?

Gdyby nie moja wieloletnia nauczycielka śpiewu, pani Danusia Sendecka, to podejrzewam, że nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem teraz. Możliwe, że w ogóle bym już nie śpiewała. Mam to szczęście, że na początku swojej drogi wokalnej trafiłam na wspaniałą panią pedagog, która potrafiła okiełznać mój głos i wskazać mi dobrą ścieżkę rozwoju.

Czy śpiewanie przychodziło ci z łatwością?

Moja droga rozwoju głosowego była długa i kręta. Zostałam obdarzona pięknym, ale wrażliwym instrumentem, który jest podatny na wszelkie choroby. Sporo z nich mam za sobą. Wiele lat zajęło mi opanowanie głosu w taki sposób, żebym mogła wyrażać się poprzez śpiew bez żadnych barier technicznych i dyskomfortu. Myślę, że w końcu jestem w miejscu, w którym mogę ze spokojem stać na scenie i dzielić się tą częścią siebie z publicznością.

W jakim nurcie muzycznym najlepiej się odnajdujesz?

Zdecydowanie jest to jazz. To muzyka, która daje ogromną wolność wykonawczą i to najbardziej mnie w niej pociąga. Jednak kto wie, może kiedyś na moment ucieknę w stronę soulu? Czasem świta mi taka myśl w głowie.

Najchętniej występujesz solo czy w zespole?

Występuję w różnych składach, jednak zawsze ktoś mi towarzyszy. W moim podstawowym zespole grają mój mąż Kajetan Galas (organy Hammonda), Mateusz Pałka (fortepian) i Grzegorz Pałka (perkusja). Jeszcze do niedawna zespół ten nazywał się Małgorzata Zuber Quartet. Obecnie występujemy jako Margo Zuber.

Gdzie można cię zobaczyć i usłyszeć?

Koncertuję w całej Polsce, ale ostatnio najczęściej występuję w mieście, w którym obecnie mieszkam, czyli w Krakowie. Obecnie skupiam się na pracy nad płytą, dlatego też nie mam wielu koncertów w najbliższych planach.

Możesz powiedzieć coś więcej o tych planach wydawniczych?

Pracuję nad utworami na moją debiutancką płytę. Pod koniec tego lub na początku przyszłego roku wejdę do studia wraz z zespołem i zarejestrujemy materiał.

Piszesz teksty piosenek i to nie tylko dla siebie. O czym są te utwory?

Kiedy zaczynam pisać tekst, nie zastanawiam się, o czym on będzie. Najczęściej dopisuję teksty do już istniejącej muzyki i to jej daję się spontanicznie ponieść. Nie silę się na konkretną tematykę, tylko pozwalam, żeby tekst sam ze mnie wypłynął. Wydaje mi się, że dzięki temu teksty te odzwierciedlają moje myśli i nastroje z danego momentu.

Czym dla ciebie jest muzyka?

Muzyka jest dla mnie wolnością, której zawsze pragnęłam. Jest dla mnie sposobem na życie. Dzięki niej poznałam mojego wspaniałego męża. Dużo jej zawdzięczam. Ale moja relacja z muzyką bywa też trudna. Każe zaglądać w głąb siebie, co nie zawsze jest łatwe. Każe mierzyć się ze swoimi słabościami i codziennie stawiać im czoła. Ale jest tego warta.

Możesz liczyć na wsparcie? Jest ktoś, kto szczególnie pomaga?

Nie pochodzę z muzycznej rodziny. Rodzice uczęszczali co prawda do szkoły muzycznej, jednak nie korzystali z nabytych umiejętności w dorosłym życiu. Śpiewanie od początku było moim pomysłem – może i dobrze, bo realizowałam jedynie własne ambicje. Sama zapisywałam się na dodatkowe zajęcia, sama znajdowałam motywację do ćwiczenia. Gdy moja mama zauważyła, że muzyka stanowi dla mnie ważną część życia, zaczęła wspierać mnie w tym wyborze i tak jest do tego momentu. Zawsze mogę liczyć na mojego męża, który jest ze mną w tych dobrych i w gorszych momentach. Największą motywacją, która pcha mnie do dalszego rozwoju, była i jest publiczność. Nie ma lepszego uczucia, niż to po udanym koncercie.

Kiedy znów będziemy mogli podziwiać cię w Jaworznie?

Mam ogromną nadzieję, że Jaworzno będzie jednym z przystanków na trasie promującej moją płytę. Tak że, oby do zobaczenia w przyszłym roku.

Dziękuję za rozmowę.

Natalia Czeleń

| fot. Tomasz Raczyński

Zobacz także: