– Gorzej być nie może – powiedział pesymista.
– No pewnie, że może! – radośnie odkrzyknął optymista.

We wtorek obchodziliśmy Dzień Optymisty. Nie wiem, kto wymyślił takie święto, ale nie był to na pewno Polak, wszak nasza nacja słynie z narzekania, marudzenia oraz pesymizmu.

Osoby chodzące po górach pozdrawiają się na szlaku. Nie piszę tu o panienkach w japonkach, które wybrały się do Morskiego Oka i w połowie wybetonowanej trasy próbowały zatrzymać bryczkę ciągniętą przez ledwo żywego konia. Piszę o prawdziwych pasjonatach wędrówek, którzy przemierzają zawiłe górskie szlaki, dla czystej radości zwiedzania. Takie osoby mają prawdopodobnie zwiększoną ilość endorfin, bo i mózg dotleniony i kondycja dobra, więc częściej się uśmiechają i pozdrawiają napotkanych turystów. A spróbuj takie coś zrobić, idąc rano do pracy: uśmiechaj się i pozdrawiaj przypadkowych przechodniów, może to zakończyć się wezwaniem smutnych panów z kaftanem bezpieczeństwa. Nie jest łatwo żyć w tym kraju, bo ciągle komuś coś się nie podoba, trzeba wszystko skrytykować i marudzić, a już najlepiej na internecie. Łatwo przychodzi w tym kraju napisać komuś, że jest marny, słaby, żenujący czy przewidywalny, trudniej jest pochwalić.

Od lat walczę z otyłością, otyłość nie jest fajna. Grubi mają gorzej, są wyszydzani w szkole, w społeczeństwie, wytykani palcami, wyśmiewani na każdym kroku. Na szczęście osoby grube starają się bardziej – są zazwyczaj sympatyczne i uśmiechnięte, co wynika prawdopodobnie z wciągnięcia pączka kilka minut wcześniej, ale głównie z potrzeby asymilacji społecznej, potrzeby akceptacji. Grubas nie może sobie pozwolić na bycie niemiłym, bo wtedy zupełnie wypada poza jakiekolwiek relacje międzyludzkie, ląduje na marginesie towarzyskim. Tak to już jest, wiem z własnego doświadczenia, przystojni i chudzi mają lepiej, ale też wiele takich osób żyje złudzeniem zawyżonego ego.

Gdy kilka lat temu rzuciłem palenie i moja waga poszybowała niczym kiedyś Adam Małysz, napotkani znajomi nie mogli tego faktu przemilczeć, wypominając mi mojego bebzola pieszczotliwym: “Przytyłeś chyba?”, ale po kilku latach, gdy zmieniłem zasady żywienia i zjechałem o 20 kilo, jakoś już tak chętnie nie zauważają. Mam to serdecznie w tzw. poważaniu i tylko zastanawiam się, jakie kompleksy muszą nosić osoby, które potrafią tylko krytykować? Jeśli nie jesteś piękny, bogaty i wspaniały, nie masz łatwego życia. I wtedy pozostaje tylko jedno: być optymistą i uśmiechać się najczęściej.

A może by tak w dobie wszechobecnych suplementów diety wynaleźć tabletkę na dobry humor? Można przyjąć, że takowe istnieją, ale należą do substancji zakazanych. Prawdopodobnie biorąc garść tic-taców i wrzucając do opakowania z napisem “Tabletki na Optymizm”, efekt byłby piorunujący, bo chętnie łykamy placebo garściami, mając nadzieję na poprawę jakości życia. Wczoraj przeczytałem, że przebadano na wszelkie sposoby witaminę C i okazało się, że nie ma żadnego wpływu na poprawę zdrowia, nie wspomaga leczenia nawet w promilu i jedynie na co wpływa korzystnie, to na niedobór witaminy C. Dla mnie bomba. To tak, jak z idiotyczną i działającą mi na nerwy reklamą tabletek na kaszel palacza (z której wynika, że łatwiej rzucić palenie niż kaszel palacza!). Koleżanka z apteki stwierdziła, że zawiera głównie cukier, syrop glukozowy i śladowe ilości kilku ziółek typu dziewanna, prawoślaz, ale kosztuje kilka razy więcej, niż mało znany odpowiednik. I tak jest z większością tych tzw. suplementów, które mają mieć zbawienny wpływ na nasze życie, a są wyciąganiem kasy z przestraszonych reklamą klientów. Wystarczy sięgnąć po informacje o leku w internecie i poczytać fora, aby dowiedzieć się tego i owego, ale też należy przefiltrować informacje, bo różnie z wiarygodnością bywa.

W internecie jest wszystko, tak twierdzi mama mojej koleżanki. I mówi do córki “Sprawdź, czy nasz sąsiad Marian jest alkoholikiem?” Koleżanka postukała się w głowę i mówi: “Co ty, mamo! Takich rzeczy nie ma w internecie!” Na co mama: “Mówię ci, sprawdź! W internecie jest wszystko!” I koleżanka wchodzi na internet, sprawdza i bach! Marian jest alkoholikiem, bo napisał na forach o swojej walce i coś tam skomentował. No i kto ma rację? jak zawsze mama!

A o co chodzi z tytułowym bojlerem? Kilka dni temu TAURON wyłączył ciepłą wodę w mieście, w związku z pracami serwisowymi. Nie jeżdżę na razie komunikacją miejską, tak na wszelki wypadek. I optymistycznie stwierdzam, że może i jestem gruby, ale za to mam bojler 🙂

Felieton: Wojciech P. Knapik

Zobacz także: