MPO podsumowało swoje prace. Okazuje się, że w ciągu niespełna dwóch miesięcy pracownicy tej firmy zebrali ponad 100 ton śmieci, które trafiły na nielegalne wysypiska na terenie miasta. Najczęściej śmieci trafiały do lasów i parków. Wśród ton odpadów przeważały takie, które są wynikiem remontów.

Właściwie standard. Wystarczy wyjść na dłuższy spacer z psem, żeby nabrać przekonania, że zwyczaj pozbywania się śmieci w całkowicie naganny sposób, to chyba nasz narodowy sport. Łączy się przecież i z wysiłkiem fizycznym, bo te śmieci jakoś trzeba wytargać z samochodu, i z adrenaliną. W końcu nigdy nie wiadomo, kogo się spotka w czasie realizacji podobnego przedsięwzięcia. Świadomych i wojujących obrońców przyrody, skłonnych do tego, by widząc podobną akcję, odpowiednio zareagować, nie ma wielu, ale przecież się zdarzają.

Z danych GUS wynika, że w ubiegłym roku w całej Polsce zlikwidowano 15 tysięcy dzikich wysypisk śmieci. W sumie uprzątnięto z nich 50 tysięcy ton odpadów! Zdecydowana większość tych śmieci, bo aż 87 procent, znajdowała się w granicach miast. Przerażające. Boję się, że jeśli nie trafi nam się kataklizm jak ten, który zmiótł z powierzchni Ziemi dinozaury, to zginiemy zasypani przez własne śmieci i to te wyrzucane do lasu, bo odpady, których pozbywamy się w sposób cywilizowany choć w części mają szansę zostać poddane recyklingowi.

Śmieci w lesie potwornie mnie złoszczą. Nieestetyczny wygląd i wątpliwie przyjemny zapach to tak naprawdę nieistotne szczegóły. Śmieci wyrzucone byle gdzie szkodzą przyrodzie, której jesteśmy częścią. W Jaworznie mamy już bombę ekologiczną, która tyka właśnie z tego powodu, że dawniej nikt nie przejmował się tym, jakie skutki będzie miało pozostawienie trujących, nikomu niepotrzebnych toksyn, po prostu w lasie.

Edukacja ekologiczna idzie nam wyjątkowo opornie. Łatwiej chwytają to dzieci. Mój czterolatek doskonale wie, które odpady, do jakiego pojemnika powinny trafić. W ciągu ostatnich dekad zrozumieliśmy, że zabieranie papieru ksero z pracy jest jednak naganne, bo o papier w końcu upomnieli się szefowie. Las też musi znaleźć swoich obrońców. Może wśród najmłodszych.

Felieton: Grażyna Dębała

Zobacz także: