Adrian Korlacki poezją zafascynował się jeszcze jako nastolatek. Choć później rozstał się z nią na prawie 10 lat, teraz na nowo ją odkrywa, również jako autor. 21 października zajął pierwsze miejsce w Turnieju Jednego Wiersza organizowanym przez krakowski oddział Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Rozmawiamy z nim o poezji i innych jego pasjach.

Poeta i fotograf – tak o panu mówią. Tak jest?

Do pisania wróciłem niedawno, po około dziesięcioletniej przerwie. Do tego czasu byłem niemal pewny, że poezja w moim przypadku to formuła, która całkowicie uległa wyczerpaniu. Sam co prawda sięgałem do wierszy, ale przede wszystkim jako czytelnik. Wracałem do ulubionych twórców i sprawdzałem nowości. Z fotografią było inaczej. Pierwsze zdjęcie zrobiłem, jak pewnie większość z nas, jeszcze w dzieciństwie. Znacznie później, bo w czasie studiów, zacząłem myśleć o fotografii w sposób świadomy, jako o środku ekspresji, a nie tylko zapisu. Dzisiaj, szczęśliwym trafem, w miarę równolegle udaje mi się dzielić czas pomiędzy pisanie i fotografowanie.

Debiutował pan w „Górnośląskim Informatorze Kulturalnym”. To był rok 2004?

Tak, miałem wtedy 15 lat, a wiersze pisałem od dwóch, może trzech lat i były to próby, których nie planowałem jeszcze wtedy nikomu pokazywać. O pasji oczywiście wiedzieli najbliżsi. Dziadek namówił mnie, bym na lokalny konkurs poetycki wysłał jeden ze swoich wierszy. Informację o wygranej otrzymałem niedługo potem. Dowiedziałem się na lekcji języka polskiego i byłem tak samo zaskoczony, jak moja ówczesna polonistka. Było to dla mnie ważne doświadczenie i dodało mi nieco więcej pewności siebie. Wkrótce postanowiłem zaryzykować i zwróciłem się o opinię do znawcy, a takim bez wątpienia jest redaktor Maciej Szczawiński.

Pana wiersze zostały przeczytane w Poczcie Poetyckiej Macieja Szczawińskiego na antenie Radia Katowice. To duże osiągnięcie jak na tak młodą osobę…

Przyczynkiem do rozmowy była seria spotkań organizowanych przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Jaworznie. Podczas wykładów pan Szczawiński przybliżał między innymi sylwetki poetów wyklętych. To tam usłyszałem po raz pierwszy wiersze Rafała Wojaczka, Andrzeja Bursy, Sylvii Plath czy Anne Sexton. Na jedno z takich spotkań przyniosłem kilkanaście swoich tekstów i wręczyłem je redaktorowi. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że część z nich usłyszę w coniedzielnej audycji Radia Katowice pt. „Poczta Poetycka Macieja Szczawińskiego”, która do dzisiaj zbiera wiele nowych i ciekawych głosów, nie tylko ze Śląska.

Wydał pan zbiór swoich poezji?

Jeszcze przed maturą powołałem do życia zbiorek wierszy, typowy przegląd wszystkiego, o czym w tym czasie mógł pisać nastolatek. Książeczka nosi tytuł „Ślady” i została, w mojej opinii, bardziej wydrukowana niż wydana. Nie zostały dopełnione pewne obowiązkowe formalności, przewidziane dla książek z numerem ISBN. Książeczka nie trafiła tym samym do Biblioteki Narodowej czy Bibliotek Wojewódzkich, nie odnalazłem jej też po latach w Bibliotece Jagiellońskiej. Kilka egzemplarzy można odszukać w jaworznickich filiach Biblioteki Miejskiej. „Ślady” nigdy też nie trafiły do krytyków, a większość egzemplarzy rozdałem pomiędzy bliskich. Dzisiaj wiem, że nie jestem odosobnionym przypadkiem. Wiele pierwszych, młodzieńczych zbiorów funkcjonuje jako juwenilia, będące bardziej arkuszami poetyckimi niż pełnoprawnymi tomikami. Dobra wiadomość, którą po raz pierwszy mogę z radością oficjalnie przekazać, jest taka, że mój właściwy debiut książkowy ukaże się do końca przyszłego roku. Roboczy tytuł tomu to: „Ćwiczenia na długich czasach”. Przygotowywana książka poetycka łączy temat przemijania z motywem długich czasów naświetlania. To próba zespolenia dwóch pasji i spojrzenia na wiersz, jako na rozciągniętą w czasie fotografię.

Czy w międzyczasie publikuje pan gdzieś swoje utwory?

Staram się. Przykładowo w tym roku można było przeczytać moje wiersze w internetowym miesięczniku „Helikopter”, na stronie wydawnictwoj.pl, w kwartalnikach literackich: „Kontent”, w aktualnym numerze „Strony Czynnej”, wkrótce także w „Afroncie”. Jeden z moich wierszy, wraz z autorskim komentarzem, znalazł się w antologii wydanej we wrześniu przez Biuro Literackie. Jest to pokłosie 5. konkursu: „Na wiersze i opowiadania doraźne”. Antologia nosi tytuł: „Romantyczność 2022” i została wydana przy wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w związku z tegorocznymi obchodami 200-lecia publikacji Mickiewiczowskich „Ballad i Romansów”, tym samym wpisując się w obchody Narodowego Roku Romantyzmu.

Jakie artystyczne osiągnięcia ma pan na koncie?

21 października 2022 zdobyłem pierwsze miejsce w Turnieju Jednego Wiersza organizowanym przez krakowski oddział Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Był on moim pierwszym konkursem, w którym po tak długiej przerwie miałem okazję się zaprezentować. Innymi ważnymi dla mnie wyróżnieniami na polu literackimi są: I miejsce w VI Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Zygmunta Krukowskiego czy dwa II miejsca zdobyte w ubiegłym roku, w związku z odbywającym się w Bytomiu Turniejem Jednego Wiersza im. Stanisława Horaka. Przed pandemią zostałem laureatem XXVIII Turnieju Jednego Wiersza im. Rafała Wojaczka w Mikołowie.

Zajmuje się pan też fotografią. Co najczęściej zatrzymuje pan w obiektywie?

Interesuje mnie czas i jego upływ, próby ocalenia czasu, tak w literaturze jak i w fotografii.
Skupiam się nad przyszłoroczną obroną pracy dyplomowej. Chciałbym, jak już wspominałem wcześniej, połączyć słowo pisane z zapisem fotograficznym. Jest to również przewodni motyw mojej przyszłej książki poetyckiej pt: „Ćwiczenia na długich czasach”.
Lubię używać obiektywu do przyglądania się innym, w ich codziennym otoczeniu. Reportaż fotograficzny i fotografia uliczna dają mi naprawdę wiele satysfakcji. Chętnie też fotografuję Kraków i jego architekturę. Ważna jest dla mnie także seria graficznych zdjęć, którą wykonałem na Bałkanach w ciągu ostatnich dwóch lat.

Czy ma pan jeszcze inne zainteresowania?

Bardzo lubię odkrywać nowe miejsca i to podróże – bliższe i dalsze – stanowią główną siłę napędową dla moich zdjęć.

Poezja i fotografia pochłaniają na pewno trochę czasu. Czy bliscy wspierają pana pasje?

W tych wszystkich aktywnościach wsparcie bliskich jest nieocenione. Przede wszystkim wdzięczny jestem żonie, która na co dzień dopinguje mnie i motywuje do rozwijania swoich pasji.

Podobno przed laty ukończył pan kurs przewodnika krakowskiego?

To prawda, o kursie dowiedziałem się, gdy byłem jeszcze licealistą. Mieszkałem wtedy w Warszawie i uczęszczałem do liceum na Mokotowie. Poprosiłem więc rodziców o zgodę, by przenieść się do rodzinnego Jaworzna. Zamieszkałem z dziadkami, na Starej Hucie, i przygotowując się już w III LO w Jaworznie do egzaminu dojrzałości, dwa razy w tygodniu dojeżdżałem na kurs przewodnicki do Krakowa. Zdałem jedynie wewnętrzne egzaminy, licencji jednak nigdy nie zrobiłem. Od kilku lat zawód przewodnika miejskiego jest już na liście zawodów wolnych i jego wykonywanie nie wymaga posiadania tzw. „blachy przewodnickiej”. Niemniej uczestnictwo w kursie nie okazało się, w moim przypadku, bezowocne. To tam poznałem swoją żonę, Urszulę, z którą prowadzimy wspólnie stronę na Facebooku i Instagramie pod nazwą „Spacerem po Krakowie”. W wolnych chwilach publikuję tam zdjęcia wraz z krótkimi opisami miejsc znanych oraz tych mniej oczywistych. Poza tym zawsze chętnie oprowadzam po mieście przyjaciół i służę całą masą anegdot dotyczących historii Krakowa i jego dawnych mieszkańców.

Pochodzi pan z Jaworzna, ale teraz mieszka w Krakowie. Brakuje panu rodzinnego miasta?

Jaworzno odwiedzam co najmniej raz w miesiącu. Miasto jest mi bardzo bliskie, bo mieszkają w nim moje babcie, ciocie, wujkowie i kuzynostwo. Lubię spacery zaułkami miasta, z dala od głównych ścieżek. Kiedy przyjeżdżam w odwiedziny, zazwyczaj wędruję skrótami, którymi kiedyś wracałem ze szkoły. Widzę, jak wiele się zmienia w Jaworznie. Z radością muszę przyznać, że nasze miasto pięknieje z dnia na dzień!

Czym zajmuje się pan na co dzień?

Jestem pracownikiem w międzynarodowej korporacji i jako podwykonawca zajmuję się kontrolą bezpieczeństwa we wszystkich jej filiach na terenie kraju. Coraz częściej łączę pracę także z sesjami fotograficznymi. Są to głównie reportaże ślubne, ale też sesje modowe czy biznesowe. Przygotowuję również autorską wystawę prac fotograficznych, która, mam nadzieję, odbędzie się na wiosnę w Krakowie. W związku z planowaną przeze mnie obroną dyplomu w Krakowskich Szkołach Artystycznych, zdjęcia będą próbą połączenia medium fotografii ze słowem pisanym.

Mówi się, że człowiek z pasją, to człowiek szczęśliwy. Czy to prawda?

Zdecydowanie tak!

Dziękuję za rozmowę.

Natalia Czeleń

Adrian Korlacki | fot. Archiwum prywatne

Zobacz także: