Wiele emocji wzbudzała polsatowska gala Babilon Boxing Show, która odbyła się 29 października w Hali Widowiskowoj – Sportowej Miejskiego Centrum Kultury i Sportu. Siedem pojedynków, które odbyły się na ringu bokserskim, budowały emocje od pierwszej walki. A wiele się działo, niepokonani do tej pory zawodnicy tracili swoje tytuły.

W pierwszej walce w kategorii średniej rękawice skrzyżowali Damian Szewczyk i Krzysztof Wojciechowski. Czterorundowy pojedynek był ciekawą walką, zawodnicy dawkowali emocje, jednak widać było aktywność Wojciechowskiego, który od początku atakował bardzo intensywnie, wykonując przemyślane, precyzyjne ciosy. Damian Szewczyk mimo zakrwawionego łuku brwiowego wytrwał do końca. Ostatecznie jednogłośnie decyzją sędziów pojedynek wygrał Krzysztof Wojciechowski. W kolejnej walce na ringu stanęli zawodnicy zakontraktowani w limicie umownym, czyli wadze średniej dla obu zawodników do 70,5 kg. Chociaż obaj zawodnicy wcześniej próbowali swoich sił w innych sportach walki, to starcie było dla nich debiutem. W narożniku niebieskim stanął trenujący kickboxing w Jaworznie 28-letni Mateusz „Rzeźnik” Rajewski, jego przeciwnikiem był zawodnik MMA z Mysłowic 33-latek, Adrian Kępa. Chociaż walka z początku była bardzo wyrównana, po kolejnej rundzie większą aktywnością wykazywał się „Rzeźnik”, który wykonywał precyzyjne ciosy i częściej spychał opadającego z sił przeciwnika do narożnika. Po czterech rundach sędziowie jednogłośnie przyznali zwycięstwo Mateuszowi Rajewskiemu. Po krótkiej przerwie na ringu bokserskim swoje rękawice skrzyżowali zawodnicy w kategorii półśredniej, czyli do 66,7 kg – pochodzący z Czech 24-letni Lukas Dekys i 35-letni Piotr „Magik” Biś. Lukas Dekys od początku przejął inicjatywę, wykonując płynne ruchy. Mimo rozwalonego łuku brwiowego i wymagającego przeciwnika, walczył, wkładając ogrom pracy w każdy cios. Po sześciu rundach o wyniku pojedynku zdecydowali sędziowie punktowi, którzy identycznie głosowali, przyznając zwycięstwo Lukasowi Dekysowi. Dla Piotra Bisia po kilku zwycięskich walkach to była pierwsza porażka. W czwartej walce na ringu bokserskim stanęli zawodnicy w wadze do 72 kg. W narożniku niebieskim stanął z zawodowym dorobkiem 5 zwycięstw i brakiem porażek na koncie 21-latek Piotr Szmajda. Jego przeciwnikiem był w czerwonym narożniku 33-latek z zawodowym dorobkiem 22 zwycięstw i raptem 5 porażkami na koncie – Michał Syrowatka. To była od początku bardzo emocjonująca walka, obaj zawodnicy od razu przejęli inicjatywę, chociaż pierwsza runda należała do Piotra Szmajdy. W kolejnej rundzie Michał Syrowatka przejął prym i mocno atakując, częściej spychał przeciwnika do narożnika. Ostatecznie, w piątej rundzie Szmajda, dając się zamknąć przeciwnikowi w narożniku, padł po serii ciosów w wątrobę.

Bardzo ciekawy okazał się ośmiorundowy pojedynek zawodników w umownym limicie do 74,5 kg. Na ringu stanęli Karol Welter i Damian Mielewczyk. Od początku sporo się działo. Obaj zawodnicy nie dawali za wygraną. Damian Mielewczyk w pewnym momencie po mocnym uderzeniu stracił trzy zęby, mimo tego nie poddawał się i walczył do końca. Po ośmiu rundach sędziowie jednogłośnie przyznali zwycięstwo Karolowi Welterowi. Przed najważniejszą i wyczekiwaną walką gali swoje rękawice na ringu skrzyżowali świetni zawodnicy w kategorii półśredniej do 63,5 kg. W niebieskim narożniku stanął 22-letni czeski zawodnik, mający na koncie 4 zwycięstwa – Patrik „Rocky” Balaz. Jego przeciwnikiem był sześciokrotny zwycięzca, zawodnik warszawskiej szkoły boksu – 26-letni Jan „Iron” Lodzik. Obaj zawodnicy jeszcze nie przegrali żadnego pojedynku, więc wiadomo było, że któryś z nich pierwszy musi poczuć smak porażki. To była bardzo zacięta walka, zawodnicy agresywnie atakowali. Chociaż obaj wytrzymali do końca, jednak decyzją sędziów, z ośmiorundowym pojedynkiem lepiej radził sobie Jan Lodzik. Przed ostatnią, najbardziej wyczekiwaną walką hala powoli się zapełniała. Wielu widzów czekało właśnie na ten pojedynek. Na ringu swoje rękawice skrzyżowali zawodnicy w wadze super średniej (do 76,2 kg) – 39-letni Kanadyjczyk z zawodowym dorobkiem 17 zwycięstw i 6 porażek na koncie – Ryan „The Real Deal” Ford, jego przeciwnikiem był 26-letni Polak z zawodowym dorobkiem 7 zwycięstw i brakiem porażek na koncie – Łukasz Stanioch. To był pokaz pięknej walki bokserskiej, w profesjonalnym wykonaniu. Pierwsze cztery rundy należały do Forda, który częściej napierał do przodu, jednak Stanioch odbierał ciosy na rękawice, a kiedy nadarzała się okazja, atakował. To była szybka, dynamiczna walka. Kiedy po czterech rundach Kanadyjczyk powoli tracił siły, inicjatywę przejmował już Polak, który w pięknym stylu prostymi ciosami i jednogłośną decyzją sędziów wygrał pojedynek zakontraktowany na 10 rund. To właśnie na ten pojedynek gigantów czekało wielu widzów i to on wzbudzał najwięcej emocji. Zebrani na widowni szalenie dopingowali i kibicowali Polakowi. Wśród widzów byli: zastępca prezydenta, Łukasz Kolarczyk, Monika Bryl, wiceprezes Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, radni Rady Miejskiej oraz Sebastian Kuś, dyrektor MCKiS-u, i Monika Komańska, pełnomocnik ds. organizacyjnych MCKiS. Przyjechali również fanclubowicze zawodników. – Wybrałam się na galę zachęcona wygraną w konkursie wejściówką. I z ciekawości, bo nigdy jeszcze nie byłam na takim turnieju bokserskim. Podobało mi się, może gdybym jeszcze znała historię zawodników, bardziej byłabym zaangażowana, jednak najwięcej emocji wzbudzała walka ostatnia. Chciałam zobaczyć nokaut i jestem ukontentowana. Nie sądziłam, że tak wymagający wysiłku jest boks, tego nie widać w telewizji, więc warto to było skonfrontować na żywo – twierdzi Aneta Moryń.

Uroczystego uhonorowania zwycięzcy pojedynku wieczoru dokonał wiceprezydent miasta, Łukasz Kolarczyk.

Łukasz Kolarczyk wręczył statuetkę zwycięzcy | fot. Andrzej Pokuta

Ewa Szpak

Najważniejszą walkę wieczoru wygrał Łukasz Stanioch | fot. Andrzej Pokuta

Zobacz także: