Może przesadziłem z tym tytułem, bo myślałem o zupełnie niewielkim wzgórzu, ale dla mnie ważnym.

Wiele lat temu, gdy byłem dzieckiem, hałda na Starej Hucie była jeszcze w trakcie sypania. Z kolegami uwielbialiśmy się na niej bawić, budowaliśmy bazy i obozy, kąpaliśmy się w wapiennych osadnikach, jeździliśmy z kierowcami wywożącymi odpady, starymi tatrami, chętnie nas zabierali, bo mieli krótkie dystanse i strasznie im się nudziło. Hałda była elementem rozrywkowym, ale też niestety szkodliwym tworem. Niejednokrotnie pamiętam, gdy odpady dostawały samozapłonu i sadze z paleniska opadały na całą dzielnicę. Smród przypominał paloną gumę, a owoce, które rosły w ogrodzie, były wręcz czarne od brudu. Ale to wcale nie przeszkadzało wcinać tyle co zerwane jabłka czy gruszki. Dzieciństwo jednak rządzi się swoimi prawami.

Hałda się zazieleniła, zarosła brzozami i innymi drzewami, pojawiły się grzyby – najczęściej brzozaki i koźlaki, ale też można było znaleźć czasem kurkę lub rydza. Często zaraz po szkole biegłem na spacer po lesie, zabierając naszego psa – uwielbiał gonić zające, które też w lesie się dobrze czuły. Mama opowiadała, że w miejscu hałdy były kiedyś stawy, ja ich nie pamiętam, ale jeden staw za moich czasów się jeszcze ostał – był w miejscu, w którym przebiega droga od kopalni Sobieski w kierunku Borów. Przy stawie była nawet niewielka piaszczysta plaża. Koledzy, którzy lubili wędkować, łowili w tym miejscu okonie, ale zdarzał się też i rak, którego później piekliśmy nad ogniskiem. Niestety, ktoś podjął decyzję o zasypaniu stawu i w krótkim czasie wszystko zniknęło pod tonami gruzu i odpadów kopalnianych. Szkoda nam było, ale cóż można było zrobić…

Okolice Huty i Borów zmieniają się. Trwa rekultywacja hałdy, w miejscu, w którym kiedyś chodziłem na grzyby, przebiega trasa średnicowa. Komin elektrowni Jaworzno I runął kilkanaście lat temu, przez co zmieniła się perspektywa, a niektórzy wielce żałowali wyburzenia, bo w nocy nie świeciły się już charakterystyczne czerwone lampki ostrzegawcze. Jeszcze chwila i tereny te będą wyglądały zupełnie inaczej i zmienią się nie do poznania, ale w mojej głowie zawsze to będzie obraz wielkiego placu zabaw z lat 80. Jest kilka takich miejsc, na które miasto nie ma wpływu, bo tereny należą do innego zarządcy. Tak jest z nieszczęsną Tarką, która na zawsze pozostanie w mojej pamięci jako świetne miejsce do wypoczynku i rekreacji, a teraz aż żal patrzeć na to, co z niej zostało. Podobno kopalnia próbuje te tereny sprzedać od wielu lat, ale wystawiona cena jest zaporowa. Szkoda, że nie należy do miasta, bo pewnie już by coś się z tym działo, tak jak z Sosiną. Dodatkowo Tarka miała wielką zaletę – brak domów mieszkalnych w pobliżu, więc odbywające się często w domkach campingowych imprezy mogły trwać do białego rana i nikomu nie przeszkadzała głośna muzyka. Tylko dzikom i wiewiórkom, ale nic nie mówiły. Drugim takim miejscem, które wspominam przez pryzmat udanych imprez, jest amfiteatr w Osiedlu Stałym. Niestety, miasto także ma związane ręce i nie jest w stanie przywrócić temu miejscu drugą młodość. A któż nie pamięta legendarnych Dni Energetyka, gdzie na tejże scenie gościły gwiazdy najwyższego krajowego formatu. Sam nawet kiedyś wystąpiłem tam, nawet kilka razy, rozgrzewając publiczność m.in. przed Budką Suflera, zanim nie zagrali “Takiego tanga” i stali się finansowo nieosiągalni na takich imprezach. W każdym razie amfiteatr stoi i niszczeje. I bardzo mi go szkoda. Problem stanowi fakt, że budowla stoi na terenie Lasów Państwowych, a dodatkowo jest samowolą budowlaną.

Zmiany, jakie następują w naszym mieście, są obiektem zazdrości mieszkańców ościennych miast. Ostatnio czytałem tekst pewnej chrzanowianki, która ucieszyła się, że jakiś dzieciak z jej miasta był lepszy w kwestiach sportowych od jaworznianina, ale skonkludowała, że i tak są 100 lat za nami. Bo miasto zmienia się na naszych oczach i mieszkańcy to doceniają. Wszelkie prace, tak na hałdzie, jak w innych miejscach, choćby wspomnianej Sosinie, są tworzone dla wygody oraz rekreacji mieszkańców. Przez sentyment do wspomnień z dzieciństwa patrzę na to wszystko trochę z rozrzewnieniem, ale nie chciałbym, aby moje miasto wyglądało tak, jak 30 lat temu. A wiecie, jak było wtedy, w latach 80 w Mysłowicach? Nie? To jedźcie i zobaczcie!

Felieton: Wojciech P. Knapik

Zobacz także: