Żulian czaił się w krzaczkach, okupując ławki na tyłach pomnika Niepodległości w Rynku. W zasadzie to nie był sam, koczowała tam cała grupa Żulianów.

Z wyglądu, rzec można, była to horda potulna, bo pewnie po spożytych eliksirach niemocy. Idealnie widoczna z okien biblioteki pedagogicznej, usytuowanej na drugim piętrze budynku miejskiej książnicy. I tak sobie pomyślałem, że widoczność tychże ławeczek z drugiego piętra być może i nie jest przypadkowa, bo przecież młode, prężne umysły korzystające z zasobów czytelni mogą łatwo pojąć, co będzie, jeśli się nie przyłożą do nauki. Oby to była dobra motywacja.

Gorzej dla przechodniów, gdyż zaczepiani w okolicy przystanku na ulicy Sądowej muszą się odganiać, co nie jest przyjemne, bo jednakowoż Żulian pomimo swojej wielkiej uprzejmości i uniżoności do szanownych państwa, zapach i estetykę swą posiada. I nie jest to przygoda z krokusami w Dolinie Chochołowskiej w wiosenny, świeży i pachnący poranek. Taka już uroda tego środowiska.

Tym razem do samochodu, który zaparkowałem właśnie vis a vis przystanku, wyrwał z kopyta Żulian, z prędkością, której nie powstydziłby się i Kamil Stoch na progu mamuciej  skoczni. Myślałem, że uraczy mnie słownie Królem Złotym, Dyrektorem Naczelnym lub chociaż Kierownikiem. Na Cesarza Pieczysk nie liczę, choć może i bym chciał. Przyhamował ze dwa metry ode mnie i zachowując bezpieczny dystans, ryczy: Nie mam covida! Nie mam covida! Ale nie miał także terminala do kart płatniczych, więc nic nie ugrał. Oj, idą ciężkie czasy dla branży, bo coraz mniej korzystamy z gotówki, a kwestią czasu jest, aby całkowicie zniknęła z naszych portfeli. Ciekawe, jak wtedy banki zareagują na obrót pieniędzmi tych, którzy nie do końca chcą wykazywać swoje dochody, bo że zareagują, to pewne. Osobiście to przeraża mnie, że każda wydana złotówka to ślad cyfrowy i nawet przed żoną nie będzie można ukryć lewej stówki. A swoją drogą, to znajomy mi opowiadał, że jego małżonka wyjechała na kilka dni do rodziny. A że był trochę safanduła, to zostawiła mu wszędzie żółte karteczki – “wlepki” z wytycznymi. Dzięki temu wiedział, gdzie znajdzie makaron, czyste ciuchy oraz że ma zamykać klapę w toalecie. Ale zbaraniał kompletnie, gdy wieczorem wychodząc na drinka z kumplami, wkładał marynarkę, a tam w kieszeni karteczka o treści: “A gdzie to się wybierasz, łajzo?”.

No i jak tu przed kobietą cokolwiek ukryć? Nie da się. Nawet jeśli będziesz korzystał przez przeglądarkę internetową z milionem przekierowań przez darknet, zapłacisz za zakupy kartą kumpla z wojska, a chiński sprzedawca wyśle nieoznaczoną paczkę z bielizną damską na poste restante, to ONA i tak się o tym dowie. Możesz być pewien. I nie pomoże tłumaczenie, że to dla kolegi, bo chciał niespodziankę żonie sprawić. NIE MA SZANS. Masz przerąbane i tyle.

Kiedyś już wyżywałem się na Polskiej Poczcie, po tym jak ogłosili, że będą stawiali swoje paczkomaty. Pisałem wtedy, że po otwarciu paczkomatu w środku będzie awizo z odbiorem na poczcie. Ale z ich konkurencją też mam niewielki problem…

Lubię paczkomaty. Szybko przesyłka dochodzi, odbieram kiedy chcę, a nadawanie paczki to po prostu bajka, która trwa 10 sekund. Absolutnie doskonały system. Paczki odbieram jakieś 200 metrów od mojej pracy, najbardziej pasuje mi odbiór w drodze do roboty, później mi się nie chce dymać, bo niby 200 metrów, ale trzeba wracać ostro pod górkę. Wiadomo, że jest w doręczeniu, bo przecież jest powiadomienie na komórkę, ale do paczkomatu kurier dojeżdża około 10-11. I ZAWSZE jest tak, że nie ma paczki w paczkomacie, a gdy wejdę do firmy i zrobię sobie kawę, właśnie przychodzi powiadomienie, że właśnie wsadzili. Idealnie, jakby kurde czekali, aż przyjadę. Patrzą: jedzie Knapik, no to odczekujemy 3 minuty i wkładamy paczkę! I do tej pory sądziłem, że to geniusze zła i występku i że to zmowa kurierów. Dziś polazłem zaraz po otrzymaniu powiadomienia. Dziewczyna – kurier, która ładowała paczki do środka, była jeszcze na miejscu. I mówię jej, że tak zawsze się dzieje itd. A ona z uśmiechem (miała maseczkę na brodzie): To chyba dobrze, bo masz pan fitness!

Odwzajemniłem uśmiech (pod maseczką) i wciągając brzuch, oddaliłem się z przesyłką. Od jutra na dietę. Bezwarunkowo.

Tekst: Wojciech P. Knapik

Zobacz także: