Abelard Giza

Polski reżyser teatralny i filmowy, scenarzysta oraz stand-uper. Założyciel i lider Kabaretu Limo. Autor tekstów do magazynu satyrycznego “Chichot” oraz kilku programów telewizyjnych. Od 2007 roku działa w Grupie Impact. W poniedziałek, 7 maja po rocznej przerwie pojawił się w Jaworznie i wypełnił klub Relax po brzegi widzami, których oczarował jak zawsze świetnym występem. Udało nam się porozmawiać o nowych projektach artystycznych, ktore pojawiły się od zeszłego roku.

Ruszyłeś scenę komediową mocno do przodu, jesteś nazywany ojcem chrzestnym polskiego stand-upu, jak się z tym czujesz?

Wcale się z tym nie czuję. Stand-upem zaraził mnie Kacper Ruciński, więc jemu należy się to miano. Dodatkowo w czasach, gdy zaczynaliśmy, działała też scena warszawska. Możliwe, że w jakiś sposób przyspieszyłem całe zjawisko przez pryzmat popularności kabaretu Limo, a także mojego szeroko komentowanego monologu o papieżu.

W tym roku ma się ukazać film “Juliusz”, do którego napisałeś scenariusz i masz w nim zagrać?

Zagrać to dużo powiedziane. Ja i Kacper migamy na ekranie. W roli głównej wystąpi Wojciech Mecwaldowski, film opowiada o nauczycielu plastyki, który ma trudną relację z ojcem, zakochuje się i przewraca swoje życie do góry nogami. Film powinien pojawić się we wrześniu, scenariusz napisałem wraz z Kacprem Rucińskim i kilkoma innymi osobami, a realizacją zajmą się ludzie odpowiedzialni za Planetę Singli, jest więc szansa na ciekawą produkcję.

Cały czas kręcisz się wokół tematów filmowych, ostatnia produkcja – miniserial internetowy, nakręcony w stylu Louisa C.K. – “Kryzys” został doskonale przyjęty przez widzów. Planujesz dalszy ciąg?

Chciałbym. Nakręcić film, to nie jest proste. To dużo pracy, nie jest to tania zabawa, trzeba całej ekipy ludzi: kamerzystów, oświetlenia, logistyki itd. Zebrałem całą plejadę świetnych artystów sceny stand-upu, którzy zagrali wyśmienicie swoje role. Spotkałem się z dobrym odbiorem, wiele cenionych przeze mnie osób, między innymi Dawid Podsiadło, pozytywnie się o “Kryzysie” wyrazili, ale nie czarujmy się: to nie jest produkcja dla wszystkich. Były także głosy, że nie ma tam nic śmiesznego. Myślę, że trzeba po prostu czuć ten rodzaj humoru.

Serial opowiada o kryzysie twórczym, który cię dopada. Trudno uwierzyć, że taki problem mógłby ciebie dotyczyć. Nie obawiasz się, że widzowie wezmą na poważnie ten film i będą myśleć, że naprawdę przechodzisz taki stan?

I wielu uwierzyło, że tak jest. Dostałem sporo mejli od zmartwionych fanów, podsyłano mi wiele pomysłów na stand-up. Prawda jest taka, że każdy ma lepsze lub gorsze momenty w życiu twórczym, tak już jest. Każda osoba pracująca twórczo obawia się kryzysu.

W serialu wystąpiła dziewczynka grająca twoją córkę. Wzorowałeś tę rolę na relacjach z własną latoroślą?

Moja córka jest znacznie młodsza od Toli grającej w serialu, ale trochę tak, zadałem sobie pytanie, jak by to było, gdyby po obejrzeniu występu moje dziecko zwróciło mi uwagę, że nie chce, abym o niej mówił ze sceny, albo gdyby któreś z dzieci jej przez to dokuczało. W występach nawiązuję do swoich emocji związanych z wychowaniem dzieci, to bardzo inspirujące. Ich programy pisze samo życie. W każdym razie chciałem zasymulować, jak by to było, gdyby taki problem się pojawił.

Wpisując w Google Abelard Giza, na trzecim miejscu wyskakuje poszukiwanie informacji o twojej żonie. Czyli jesteś wyszukiwany przez szalone fanki albo stałeś się obiektem pożądania płci przeciwnej i stałeś się dobrą partią?

Nie wiem, nie interesuję się tym. Ale skoro moja ukochana żona tyle lat już ze mną wytrzymuje, to chyba nie jestem taki najgorszy.

Niedawno wrzuciłeś do sieci fragment występu, gdzie rozprawiasz się z myśliwymi. Nie boisz się, że się zemszczą?

Gdyby ktoś w komediowym monologu udowadniał, że stand-up nie jest potrzebny, to nie sądzę, żebym się tym przejął. To jest zbiór żartów. Kilka osób niezdrowo się przy tym podnieciło. Oczywiście w fundamentalnych kwestiach nie zgadzam się z myśliwymi, ale umiem uszanować tych próbujących swoje racje przedstawiać za pomocą argumentów i rzeczowej rozmowy. Niestety, są też w tym środowisku tacy, którzy dostają do ręki broń, czują władzę i zachowują się jak odmóżdżeni. Ta branża powinna się pilnować bardziej. Są takie zawody jak policjant, lekarz czy ksiądz, gdzie trzeba dbać o etykę grupy bardziej niż np. bibliotekarze.

Stand-up (czyt. stendap) to nowe słowo, które w zasadzie nie ma polskiego odpowiednika. Człowiek wykonujący stand-up to stand-uper czy stand-upista?

Stand-upista to słowo, które zawsze boli. Kiedyś w radiowej Trójce był program, w którym pewna pani ciągle tak odmieniała, to było tak złe, że aż uszy bolały. Ja wolę słowo komik, ono mi najbardziej pasuje.

Jako artysta, który ma wielkie doświadczenie sceniczne, jaką dałbyś radę młodym adeptom sztuki?

Trzeba jeździć na openamajki, próbować swoich sił z krótkimi, kilkuminutowymi wejściami. Ta branża raczej pomaga sobie na każdym kroku, więc jeśli ktoś wypracuje dobry materiał, to dość szybko znajdzie swoje miejsce w środowisku i będzie zapraszany na sceny w całym kraju. A jest ich coraz więcej. Z każdym miesiącem pojawiają się nowe miejsca i kluby zainteresowane stand-upem.

Dalej nie trawisz kabaretu “Pod Wyrwigroszem”? Grali w tej sali kilka dni temu.

No widzisz… i ja muszę po nich jeździć i to wszystko sprzątać!

Rozmawiał: Wojciech P. Knapik

Zobacz także: