Rozmowa z Pawłem Silbertem, prezydentem Jaworzna

Panie prezydencie, dobrze pan wygląda! Niemała część Polaków deklaruje chęć “bycia fit” oraz prowadzenia zdrowego trybu życia; proszę więc zdradzić, jaki jest pański sekret osiągnięcia i utrzymywania smukłej sylwetki?

Wiedziałem, że to pytanie padnie, tylko nie przypuszczałem, iż już na początku. Tych, którzy się o mnie martwią, zapewniam, że jestem zdrowy i czuję się znakomicie. Byłem po prostu zmęczony nadwagą. Przy wzroście 185 cm ważyłem ponad 100 kg, a to już dość niezdrowa sytuacja. Pod koniec zeszłego roku postanowiłem się z tym zmierzyć. Fajnie się złożyło, że taką decyzję podjęliśmy z kolegami, z którymi trochę muzykujemy. To była taka dodatkowa motywacja i troszkę rywalizacja. Pani dietetyk ustaliła plan działań, wyznaczyła dietę i wspierała mnie wiedzą, jak jeść zdrowo i nie głodować, równocześnie gubiąc zbędne kalorie. Oczywiście, kluczową rolę odegrała również moja małżonka, bo to na jej głowie była nasza domowa, kuchenna rewolucja. Zacząłem jeść tylko pięć dość małych posiłków. Zadziałało. Nie chodzę głodny i zrzuciłem dwadzieścia zbędnych kilogramów. Polecam z czystym sumieniem taką zmianę pod opieką dietetyka, z odrobiną samodyscypliny i konsekwencji da się schudnąć. Oczywiście potrzeba jeszcze trochę ruchu i fizycznego wysiłku. Dodam, że wszyscy trzej osiągnęliśmy sukces, zrzuciliśmy po ponad 20 kilogramów.

Bycie prezydentem Jaworzna, miasta pełnego dynamiki, to etat praktycznie całodobowy. Ale jeśli znajduje pan parę godzin wolnego czasu, to na co je pan przeznacza? Jaki jest pański “konik”, co regeneruje siły po niełatwym tygodniu zarządzania miastem?

Przydomowy ogród. Staramy się z żoną, by wyglądał przyzwoicie, choć czasem trudno wygrać z chwastami. W tym roku dla zabawy posadziłem troszkę ogórków, pomidorów, cukinii, kabaczków, a nawet melony. Rok mamy niezwykły i rezultaty zachwycają. Nie kupujemy ogórków, cukinii, kabaczków, mamy też swoje pomidorki. Poza tym oczywiście muzyka, wspomniałem wcześniej, że trochę grywam w wolnych chwilach z przyjaciółmi. Takie blues-rockowe klimaty sprawiają mi mnóstwo frajdy. Może nawet wyjdzie z tego jakaś płyta? Nie, nie, to żart raczej – choć miałem kiedyś takie młodzieńcze marzenia. Troszkę mniej w tym roku jeżdżę na rowerze, bo ogród pochłania mi większość wolnego czasu.

Lubi pan jeździć jaworznickimi elektrycznymi autobusami? Korzysta pan z tych drobnych, ale już nieodzownych, usprawnień w rodzaju WiFi czy ładowarek USB?

Kupiłem sobie roczny bilet naszego PKM i czasem jeżdżę autobusami do pracy. Elektryki są bardzo fajne, cichutkie, eleganckie i wygodne. Nie sądziłem, że mogą stanowić aż taką różnicę w komforcie jazdy. Poruszam się na na tyle krótkich dystansach, że o korzystaniu z sieciowych udogodnień nie ma mowy. Widzę jednak, że inni pasażerowie tak robią.

Jest taki angielski idiom “pet project”, w wolnym tłumaczeniu “ulubione przedsięwzięcie”. Niekonieczne jest ono najważniejsze czy najkosztowniejsze, ale na pewno takie, z którym jest się emocjonalnie związanym i zawsze trzyma się kciuki za jego powodzenie. Czy ma pan taki projekt, inwestycję, którym kibicuje pan również jako mieszkaniec?

Lubię również te projekty, których nie jestem autorem. Są i takie, do których mogłem przyłożyć rękę tak, iż stały się o rząd wielkości lepsze. Kilka lat temu entuzjaści dróg dla rowerów spotykali się w urzędzie, by wspólnie zintegrować te odcinki dróg rowerowych, które zbudowaliśmy wcześniej. To była oddolna inicjatywa i zrodziła niezwykły projekt – coś wyjątkowego w polskiej skali – Velostradę. Zapaliłem zielone światło, żeby była to bezkolizyjna droga, nieskromnie dodam, że pomysł kładki nad ulicą Kolejową jest mojego autorstwa. I czuję, że obok GEOsfery, Gródka, wodnego placu zabaw dla dzieci, to będzie wielki sukces. Zarówno dla tych, którzy chcą zdrowo poruszać się po mieście na dwóch kółkach, jak i dla tych, którzy chcą docierać do ważnych miejskich miejsc pieszo.

Które z miast świata pana inspiruje? Jakie zagraniczne rozwiązania chciałby pan wprowadzić w Jaworznie?

Jest wiele takich miejsc. Podoba mi się udany eksperyment urbanistyczny Milton Keynes, utworzonego od podstaw miasta w Wielkiej Brytanii, które przyciągnęło ludzi przedsiębiorczych i posiadających otwarte umysły. To dziś jedno z najbardziej dostatnich i szczęśliwych miast wyspy. Uwielbiam Wiedeń za znakomitą architekturę, rozwiązania przestrzenne, znakomity transport publiczny i jakość życia. Nie jestem zdziwiony, że Wiedeń wygrał światowy ranking jakości życia. No i Kopenhaga. W latach 70. zapuszczone miasto pełne pustostanów w centrum, zabitych deskami witryn, narkomanów na ulicach. Zmieniło się tam wszystko dzięki mądrej polityce władz i znakomitemu architektowi Janowi Gehlowi, któremu kilka lat temu miałem zaszczyt uścisnąć dłoń. To żywy dowód na to, że na lepsze można zmienić każde miasto. Również nie te wielkie i bogate, zadziwił mnie ostatnio Poprad w Słowacji. Miasto dwa razy mniejsze od Jaworzna, gdzie przeniesienie głównej arterii poza rynek i wprowadzenie stref bez ruchu samochodów i płatnych parkingów niesamowicie ożywiło centrum miasta.

Co jest pana najważniejszym źródłem informacji o stale zmieniającej się rzeczywistości? Media tradycyjne? Czy raczej sprofesjonalizowana część internetu? A może media społecznościowe, także te będące poza mainstreamem?

Dużo siedzę przy komputerze, również w mediach społecznościowych jak choćby Facebook. Trochę to kradnie czas, ale też są tam prawdziwi ludzie, którzy podzielają nasze pasje i zainteresowania, z którymi nie miałbym szans nigdy się spotkać w “realu”. To świetne narzędzia do wymiany informacji i opinii. Można dziś znaleźć w internecie mnóstwo wartościowej wiedzy. Może dawać masę informacji, jak i niestety masę śmieci. Ostatnio oglądałem na YouTube bardzo ciekawy film o matematykach usiłujących udowodnić hipotezę Riemanna.

A cóż to takiego?

W największym uproszczeniu hipoteza ta próbuje znaleźć jakiś porządek usytuowania liczb pierwszych. A nieco dokładniej, dla wymyślonej przez Riemanna funkcji dzeta, jej nietrywialne zera leżą na półprostej. Przełożenie tego na język wyobrażalny dla takiego matematycznego laika jak ja, jest niesamowicie trudne, a ten film nieco mi przybliżył to zagadnienie. Fascynujące jest to, że od XIX wieku zmagają się z tym bezskutecznie najtęższe matematyczne umysły świata.

Ależ ma pan rozrzut zainteresowań: miasto, ogród, gitara i jakieś skomplikowane matematyczne reguły?

To ostatnie to przypadek, a liczby pierwsze zainteresowały mnie o tyle, że nie bardzo rozumiałem po co się im przypisuje jakieś znaczenie. Tymczasem okazuje się, że są ważne i mogą mieć niebagatelne znaczenie dla rozumienia otaczającego nas świata.

A jak sprawdzają się dwie duże ogłoszone przez pana inicjatywy, czyli programy “Jaworzno Wspiera Rodziny” oraz “Jaworzno Przyjazne Seniorom”?

Wspólnota samorządowa jest właśnie od tego, żeby wspierać ludzi. Wspólnie składamy się podatkami na to, żeby nam się żyło lepiej. A lepiej oznacza również budowanie ludzkich relacji i poczucia wspólnoty. Warto pracować na to, by nikt w naszym mieście nie musiał czuć się nieszczęśliwy i samotny. Przecież na ulicy, we wspólnej przestrzeni, w parku spotykamy innych ludzi. Po to ludzkość wymyśliła miasto, żeby żyć bliżej siebie i korzystać z towarzystwa innych ludzi. Przypadek Bogoty jest tu znamienny. Jej władze, z przerażająco biednego i pełnego nieszczęśliwych ludzi miasta, przekształciły w co prawda niewiele bogatsze, ale znacznie szczęśliwsze miasto, w którym wszystkim zaczęło się lepiej żyć. To inspirująca idea. Miasta szczęśliwego i otwartego dla wszystkich – od najmłodszych do najstarszych. Jeśli będą się w nim dobrze czuły małe dzieci i ludzie w podeszłym wieku, to będą w nim szczęśliwi wszyscy.

W aktywnym mieście uruchomione zostały “Aktywne Dzielnice”, czyli istny kalejdoskop zabaw, koncertów, rodzinnych konkurencji, aktywności sportowych itd. Czy to metoda na wyciągnięcie dzieci i rodziców z domów i zachęcenie do wspólnej zabawy?

Tak, celem jest budowanie wspólnoty. Jest kraj, gdzie zamiast przejmować się wzrostem produktu krajowego brutto władze bardziej interesuje poziom szczęśliwości. To Bhutan. Malutki, schowany w górskich kotlinach, ale pełen szczęśliwych ludzi, którzy mogą dobrze przeżyć swoje życie. Taki jest mój plan dla mieszkańców Jaworzna – ma się im tu dobrze żyć i pragnę, by byli dumni z bycia jaworznianami. A powtarzam – ludzie do szczęścia potrzebują innych ludzi, sąsiadów, uśmiechów na ulicach. O to chodzi w “Aktywnych Dzielnicach” i programach, które przygotowujemy.

Proszę opisać Jaworzno w 2030 roku. Możemy przyjąć, że autobusy miejskie będę wtedy sterowane przez sztuczne sieci neuronowe, ale co jeszcze może się wydarzyć? Jaka wizja, rodem z fantastyki naukowej, stanie się miejską codziennością?

Jaworzno, miasto pięknych, otwartych umysłów i szczęśliwych mieszkańców. Pełne nowoczesnej, ale nienachalnej technologii, która ułatwia życie i nie dominuje go. Pełne zieleni i przestrzeni publicznych. Z nowoczesnymi branżami technologicznymi dającymi świetne zarobki. Ludzie na poziomie o co najmniej szczebel wyżej w społecznej hierarchii. Dlatego teraz ściągamy ludzi zajmujących się supernowoczesnymi technologiami mobilności, byśmy się inspirowali ich pracą, by młodzi ludzie w Jaworznie zobaczyli najlepsze miejsce do realizowania swoich aspiracji i by mieli swój wkład w rozwój cywilizacyjny. W Jaworznie mają być tworzone wynalazki. Nie wystarczy być ich konsumentami. Praca ludzkiego mózgu jest wyżej wyceniana niż ludzkich rąk.

Jak idą przygotowania do wyborów? Program na kolejną kadencję już gotowy? Czym zaskoczy pan jaworznian?

O wyborach i programie będę rozmawiał wtedy, gdy będziemy mieć wszystkie niezbędne formalności, by móc prowadzić kampanię. Nie chcę, by były jakiekolwiek wątpliwości, czy jest legalna i prowadzona w zgodzie
z przepisami.

Czyli kiedy?

Wkrótce! Zapewniam, że warto jeszcze chwilkę zaczekać.

Dziękujemy za rozmowę.

Tekst: RED

Zobacz także: