Ania Bratek – wokalistka, autorka tekstów i muzyki, liderka zespołu Mów, który podczas ostatnich Dni Muzyki Jesunessess Musicales wystąpił przed jaworznicką publicznością. W jego skład oprócz Ani wchodzą jazzowi muzycy: Aga Derlak (pianistka), Mateusz Szewczyk (basista) i Patryk Zakrzewski (perkusista). Zespół gra autorski soul w wydaniu unplugged. Ich twórczość jest jednocześnie energetyczna, ale za sprawą bardzo dobrych tekstów Ani również mocno osobista. W zeszłym roku zrealizowali arcyciekawy projekt “MÓWimy muzyką” – trzy etiudy dokumentalne powstałe do muzyki zespołu. Filmy przedstawiały sylwetki trzech bohaterów i poruszały ważne problemy społeczne: bezdomność, depresję, uzależnienie.


Koncert był świetny! Tym bardziej, że podobnego gatunku, soulu granego akustycznie, raczej w naszym kraju nie uświadczysz. Jak to się stało, że zaczęliście grać razem i to taki rodzaj muzyki?

Dziękuję. To było tak: Z Agą znamy się już od dłuższego czasu, bo razem uczyłyśmy się na Bednarskiej w Warszawie (red. Zespole Szkół Bednarska). Później trochę nam się drogi rozeszły. Wróciłam do Katowic. Ale po pewnym czasie zatęskniłam za graniem czegoś swojego. Najpierw porozmawiałam właśnie z Agą, czy nie chciałaby spróbować ze mną. Z Mateuszem znamy się z chóru gospel Z Miłości. On tam gra i to gra zacnie, więc spytałam, czy się do nas dołączy. A Patryk to znajomy Agi. Zebraliśmy się i jakoś poszło. I tyle.

Kiedy to było?

W zeszłym roku, w marcu, a pierwsza wspólna próba była w kwietniu. Później poszło dość płynnie. Zagraliśmy parę koncertów, m.in. na Slot Art Festiwalu, nagraliśmy epkę i stwierdziliśmy, że a co tam, nagramy też płytę. I ona już właściwie jest gotowa, ale musieliśmy trochę przystopować, bo ja niecałe dwa miesiące temu urodziłam bliźniaczki.

Gratulacje. Dużo koncertujecie?

Bardzo dziękuję. No właśnie, w związku z tym, że niedawno urodziłam, to odpuściliśmy koncertowanie w tym okresie. Nie chciałam narzucać zbyt dużej ilości występów, bo wiem, że byłoby to trudne logistycznie do zrealizowania. No, ale znów kombinujemy. Tyle, że zorganizowanie z taką muzą koncertu wcale nie jest łatwe.

Serio? Przecież spokojnie moglibyście być puszczani w radiu. Wasza twórczość, mimo że ambitna, jest zupełnie przystępna. Był na przykład taki zespół jak Sistars, który zdobył sporą popularność.

No tak, ale oni mieli mocny beat, muzyka była bardziej taneczna i, powiedzmy, agresywna. Pewnie, też myślę, że w takiej Trójce nasze piosenki na pewno mogłyby lecieć. Opowiadają coś, mają refreny, chórki, solówki. Ale okazuje się, że z takim repertuarem może być ciężko się przebić do szerszego odbiorcy. Aga, właśnie po koncercie w Jaworznie zaproponowała, żeby jednak dołożyć np. organy Hammonda i wzmocnić to wszystko beatami, elektroniką. Oczywiście to jest naturalne, że zespół się rozwija i na pewno będziemy szukać najlepszego brzmienia.

Jasne. A kto wszystkim dowodzi? Pomysł na zespół Mów jest twój?

Teksty i muzyka są moje, ale każdy z muzyków dokłada coś od siebie. Przynoszę szkice, a później polegam na pozostałych członkach zespołu. Możemy to określić w ten sposób, że szkielet jest mój, ale to wszystko, co dzieje się później, to ogromna praca całego zespołu.

Gracie też w innych składach?

Pewnie, w wielu. Aga ma swoje trio jazzowe. W 2016 r. dostała zresztą Fryderyka za jazzowy fonograficzny debiut roku, więc jest grubo. Mateusz i Patryk grają w wielu składach i projektach. Ja też angażuję się w wiele rzeczy, ale zespół Mów jest taki najbardziej mój.

Skąd bierzesz inspiracje?

To jest ciekawe. Z Biblii, z życia. Jest tak, że w zupełnie przypadkowej sytuacji dopada mnie jakaś myśl, pojawia się konstrukcja. Czy to o słabościach, czy o czymkolwiek innym. Zadaję sobie pytania. Najpierw jest tekst, w którym jest pewna rytmika, później siadam do pianina i powstaje piosenka.

W zeszłym roku połączyliście muzykę z działalnością społeczną. Projekt “Mówimy muzyką” to coś zupełnie nowego, ciekawego, no i ze społecznego punktu widzenia istotnego.

Wymyśliłam “Mówimy muzyką”, bo strasznie mnie uwiera, że sobie tak żyjemy i mamy się dobrze, a ludzie wokół przeżywają różne trudności. Chodziło o to, by pokazać coś trudnego w sposób ładny i poruszający. Muzyka była ramą, w którą historia musiała się zmieścić. Dlatego takie to krótkie, a mimo to było nie lada wyzwaniem. Całość kręcił i składał Paweł Mikołajczyk. Chodziło mi o to, by poruszyć, uwrażliwić, chociaż trochę. Chciałabym, by muzyka była blisko, straciła zadęcie, stała się codziennością, oddychaniem. Udało mi się znaleźć bohaterów filmów dzięki pani Aleksandrze Zdaniewicz, która prowadzi coś, co nazywa się żywą biblioteką. Nie bez znaczenia była też możliwość pozyskania mikrograntu z miasta Katowice na projekt związany z muzyką.

Kiedy finał projektu?

11 maja w Katowicach. Zagramy na żywo do filmów i będzie można poznać ich bohaterów.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Dawid Litka

Zobacz także: