Wielkanoc jest najważniejszym świętem dla wszystkich chrześcijan. Jesteśmy też przyzwyczajeni do pewnych obrzędów i tradycji, które jeśli nawet nie mają wielkiego znaczenia dla duchowego przeżywania, to z pewnością tworzą atmosferę, która nieodzownie kojarzy się z rodzinnym, radosnym świątecznym czasem. Są jednak sytuacje, kiedy przeżywanie tego okresu w sposób, do którego nawykliśmy, jest utrudnione lub niemożliwe. Często wspominam Święta Wielkanocne, które przyszło mi obchodzić z przyjaciółmi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Udało nam się kupić wieprzową szynkę (była bardzo droga i dostępna tylko w jednym sklepie ) oraz pozostałe pokarmy, które zwykle wkłada się do koszyczka, ale z braku tego ostatniego wsadziliśmy wszystko do włóczkowych czapek wydzierganych przez znajomą Kenijkę. Libański ksiądz, ojciec Francesco zapomniał pokropić pokarmów wodą święconą, ale kościelny dogonił go z kropidłem i ostatecznie mieliśmy Wielką Sobotę. Śniadanie wielkanocne jedliśmy w gronie znajomych. Teraz zapytaliśmy naszych przyjaciół, Polaków mieszkających na trzech różnych kontynentach, w jaki sposób spędzają ten świąteczny czas.


Radośnie i rodzinnie

Nasze święta, a właściwie sposób, w jaki je obchodzimy, podporządkowane są dzieciom. Mamy czworo i musimy zorganizować im czas. I to tak trochę pod kątem dzieciaków organizujemy kolejne dni, no i samą Wielkanoc – mówią Agnieszka i Bolek Watsonowie mieszkający w Surprise w amerykańskim stanie Arizona.

Np. oprócz święcenia pokarmów w Wielką Sobotę (mają niedaleko, w Phoenix polską parafię, wokół której skupiona jest spora Polonia, więc zachowują wszystkie rodzime tradycje, pielęgnowane chyba jeszcze bardziej niż w Polsce), które zawsze sprawia dzieciom sporą radość, w Wielkanocną Niedzielę urządzają wspólne szukanie jajek. To zwyczaj niespecjalnie polski, ale maluchy mają przy nim mnóstwo zabawy.

W tym roku przed świętami Watsonowie spotkali się przyjaciółmi i wspólnie przyrządzili i uwędzili kiełbasy.

Wędliny są tu niezbyt smaczne (a przynajmniej nie takie jak w Polsce), więc taka swojska kiełbasa na święta jest na wagę złota. Znajomi mają wędzarnię, więc spotkaliśmy się u nich w 3 rodziny (piętnaście osób: sześcioro dorosłych i dziewięcioro dzieci) i urządziliśmy “kiełbasiarnię”. Przy okazji dzieciaki miały mnóstwo zabawy w ogrodzie, więc muszę przyznać, że udało się nam połączyć przyjemne z pożytecznym – mówi pan Bolek.

Wielkanoc ma jednak przede wszystkim wymiar duchowy.

Dla nas to najważniejszy aspekt i staramy się ten czas przeżywać właściwie, angażując w to również dzieciaki – podkreśla pani Agnieszka.

W Wielki Piątek Watsonowie organizują drogę krzyżową. W domu i ogrodzie rozstawiają stacje, przy których później wspólnie rozważają. Dzieci niosą krzyż i świeczki – to dla nich ważne przeżycie, są skupione i angażują się, jak potrafią.

Tradycyjnie chcemy z mężem tego dnia położyć dzieci wcześniej spać i obejrzeć “Pasję”. Ten obraz zawsze
robi niesamowite wrażenie i powinien być obowiązkowym seansem w okresie Wielkiego Postu. Same święta przeżywamy nie tylko w naszym gronie, ale też razem z przyjaciółmi. W Niedzielę Wielkanocną spotkamy się na wielkim śniadaniu – zdradza świąteczne plany Agnieszka Watson.

Racuchy od obruni

W Ghanie, gdzie od siedmiu lat polskie siostry ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu prowadzą szkoły, Wielkanoc świętuje teraz tylko 12 procent mieszkańców. Świąteczne uroczystości wyglądają podobnie jak w Polsce, choć nie brakuje oryginalnych akcentów.

W Niedzielę Palmową ludzie przychodzą do kościoła z palmami, które jednak nie przypominają tych, które znamy z polskich kościołów. Tutaj to ogromne palmowe liście, które dodatkowo mogą być ozdobione. W Ghanie znany jest zwyczaj obmywania nóg podczas uroczystości wigilii paschalnej, czyli w Wielki Czwartek.

Jest jednak pewna różnica. W Polsce księża obmywają nogi 12 mężczyznom, tutaj ksiądz myje nogi przedstawicielom różnych stanów – wyjaśnia s. Fides, która w Ghanie pracuje od 6 lat.

W Wielki Piątek rano odbywa się droga krzyżowa. Wierni idą ulicami miasta, niosąc ze sobą kolejne stacje. Ludzie ubierają się na tę uroczystość jak na pogrzeb, czyli zgodnie z tutejszym zwyczajem ich stroje są czerwono- czarne. Uroczystość prowadzą najczęściej sami wierni. W Ghanie ksiądz ma pod opieką kilka lub nawet kilkanaście parafii, więc wierni często sami organizują podobne uroczystości.

Droga krzyżowa trwa ok. 2 godzin, a w tym okresie temperatury sięgają 42 stopni Celsjusza. Przy
tutejszej wilgotności to naprawdę dużo. Mimo to w uroczystości uczestniczy mnóstwo ludzi – opowiada s. Fides.

W Wielką Sobotę nie święci się pokarmów. W Ghanie ten zwyczaj zupełnie nie jest znany. Odbywają się za to uroczyste chrzty dorosłych ludzi i starszych dzieci. Maluchy chrzci się w ciągu całego roku. W Wielką Sobotę z sakramentu korzysta nawet 40 osób.

W Niedzielę Wielkanocną ludzie przychodzą do kościoła ubrani na biało, bo to tutaj kolor zwycięstwa. Msza trwa ok. 3 godzin. W tym czasie wierni tańczą i śpiewają, wyrażając w ten sposób radość ze zmartwychwstania Chrystusa – mówi s. Fides.

Drugiego dnia świąt organizowane są pikniki parafialne, które trwają cały dzień. Uczestnicy przynoszą jedzenie, którym dzielą się między sobą.

W zeszłym roku zrobiłyśmy racuchy. Tutaj nikt ich nie zna. Rozeszły się błyskawicznie, bo każdy chciał spróbować jedzenia od obruni, czyli białego człowieka. A w tym roku przygotujemy naleśniki z dżemem z mango – śmieje się s. Fides.

Easter bunny rozdaje prezenty

Święta Wielkanocne są w Australii obchodzone na luzie. W Niedzielę Palmową wierni udają się do kościołów z gałązkami palmy, które zwykle pali się po mszy, a popiół zachowuje się aż do Środy Popielcowej, a w niektórych rejonach trzyma się palmę i pali tuż przed Popielcem. Święta zaczynają się w Wielki Czwartek po południu. Piątek, tak zwany Good Friday jest najważniejszy. Wszystkie sklepy są wtedy zamknięte, czas spędzany jest rodzinnie, idzie się do kościoła. Z soboty na niedzielę rodzice chowają w ogrodzie lub w domu czekoladowe jajeczka. I pierwszą czynnością, jaką dzieci wykonują w niedzielę rano, jest ich szukanie. Niektóre dzieci zostawiają zajączkowi marchewkę i mleko, chcąc zachęcić go do odwiedzenia ich domu.

Atrakcją dla dzieci jest właśnie easter bunny, który jak bożonarodzeniowy św. Mikołaj obdarowuje dzieci prezentami. Atmosferę świąt widać i czuć. Ekspedientki, pracownicy w biurach, a nawet policjanci akładają na głowę zajęcze uszy, dzieciom w szkołach organizuje się szukanie jajeczek i zajączków w parkach.

Moje dziewczynki malują, dekorują pisanki, które potem rozdają sąsiadom. Stół świąteczny dekorujemy zajączkami, jajkami, u nas nie ma baranków, muszę taką czekoladową figurkę kupować w polskim sklepie. Australijczycy nie mają zwyczaju przesiadywać w kuchni, przygotowując świąteczne dania – mówi Karolina Miech, jaworznianka mieszkająca od 7 lat w Melbourne.

Australijczycy często te cztery świąteczne, wolne od pracy dni, wykorzystują na wyjazdy poza miasto. Odpoczywają nad morzem, na wsi. Generalnie wolą wrzucić coś na grilla i raczej odpoczywać. Tradycyjną
przekąską są bułeczki ze znakiem krzyża z rodzynkami lub drobinkami czekolady, tzw. hot cross buns. Wszyscy je uwielbiają, szczególnie smakują podane na ciepło i z masłem.

Staram się spędzać święta tradycyjnie, z rodziną. Organizuję śniadanie wielkanocne, świąteczny obiad. Mamy też czas na spacery i odpoczynek – dodaje pani Karolina.

robienie-kiełbasy

fot. Archiwum rodzinne | Wspólne robienie białych kiełbas

wielkanoc-w-ghanie

fot. Archiwum s. Fides | Niedziela palmowa w miejscowości Sunyai w Ghanie

Tekst: DL, GD, ES

Zobacz także: