Czy ktoś jeszcze pamięta, jak wyglądały czasy przed internetem? Wcześniej była tylko ciemność.

To medium wszechwiedzy, głupoty i pożerania czasu jest już tak mocno wrośnięte w naszą rzeczywistość, że ciężko sobie wyobrazić, by mogło go nie być.

Co kilka dni poważne portale w sekcji “ciekawostki” ogłaszają, że nadchodzi koniec świata. I że wszystkie przesłanki na to wskazują, że to jakoś w czerwcu. Albo pojawia się informacja, że kometa była bardzo blisko i że na pewno wkrótce jakaś uderzy w ziemię i zakończy nasz marny żywot. Nie milion lat temu ani nie za dwieście tysięcy lat, tylko w najbliższej przyszłości. Bo redaktor Onetu taką dostał wiadomość od krasnoludków wczoraj wieczorem. Kometa spokojnie poczekała na moment, kiedy internet będzie już wystarczająco popularny i stwierdziła: „No to lecę”.

Myślę, że zagłada ludzkości będzie bardziej prawdopodobna, gdy okaże się, że w systemie Windows szalony informatyk (a może i sam Bill Gates) stworzył “robaka”, który nagle ni stąd ni zowąd wyłączy i skasuje zawartość wszystkich komputerów z tym systemem na świecie. Możliwe? Pewnie tak. Nagle padną wszystkie banki, urzędy, elektrownie. Skasują się stany kont i nastanie równość społeczna. Niezapłacone mandaty przestaną obowiązywać i tylko ZUS przetrwa, bo ich to już nic nie ruszy.

W roku 1947 naukowcy stworzyli “zegar zagłady”. Symboliczny zegar to idea naukowców, którzy pracowali w projekcie  “Manhattan” przy konstrukcji bomby atomowej w czasie drugiej wojny światowej. Po zrzuceniu bomb jądrowych na Hiroszimę i Nagasaki założyli oni magazyn “Bulletin of the Atomic Scientists” (biuletyn atomowych naukowców), poświęcony broni jądrowej i jej roli w polityce i światowym bezpieczeństwie. Zegar zagłady prowadzony jest od 1947 roku – pokazuje czas pozostały do północy, która w domyśle oznaczać ma zagładę naszej cywilizacji. Na samym początku został ustawiony na 7 minut do północy.

Najbliżej zagłady – na dwie minuty przed północą, zegar został ustawiony w 1953 roku, gdy USA i Związek Radziecki intensywnie testowały bombę wodorową. Dziś znowu zegar wskazuje dwie minuty do północy. Jest to związane z niestabilną sytuacją światową, działaniami przywódców największych państw świata, a także napięciami ze strony Korei Północnej. Ale to jeszcze nie oznacza, że dojdzie do tragedii. W ostatnim półwieczu wskazówki zegara na przemian cofały się i przyspieszały. Jego twórcy zaczęli uwzględniać nie tylko groźbę wojny nuklearnej, lecz także zagrożenia płynące z rozwoju techniki, biotechnologii, a nawet zagrożenia związane ze zmianami klimatycznymi.

Czyli człowiek, pomimo rozwoju techniki oraz wielu dziedzin nauki, ma w sobie pierwiastek samozniszczenia i zapewne nic tego nie zmieni. Wystarczy zresztą poczytać o słynnych Nagrodach Darwina, aby się o tym przekonać. Dla osób, które nie wiedzą, na czym sprawa polega nagrody mają wyłącznie charakter symboliczny i nasycone są czarnym humorem, a nazwane są nazwiskiem twórcy teorii ewolucji – Charlesa Darwina, by “upamiętnić osoby, które przyczyniły się do przetrwania naszego gatunku w długiej skali czasowej, eliminując swoje geny z puli genów ludzkości w nadzwyczaj idiotyczny sposób”. Innymi słowy, warunkiem nominacji do „nagrody” jest śmierć kandydata w wyniku jego własnej głupoty lub okaleczenie się pozbawiające możliwości reprodukcji. Fakt posiadania potomstwa nie dyskwalifikuje kandydata do nagrody. Przykładów jest bardzo dużo, ale podam mój ulubiony przypadek.

Pewien Francuz chciał popełnić samobójstwo. Aby być pewnym, że mu się to uda, stanął na urwisku, przywiązał kamień do szyi, następnie wypił truciznę i podpalił swoje ubranie. Podczas skoku próbował nawet się zastrzelić, jednak chybił. Kula przecięła linę z kamieniem, on wpadł do wody, która ugasiła płomień, zachłysnął się, zwymiotował, usuwając tym samym truciznę z organizmu, a następnie został wyciągnięty z wody przez rybaków. Zmarł w szpitalu z powodu… wychłodzenia organizmu.

Albo jeden z irackich terrorystów – nie nakleił wystarczającej ilości znaczków na liście-bombie i przesyłka powróciła do niego. Mądry mężczyzna otworzył ją i… wyleciał w powietrze. No, to gdzie my, ludzkość zmierzamy?

I co z tym końcem świata w czerwcu? Bo nie wiem, czy kupować duży czy mały keczup, aby nie wyszedł z terminu…

Tekst: Wojciech Knapik

Zobacz także: