Koleżanka, zapalona czytelniczka, napisała na Facebooku, że można się nieźle zdziwić, gdy czyta się książkę i dociera do fragmentu, w którym tytuł nabiera sensu. No to ja się chcę zapytać: Co do jasnej ciasnej słonko widziało?????

Wakacje to zawsze milion tematów zastępczych, chociaż wybory w lipcu to był jednakowoż hardcor na najwyższym poziomie. Zamiast czytać na początku lipca informacje, ile razy Anna Mucha się spociła w Mielnie i jak setki gwiazd, o których nigdy nie słyszałem, musiały uciekać przed natarczywymi reporterami, dostaliśmy pomyje medialne i walkę poniżej pasa na politycznym ringu. Dudy grzmiały i kości trzaskały, a większość społeczeństwa miotała się jak węgorze złapane do sieci.

Na szczęście już po. Można zająć się ślubem Jacka Kurskiego i potencjalnym głosowaniem nad propozycją, aby karać osoby, które przebierają się na Halloween.

A mnie to wszystko jakoś mało w tym roku obchodzi, pomimo koronawirusa siedzę sobie spokojnie na Bałkanach, cieszę się ciepłym Morzem Czarnym i wspaniałą pogodą bez komarów. Bo i skąd mają się brać, jeśli deszczu w ciągu miesiąca było ze 20 minut. Niezmiennie podziwiam osoby, które mają te kilkanaście dni urlopu i decydują się na wczasy w okolicy Bałtyku. Drożej, zimniej i dresiarze z Nowej Huty rządzą pod budkami z kebabem. Serio, nie kumam tego. Już bym wolał jechać na agroturystykę w okolice Wielunia, bo tam przynajmniej wiem, że znakomity bimber pędzą, a tak to impreza z kuflem tyskiego nad Bałtykiem za jedyne 12 zł mnie nie nakręca pozytywnie.

Chociaż nie wszędzie na Bałkanach jest tanio. Znajomi byli właśnie w chorwackiej Dalmacji i zdziwili się, że, gdy tylko podczas wieczornego, romantycznego spaceru zamówili drinki, tuż przed ich podaniem zadzwoniła firma Provident i zaproponowała “korzystną” chwilówkę. Odmówili i to był błąd. Dwa drinki kosztowały mniej więcej tyle, co pół mieszkania pod Wrocławiem i to netto. Reszta wakacji przebiegała już pod zastaw biżuterii oraz obserwowania rynku zbytu na sprzedaż nerki. I tu ponownie polecam wspomniany Wieluń, zresztą niedaleko Jaworzna, ale nie naszego, tylko innego. Zawsze mnie korciło, aby tam pojechać, zrobić fotę przy wlocie i napisie Jaworzno i ogłosić na Facebooku konkurs z grubymi nagrodami, od której strony naszego miasta zostało zrobione. Demonicznie wymyślone przez geniusza zbrodni i występku.

Kiedyś pomyślałem, że fajnie by było zhakować system multimedialny w samolocie i na pułapie 10 tys. metrów zacząć wyświetlać filmy typu “Najbardziej spektakularne katastrofy lotnicze”. Albo coś równie przekonywującego – “Ostatni lot Airbusa A320. Dramat na Majorce”. Ciekawe, jak by zareagowali pasażerowie, a może akurat z większym spokojem niż na brak alkoholu na pokładzie.

Ale, aby nie było mi tak błogo, włączyła mi się ostatnio teoria spiskowa. Nie że coś tam z 5G i szczepionkami albo że Ziemia jest płaska. Nic z tych rzeczy.

Otóż miałem ostatnio zakręcony sen. Śniło mi się, że przyszedłem do kiosku “Ruchu”, takiego z mikrookienkiem, w którym żyje mówiąca ręka i podaje zamówione przedmioty, i żąda zapłaty. No i zwracam się do ręki, mówiącej tym razem męskim głosem, że chciałbym wkład do długopisu Parker. Takiego taniego długopisu za 20 zł. Dodam, że przez 9 lat handlowałem artykułami piśmienniczymi, więc temat mi dobrze znany, szczególnie, że zawsze polecałem zamienniki do Parkera, gdyż były równie dobre, a cena ich oscylowała w okolicy 7 zł. No, ale w moim śnie
kioskarska ręka pyta, czy założyć wkład i mówi, że mają oryginalne. Z doświadczenia wiem, że taki właśnie kosztuje 20 zł. No i podaję długopis, w kiosku następuje wymiana wkładu i ręka podaje paragon na… 108 zł.

Obudziłem się rozczarowany kioskarskimi machlojami i przejmująco odebrałem o poranku stratę takiej gotówki. Ale nic, śniadanie, poranek, tylko sen. Włączam komputer, a tam… kilka razy mi się wyświetla reklama zamienników do tych długopisów! I teraz należy zadać pytanie: Czy mamrotałem przez sen i telefon, który był przy łóżku, rozpoznał słowa-klucz, czy też Google czyta już bezpośrednio z naszych snów? Bo jeśli to drugie, to nie chcę wiedzieć, co mi się dziś wyświetli po śnie z ostatniej nocy… A może to nie teoria spiskowa, tylko ten bimber z Wielunia?

Tekst: Wojciech P. Knapik

Zobacz także: